To nie jest tekst o rozkoszach łóżka. To tekst o skomplikowanej sytuacji kobiet w Gruzji, konsekwencjach przygodnych relacji i igraszek z nieznajomymi gruzińskimi mężczyznami, zaspokajaniu żądzy w konserwatywnym społeczeństwie, seksualnym tabu i przykrych statystykach przemocy. To trudna opowieść o seksualności, miłości i związkach w kontekście społecznym, dlatego postaram się być delikatny, ale ostrzegam, że będzie bolało – lepiej teraz niż podczas waszej wycieczki do Gruzji.
Nota odautorska
Od 2015 r. niniejszy artykuł, opublikowany w wersji polskiej i angielskiej na moim drugim blogu (rebelaway.com), wywołuje ogromne emocje. Zdarzają się niewybredne i obraźliwe komentarze, pogróżki, propozycje ustawek na solo, nieudane kontrpublikacje, oferty matrymonialne. Kilka lat temu tekst został też bez mojej wiedzy i zgody przetłumaczony na język gruziński – nieścisłości w przekładzie spowodowały, że zostałem mylnie zrozumiany. Trafiłem na kanapę do „Nanuka’s Show”, najpopularniejszego talk show w Gruzji, gdzie tłumaczyłem się ze swoich spostrzeżeń i odpowiadałem na masę pytań o mój stosunek do Gruzji. Dlatego chcę dobitnie podkreślić – co wynika zresztą z treści – że artykuł nie powstał w celu szukania taniej sensacji ani wciskania kobiet i mężczyzn w jakiekolwiek schematy. Aby to lepiej unaocznić, w 2021 r. poszerzyłem publikację o dodatkowe wiadomości, uwzględniając dane rządowe, badania naukowe, materiały publicystyczne, wypowiedzi Gruzinek (imiona niektórych bohaterek zostały zmienione), a także gruzińskie doświadczenie mojej żony i moje, jako że mieszkam w Gruzji na stałe i codziennie obcuję z lokalną obyczajowością. W swojej socjologicznej refleksji starałem się przedstawić temat z różnych punktów widzenia, jednocześnie uciekając od perspektywy białego, wykształconego, heteroseksualnego mężczyzny z klasy średniej z „zachodniej Europy”. Wierzę, że mądry czytelnik doskonale rozumie, iż za pozorną kontrowersją kryje się niezwykle trudna, irytująca, momentami wyciskająca łzy relacja o losie kobiet w Gruzji – losie skomplikowanym i często niebezpiecznym. Liczę, drogi Czytelniku, że również dla Ciebie jest to oczywiste, więc zanim podzielisz się w komentarzu czy prywatnej wiadomości swoimi przemyśleniami – najpierw porządnie się z nimi prześpisz…
Gdy pierwszy raz wyjeżdżałem do Gruzji na dłużej, koledzy podpytywali mnie z ironicznym uśmieszkiem, jak zamierzam sobie poradzić z „tymi sprawami”. Jedni snuli wizje miłosnych podbojów, pełne pięknych, tajemniczych kobiet z Kaukazu. Inni narwańcy liczyli na moje porady, jak zaplanować seksturystyczny wyjazd do Gruzji… Nie miałem wówczas gotowych odpowiedzi na te pytania i mniej czy bardziej żenujące propozycje.
Nie chciałem przecież być jak Hank Moody z mojego ulubionego serialu „Californication”: pić, palić i wyrywać wszystkiego, co się rusza – oczywiście w ramach polsko-gruzińskiej współpracy i za ojczyznę. Zachowywałem się jak brodaty mnich, cnotliwie aspirując do statusu prawosławnego świętego. Pracowałem, zwiedzałem, czytałem, pisałem, uczyłem się, marzyłem. Tyle.
Pierwsza dłuższa podróż do Gruzji pozwoliła mi zobaczyć lokalną codzienność w jaskrawym świetle, wraz z kalejdoskopem często szokujących niuansów. Obserwowałem z zaciekawieniem gruzińskie księżniczki – kaukaskie piękności z Tbilisi, Batumi, Kutaisi, prowincji, podpatrywałem ich relacje z ludźmi, pracę, wyzwania, sposób bycia. Z tamtych spostrzeżeń powstał tekst, który może zainteresować wszystkich wyzwolonych i zepsutych mieszkańców komercyjnie plugawego Zachodu.
Seks w Gruzji. Temat tabu, mit, nicość, a wedle tego i owego – kaukaska orgia.
Jak naprawdę wygląda seks po gruzińsku? Jakie odcienie ma gruzińska miłość i małżeńska codzienność? W światłym celu zbadałem rzecz na własnej skórze, organoleptycznie, uczuciowo, intelektualnie. Wnioski?
Spis treści
Obyczajność po gruzińsku
Wydaje się, że rewolucja seksualna – w zachodnim rozumieniu – nie dotarła do Gruzji. W tym kaukaskim kraju nie ma wyzwolenia i erotycznego rozpasania znanego w Europie i Ameryce. Ostatnie stulecie, a zwłaszcza pierwsze dekady XXI w., przyniosły Gruzji imponującą przemianę obyczajową, lecz wiele aspektów lokalnej kultury bez wątpienia pozostaje niezmiennych.
Powściągliwy konserwatyzm
Gruzińskie społeczeństwo obyczajowo tkwi między wiekowymi tradycjami a nowoczesną hipsterką. Choć na pierwszy rzut oka wygląda inaczej, nadal jest dość mocno konserwatywne, patriarchalne, pruderyjne, religijne.
Praktykowany tradycjonalizm niekiedy rozmija się z tym, co głoszą przepisy. Konstytucja Gruzji, kodeksy cywilny i karny stanowią, że obywatele są równi pod względem społecznym, gospodarczym, kulturowym i politycznym – bez względu na płeć, przynależność narodową, etniczną, religijną czy językową. W rzeczywistości nie do końca tak to działa.
Owszem, struktura gruzińskiej rodziny znacząco się zmieniła, a dystans między płciami się kurczy. Kobiety i mężczyźni są traktowani jak ludzie równi sobie, z takimi samymi prawami i obowiązkami. Coraz więcej kobiet pracuje, a coraz więcej mężczyzn zajmuje się wychowywaniem dzieci. Zarazem zdecydowana większość Gruzinów żyje zgodnie z tradycyjnym podziałem ról na kobiece i męskie, nie dopuszczając żadnych odstępstw od reguły.
Głową gruzińskiej rodziny jest mężczyzna, który ma prawo do absolutnie wszystkiego, ponieważ… jest mężczyzną. Kobiety nie podejmują żadnych istotnych decyzji małżeńskich ani domowych – zdaniem 51% społeczeństwa robią to gorzej niż panowie. Społeczne przyzwolenie stawia Gruzinów na piedestale, podczas gdy Gruzinki spycha do roli wyzutej z życia szarej myszki.
Kobiety w Gruzji sprawiają wrażenie cichych i skromnych. Na co dzień są okutane w „bezpieczne” ubrania, bez ekstrawagancji, bez dekoltu, bez seksu. Jednocześnie są świadome swojej urody, którą chętnie podkreślają subtelnym makijażem, sukienkami, butami na wysokim obcasie. Moda alternatywna w Gruzji jest rzadko spotykana, choć ostatnio podejście do niej ulega pewnym zmianom, zwłaszcza w Tbilisi. Poza stolicą nadal istnieją jednak miejsca, gdzie kolczyki, tatuaże, fikuśne stroje i fryzury są niemile widziane i uważane za nieprzyzwoite. Odnosi się to zresztą do obu płci. U mężczyzn modowy tradycjonalizm przejawia się choćby w doborze długości nogawek spodni – Gruzini noszą długie spodnie, nigdy krótkie, bo te kojarzą się na całym Kaukazie i w Azji Centralnej z nieakceptowanym, wręcz piętnowanym przez (dużą) część społeczeństwa homoseksualizmem. Do przestrzegania określonych reguł prezencji mieszkańcy Gruzji są przyzwyczajani od najmłodszych lat. W szkole zabrania się makijażu i malowania paznokci na intensywne kolory. Uczniowie noszą długie spodnie i białe koszule albo T-shirty, a uczennice – czarne spódnice i białe bluzki lub swetry. Po ukończeniu edukacji młodzi ludzie kontynuują powściągliwą modę.
Dołącz do mojej społeczności. Odwiedź SKLEP i zamów książkę, e-book lub audiobook o Gruzji albo mój przewodnik po Tbilisi!
Niemoralna cielesność
Negliż, zmysłowość, namiętność są w przestrzeni publicznej nie do pomyślenia. Żadnego obściskiwania, trzymania się za ręce, buziaków. Obyczajność jest w cenie nawet tam, gdzie Zachód z rozsądku pozwala sobie na więcej swobody.
Przykładowo po wizycie na siłowni spocony Gruzin nie idzie pod prysznic – po prostu wychodzi. To nie tak, że gruzińscy mężczyźni unikają prysznica, wręcz przeciwnie! Ale nie rozbierają się ani nie biorą kąpieli w miejscu, gdzie nie czują się komfortowo ze względu na brak prywatności. Kiedy niedawno byłem na siłowni w Polsce, co najmniej kilku facetów paradowało w szatni na golasa, z przyrodzeniem na wierzchu. Istny festiwal penisów! W Gruzji wywołałoby to skandal, a nawet doprowadziło do bójki, gdyby któryś z panów uznał, że kolega z bieżni rozbiera się, bo ma homoseksualne zapędy.
Wracając do spraw higieny: wśród wielu Gruzinów panuje przekonanie, że mydło i jeden ręcznik w zupełności do wszystkiego wystarczą. Kaukaski macho nie zawsze wpadnie na pomysł, aby użyć perfum, kupić lepszy szampon, zadbać o siebie. Co innego kobiety – one przywiązują dużą wagę do swojej urody i są w stanie pokonać wstyd, aby skorzystać np. z zabiegu depilacji (wiele Gruzinek ma mocne i ciemne włosy, których najlepiej pozbyć się właśnie w profesjonalnym gabinecie).
Onieśmielenie nagością i fizjologią jest zauważalne także na szpitalnych oddziałach porodowych. Gdy moja żona rodziła, byłem przy niej i jako pierwszy wziąłem naszą córeczkę na ręce. Dla większości gruzińskich mężczyzn poród rodzinny to abstrakcja. Brzydzą się widokiem rodzącej, fizjologią procesu porodu. Cieszą się oczywiście z narodzin potomka, ale ojcowską dumę okazują na swój specyficzny sposób, mianowicie w knajpie. Podczas typowego gruzińskiego porodu pod szpitalem zbiera się cała rodzina, znajomi, niekiedy nawet kilkaset osób. Gdy jest już po wszystkim, świeżo upieczony ojciec czym prędzej zmyka urżnąć się w trupa z kumplami. A kobieta zostaje sama, co najwyżej z mamą, teściową, ciotkami. Rola faceta kończy się na zapłodnieniu, potem hulaj dusza – choć też wyłącznie w zakresie usankcjonowanym kulturowo.
W gruzińskiej telewizji próżno szukać scen rozbieranych i nadmiernie uczuciowych, a zachodnie filmy typu „Nagi instynkt” czy „Dirty Dancing” są nadawane rzadko i późno wieczorem. Kilka lat temu w piątki w wieczornym paśmie telewizyjnym leciały produkcje z Bollywood, w których zmysłowość nie jest przedstawiania, a w każdym razie ma zupełnie inny wymiar.
W kioskach nie ma czasopism erotycznych. Sex shopy – przynajmniej oficjalnie – nie istnieją, a jak kiedyś pewna Gruzinka chciała taki sklep otworzyć, to zaczęto jej grozić śmiercią. O dziwo nie zablokowano w Gruzji pornograficznych stron internetowych. Witryny „fufufu”, dostępne również w języku gruzińskim, należą przeważnie do Rosjan, Amerykanów albo Europejczyków. Gruzin – przynajmniej w teorii – nie zabiera się za brudny biznes.
Co poza tym zobaczyć i zrobić w Kutaisi? Jak wspomniałem już w tekście Zwiedzanie Kutaisi – atrakcje i informacje praktyczne, pomimo wielowiekowej historii i paru mocnych punktów na mapie to niewielkie miasto uchodzi za mało urodziwe i nijakie. Po odhaczeniu głównych atrakcji, rzucie oka na niezły street art, wizycie w knajpkach i winiarniach (polecam doskonale zaopatrzony Satsnakheli Wine Bar), Kutaisi staje się jednak dogodną bazą noclegową i punktem wypadowym do o wiele bardziej fascynujących atrakcji zachodniej Gruzji. No to w drogę!
Seks tylko po ślubie
Gruzińskie społeczeństwo wyjątkowo dba o dobrą reputację i moralność, w których obronie jest w stanie wytoczyć najcięższe działa, i to dosłownie. Według danych Caucasusbarometer aż 56% obywateli Gruzji uważa, że kobiety nie powinny mieszkać przed ślubem poza domem rodzinnym, a 69% kategorycznie sprzeciwia się uprawianiu seksu przedmałżeńskiego.
Ponad połowa Gruzinów (57%) negatywnie odnosi się także do nieślubnych dzieci. Nie mają oni naturalnie nic przeciwko niewinnym berbeciom, lecz są zdania, że kobieta z dzieckiem „z nieprawego łoża” przynosi rodzinie wstyd. W takiej sytuacji krewni kobiety, aby oczyścić swój honor, za wszelką cenę dążą do ślubu pary.
Życie według tych zasad ma zgubne skutki. Pary nie mogą dobrze poznać się przed ślubem, więc potem często okazuje się, że do siebie nie pasują, nie dogadują się, mają problemy w pożyciu intymnym – a ponieważ zwykle nie potrafią poradzić sobie z kłopotami pokojowo, dochodzi do przemocy. Inicjatorami agresji bywają zarówno mężczyźni, jak i kobiety, oliwy do ognia mogą też dolać ich bliscy.
Przemoc domowa w Gruzji
Co drugi Gruzin jest zdania, że kobieta ma obowiązek znosić każde postanowienie i każde zachowanie swojego męża, ojca, teścia, brata, dziadka. Z badań UN Women wynika, że 26% Gruzinek doświadczyło przemocy psychicznej i fizycznej ze strony najbliższych krewnych. Wśród miejsc najbardziej dotkniętych przemocą fizyczną i psychiczną najwyżej plasują się Tbilisi, regiony Samcche-Dżawachetia oraz Dolna i Górna Kartlia (wysokie miejsce Tbilisi wynika z faktu, że stolicę zamieszkuje duża część populacji kraju).
Przemoc, jak również zdrada, której dopuści się mąż, nie są według Gruzinów wystarczającym powodem do rozwodu.
– Nawet jeżeli mąż zdradzi żonę, otoczenie i tak znajdzie usprawiedliwienie: nic się nie stało, jest mężczyzną. Jeżeli mężczyzna bije żonę, ludzie z pewnością powiedzą, że to wina kobiety, bo mąż nie mógł jej znieść albo powiedziała coś niewłaściwego – wyjaśnia Ketewan, dwudziestoparolatka z Batumi.
W Gruzji zjawiska przemocowe bywają ignorowane. Zamiast im zaradzić, Gruzini wolą zaprzeczać ich istnieniu. Na zamiatanie sprawy pod dywan nie zgadza się chociażby Centrum Ofiar Przemocy Domowej w Zugdidi – które dzięki pomocy moich turystów wspieram od 2018 r. Podobne ośrodki są nadzieją dla setek, a nawet tysięcy skrzywdzonych, lecz nie wszyscy potrzebujący mają szansę skorzystać z opieki. Gruzini nie lubią i nie potrafią roztrząsać prywatnych spraw na arenie publicznej. Problemy, które stanowią temat tabu, załatwiają z reguły pod dachem domu. Dlatego też mało który mieszkaniec Gruzji chodzi z własnej woli do psychologa albo seksuologa – zresztą takich specjalistów jest w kraju niewielu, a ich kompetencje, zwłaszcza w porównaniu z zachodnimi kolegami, mogą pozostawiać wiele do życzenia.
Ponadto według przekonania społecznego Gruzinkom pod żadnym pozorem nie wypada narzekać na swój los. W rezultacie aż 29% kobiet doświadczających przemocy nigdy nie ujawnia tego faktu. Na policję zgłasza się zaledwie 5% poszkodowanych, a jedynie 2% Gruzinek występuje w takiej sytuacji o pomoc prawną.
Jak pod tym względem wypada Gruzja na tle innych krajów? W Polsce policjanci przeprowadzili w 2020 r. aż 30 282 interwencje domowe, z czego 3972 dotyczyły przemocy w rodzinie. Funkcjonariusze wypełnili 6121 formularzy Niebieska Karta, wobec 87 agresorów zastosowano tymczasowy areszt, a w 2885 sprawach wszczęto postępowanie karne. W tym samym roku Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” podjęło 23 857 interwencji, podczas których udzielono pokrzywdzonym pomocy psychologicznej i innego rodzaju wsparcia. Wyniki te wyglądają nieźle, dopóki nie zestawimy ich z danymi Fundacji STER. Analizy wskazują, że 23% kobiet mieszkających w Polsce (prawie co czwarta) zostało zgwałconych, a niemal tyle samo doświadczyło próby gwałtu. Ofiarą molestowania seksualnego padło natomiast 87,6% dorosłych Polek. Aż 35% pokrzywdzonych zachowało zdarzenie w tajemnicy i tylko 28% zwierzyło się przyjaciółce, 24% – krewnemu, a 14% – partnerowi. Zaledwie 4% ofiar przemocy seksualnej w Polsce zgłosiło się na policję, a 1% szukało pomocy prawnej. Jeśli wziąć pod uwagę te wskaźniki, Polska wypada gorzej niż Gruzja. A jak jest w Rosji? Z badań przeprowadzonych w 2020 r. przez Centrum Lewada wynika, że z przemocą domową zetknęło się 24% Rosjan i że 75% ofiar stanowiły kobiety. Przemocy fizycznej, w tym seksualnej, ze strony partnera doświadczyło przynajmniej raz w życiu 35% kobiet. O wiele lepiej w Rosji wygląda natomiast gotowość pokrzywdzonych do dochodzenia swoich praw – aż 56% kobiet, które padły ofiarą przemocy domowej, zgłosiło sprawę na policję i było zadowolonych z przebiegu postępowania. Jest to oczywiście efekt działania lokalnej Temidy, jak również uwarunkowań kulturowych, za których sprawą Rosjanki nie obawiają się mówić publicznie o swoich problemach i sięgają po dostępne środki prawne, aby sprawiedliwości stało się zadość.
Baby do garów, czyli wykluczenie zawodowe kobiet
„To skomplikowane” – mogłaby powiedzieć niejedna Gruzinka zapytana o szanse na zmianę swojego życia. Warto zarazem podkreślić, że statystyki i realia gruzińskiej codzienności mogą przedstawiać nieco inny obraz sytuacji.
Według badań aż 87% Gruzinek ma wykształcenie co najmniej średnie, lecz ze względu na konserwatyzm społeczny znaczna część z nich nie pracuje zawodowo i jest zależna od męża pod względem finansowym i decyzyjnym. Wynika to wprost z lokalnej obyczajowości: 88% Gruzinów uważa, że kobiety są od zajmowania się domem, a żywicielami rodziny mają być wyłącznie mężczyźni. „Jak długo będziesz się uczyć? Studia to nie wszystko. Kiedy wyjdziesz za mąż? Musisz mieć dzieci i męża, to główny cel twojego życia. Nie możesz pracować, będziesz gospodynią domową, a twój mąż będzie zarabiał, karmił i chronił rodzinę” – podobne wymagania przeciętna Gruzinka słyszy od rodziny do znudzenia. W wielu domach rządzi tradycjonalistyczne podejście, dlatego plany życiowe i zdanie Gruzinek się nie liczą, nie są brane pod uwagę albo bywają kontrowane wizją bliskich, choćby ojca. Zrezygnowane młode kobiety kapitulują i tuż po maturze lub studiach wcielają się w rolę kury domowej. Nie nabierają doświadczenia zawodowego, zapominają, czego się nauczyły, a po pewnym czasie są praktycznie wykluczone z rynku pracy bądź nie potrafią się na nim odnaleźć. Jedyne, co im pozostaje, to albo wziąć się w garść i spróbować zawalczyć o większą dozę samodzielności, albo – jak sugeruje lokalna tradycja – oprzeć się na męskim ramieniu, bo przecież to facet powinien zapewnić rodzinie byt.
Jakakolwiek próba generalizowania byłaby tu jednak niewybaczalnym błędem. Wiele Gruzinek to kobiety bardzo ambitne. Rozwijają się zawodowo, naukowo czy artystycznie, mają własne pieniądze i same podejmują kluczowe decyzje co do swojej przyszłości. Kobiety w Gruzji spełniają się w nowoczesnych wolnych zawodach, a także jako sprzedawczynie, nauczycielki, przedszkolanki, lekarki, kelnerki, kucharki, tłumaczki, pracownice obsługi hoteli i atrakcji turystycznych. Warto wspomnieć również o znakomitych gruzińskich archeolożkach, reżyserkach, malarkach, aktorkach czy pisarkach.
Teoretycznie możliwości rozwoju zawodowego kobiet w Gruzji nie są w żaden sposób ograniczone. Za konkretnymi wyborami Gruzinek przemawiać mogą osobiste preferencje, warunki socjoekonomiczne lub domowe. Nie każdą gruzińską rodzinę stać przykładowo na finansowanie dzieciom studiów. Czasami ludzie po prostu nie mają wyboru i robią w życiu to, co muszą albo co mogą w zaistniałych okolicznościach. Ale tak jest przecież wszędzie na świecie, również w Polsce czy krajach zachodniej Europy. W tym ujęciu Gruzinki nie różnią się od kobiet z innych krajów – niektóre zarzucają niekonwencjonalne pomysły na życie, zostają z dziećmi w domu i niemal całkowicie zdają się na męża, bo tak potoczyły się ich losy albo same zdecydowały, że tak wolą.
Faktem pozostaje natomiast, że niezależność i stabilizacja finansowa to w Gruzji stan niełatwy do osiągnięcia. Sytuacja zawodowa i materialna Gruzinów i Gruzinek pogorszyła się ostatnio wskutek pandemii COVID-19. Szacuje się, że ok. 1/3 mieszkańców straciło dotychczasowe źródła utrzymania albo pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Ludzie łapią jakiekolwiek fuchy, żeby dorobić i przetrwać. W skomplikowanej sytuacji gospodarczej dokonują się małe przewroty obyczajowe, jednak szukając pracy, wiele Gruzinek nadal uwzględnia specyficzne oczekiwania społeczne.
Kobiety w Gruzji niezmiernie rzadko zajmują stanowiska kierownicze. Z badań Caucasusbarometer wynika, że jeden na pięciu mężczyzn czuje się nieswojo, mając szefową. Panie nie pracują też w „męskich” zawodach. Przykładowo, w Gruzji w zasadzie nie spotkamy kobiet za kółkiem publicznego autobusu albo za sterami metra – w Tbilisi dopiero w 2018 r. dwie kobiety zatrudniono na stanowisku kierowcy autobusu, o czym zresztą powstał program telewizyjny, kilka pań jeździ taksówkami, a w gruzińskich liniach lotniczych Georgian Airways latają dwie pilotki (w tym kontekście nic dziwnego, że moja żona Sophy była zdumiona, gdy podczas niedawnej wizyty w Bydgoszczy zobaczyła tramwaje prowadzone przez kobiety). Co więcej, Gruzini są zdania, że kobiety nie powinny zarabiać więcej od mężczyzn – co i tak jest niemożliwe, bo płace pań są w Gruzji o średnio 39% niższe od płac panów.
Z przytoczonych wyżej danych wynika również, że według Gruzinów kobiety nie powinny odnosić większych sukcesów zawodowych niż mężczyźni. Panie, którym się powodzi, nie przyznają się do własnych osiągnięć i publicznie nadal głoszą wyższość mężczyzn. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że gruzińskie społeczeństwo nie akceptuje osób o odmiennych poglądach i łatwo można tu zostać wykluczonym przez krewnych czy przyjaciół. Lepiej zatem siedzieć cicho.
Podejście do pracy jest w Gruzji pełne hipokryzji. Mężczyźni chcą mieć wysoki status zawodowy i trzymać pieczę nad domowym budżetem, wielu jednak nie podejmuje żadnej pracy zarobkowej – z lenistwa i wygodnictwa. Fakt, w Gruzji z pracą nie jest łatwo, zwłaszcza ludzie po studiach mają często kłopot ze znalezieniem odpowiadającego im zatrudnienia – ale jednocześnie niechętnie patrzą na oferty poniżej swoich kompetencji, nawet gdyby pozwoliły im one zarobić na życie… Zamiast mężczyzn pieniądze do domu przynoszą więc kobiety, które potrafią spuścić z tonu i zobaczyć szerszą perspektywę – chociaż uważa się, że życiową satysfakcję powinna im zapewniać nie praca, ale zajmowanie się domem i dziećmi.
– Stereotypy płciowe uniemożliwiają Gruzinkom rozwój potencjału zawodowego i osobistego. O wiele częściej czynią kobietę ofiarą drwin, przemocy, a nawet morderstwa – zauważa Veriko, studentka medycyny z Tbilisi.
„Pocieszeniem” jest tutaj fakt, że skrzywdzone przez los Gruzinki rzadko uciekają od problemów w nałogi. Ale też wyłącznie dlatego, że nie ma ku temu obyczajowej akceptacji… Kobiety w Gruzji zazwyczaj nie piją mocnych alkoholi ani nie palą (przynajmniej publicznie), bo zdaniem większości społeczeństwa im nie wypada.
Emancypacja kobiet tylko w teorii
Emancypacja kobiet w Gruzji to często fikcja. Gruzini oczywiście znają zjawiska feminizmu i kobiecego wyzwolenia, na uniwersytetach powstają nawet poświęcone im magisterki – ale pozostaje to jedynie teorią, bo w domu kobieta nadal stoi przy garach i jest podległa mężczyźnie. Swoistą wolność Gruzinka zachowuje w jednym: po ślubie dość często zostaje przy panieńskim nazwisku. Pozwala to kobiecie zachować część własnej tożsamości, ale wynika raczej z powodów praktycznych: rozwód, którym w Gruzji kończy się wiele małżeństw, wymuszałby niepotrzebną wymianę dokumentów…
Ożeniłem się z Gruzinką i choć moja żona Sophy to cholernie mądra, inteligentna, światła kobieta o szerokich horyzontach, wiele sytuacji oczywistych dla osoby z Zachodu wymaga u nas dodatkowego przepracowania. Pewnego razu zaprosiliśmy znajomych. W trakcie spotkania zebrałem ze stołu część naczyń i ruszyłem do kuchni. Zmywam sobie spokojnie, a tu moja żona wpada w popłochu i mówi: „Ty zostaw te naczynia, bo jak Salome zobaczy, że zmywasz po sobie i gościach, to zaraz zrobi mężowi awanturę, dlaczego on nie pomaga jej w domu tak jak ty mnie”. Sophy nie podobał się także pomysł korzystania z usług sprzątaczki. Dla mnie była to konieczność – kiedy obsługiwałem 2–3 grupy turystów miesięcznie, nie miałem czasu zająć się porządkami. Ale przy mniejszym obłożeniu obowiązkami robiłem wszystko sam: gotowałem, prałem, prasowałem, ścierałem kurze. Początkowo Sophy, wychowana w gruzińskiej kulturze, nie mogła pojąć, jak to możliwe, i po ślubie chciała natychmiast zdjąć z moich barków wszelkie czynności domowe. Nie zgodziłem się i cierpliwie udowadniałem, że można żyć inaczej. Moja żona ma prawo głosu, ma swoje pieniądze, nie musi pytać mnie o zdanie czy zgodę w każdej sprawie. Firmę prowadzimy razem, w domu dzielimy się obowiązkami po partnersku, córkę wychowujemy wspólnie i tak samo się nią opiekujemy. W Gruzji takie relacje, normalne dla Polaka, Brytyjczyka czy Szweda, nie istnieją, a w każdym razie nie są wcale oczywiste. Tym bardziej staram się przychylić Sophy nieba i dać jej wszystko to, czego by nie miała, gdyby wyszła za statystycznego Gruzina.
Nie można rzecz jasna generalizować. W Gruzji są też rodziny tolerancyjne i postępowe – ale spotyka się je przeważnie tylko w dużych miastach, jak Tbilisi, które stanowi kluczowy ośrodek rozwojowy w kraju.
– Mąż i dzieci? Nie, na pewno nie teraz – śmieje się Nino. – Moi rodzice zawsze uważali, że to staroświeckie. Woleli, żebym studiowała, znalazła dobrą pracę, decydowała o sobie. Jestem im za to bardzo wdzięczna – rzuca w pośpiechu i biegnie na spotkanie z kolejnym klientem. Jest cenioną specjalistką od marketingu – i wyjątkiem, bo dużo kobiet w jej wieku ma w życiu zdecydowanie bardziej pod górkę.
– Przyjechałam do Tbilisi, żeby tu studiować, ale przede wszystkim żeby chociaż na chwilę wyrwać się z obyczajowego bagna, uciec ze szponów ojca, brata, wujka i w ogóle krewnych. Wielu młodych tak robi. A studia to czasami tylko wymówka – mówi mi Manana, która rok temu opuściła rodzinną wieś pod Achalciche, żeby zaznać swobody w stolicy. Do domu przyjeżdża na święta i od czasu do czasu w weekendy. Zdradza mi, że jej decyzja o kontynuowaniu nauki wywołała wielką awanturę, bo ojciec miał już dla niej upatrzonego kandydata na męża. – Im dalej na prowincję, tym większy konserwatyzm – wzdycha bezradnie Manana i liczy dni wolności w Tbilisi, bo rodzina najpewniej zażąda jej powrotu tuż po obronie dyplomu. Nie wolałaby poszukać pracy w stolicy i żyć na własny rachunek? Pewnie, że tak, ale zrobi, co każe ojciec. Chociaż nigdy nie umiała z nim znaleźć wspólnego języka, to przecież jej krewny, a ona nie chce mu przynieść wstydu.
Pod wieloma względami Zachód i Gruzję dzieli obyczajowa przepaść. Na Kaukazie istnieje inna etykieta, której ludzie ściśle przestrzegają, nawet jeżeli są przez to nieszczęśliwi. Gdy wyjdzie na jaw, że ktoś popełnia „wykroczenie” przeciwko normom społecznym – jest gejem albo lesbijką, żyje z kimś bez ślubu, spotyka się z osobami o zszarganej reputacji, a nawet… wynajmuje nianię do dzieci, żeby iść do pracy – jest momentalnie podejrzewany o ciężki grzech i piętnowany. A wraz z nim cała rodzina, żyjąca w myśl zasady „co ludzie powiedzą”.
Czy Gruzini godzą się na takie warunki? Cóż, tak to po prostu wygląda i nikt nie dyskutuje. A jak próbuje, to jest natychmiast – często brutalnie – stawiany do pionu.
(Anty)edukacja seksualna w Gruzji
W Gruzji funkcjonuje wiele tematów tabu. Jednym z zagadnień, których nie podejmuje się w debacie publicznej ani prywatnej, jest seks. Edukacja seksualna w Gruzji to kompletna katastrofa, bo nie istnieje – ani w domu, ani w szkole.
W 1999 r. pojawił się pierwszy projekt wdrożenia edukacji seksualnej do szkół – wycofano się z niego, bo uznano, że opracowane materiały zawierają nieodpowiednie treści. W 2014 r., na etapie podpisywania umowy stowarzyszeniowej z UE, próbowano ponownie przeforsować w Gruzji edukację seksualną w ramach zajęć lekcyjnych – pomysł został stanowczo odrzucony przez Cerkiew i rządową prawicę.
– Każda próba dostosowania programu nauczania do wymagań nowych czasów przypomina zetknięcie z basenem pełnym piranii: jak tylko włożysz palec, od razu cię zjedzą – kwituje Gvantsa, aktywistka, która udziela się na jednej z gruzińskich grup facebookowych poświęconych edukacji seksualnej. Robi to w sieci, bo nigdzie indziej nie może.
Na lekcjach biologii nie porusza się zagadnień rozmnażania. Nikt nie wyjaśnia, skąd się biorą dzieci – nawet w zawoalowany sposób, za pomocą opowieści o pszczółkach i kwiatkach. Podobne rozmowy nie są podejmowane także przez rodziców, którzy czują się niezręcznie, ale przede wszystkim nie wiedzą, jakie informacje i w jakiej formie można dziecku przekazać. Dzieci, które nie otrzymują wsparcia w domu, nie mogą również udać się po odpowiedzi do dalszego krewnego, sąsiada czy nauczyciela – reakcja będzie zawsze identyczna, czyli wymijająca, karcąca, niezbyt sensowna.
Gruzja nie jest wyjątkiem pod względem podejścia do edukacji seksualnej. Świat dopiero uczy się otwartego mówienia o seksualności człowieka. Przodują tu zwłaszcza kraje skandynawskie. W Danii, Szwecji czy Finlandii żaden temat związany z fizjologią i uczuciowością nie jest pomijany – dzieci od najmłodszych lat uczy się faktów i nazywania rzeczy do imieniu. Pozostała część Europy patrzy na sąsiadów z Północy, ale niekoniecznie idzie w ich ślady. Jeszcze inaczej sytuacja wygląda w Afryce, Ameryce Południowej czy Azji. W każdym miejscu na świecie edukacja seksualna przybiera odmienną postać i aby funkcjonować poprawnie, musi najpierw znaleźć porozumienie z lokalną kulturą. Globalizacja edukacji seksualnej, zgodnie ze schematem sprawdzającym się tylko w jednym regionie, raczej nie jest słusznym rozwiązaniem. Nie ma więc co wytykać Gruzji błędów – lepiej pozwolić, by Gruzini zajęli się tematem na miarę swoich aktualnych możliwości, potrzeb i stopniowych przemian obyczajowych. Nie powinno się zarazem zapominać, że opieszałość miewa zgubne skutki.
Lekcje z prostytutką
Niezmiernie rzadko, ale jednak zdarza się, że chłopcy są wprowadzani w dorosły świat dość brutalnie: w ramach prezentu od czułego ojca lub innego męskiego krewnego, często jeszcze przed osiemnastką, nawet w wieku ok. 14 lat, zaliczają „sesję ze specjalistką”.
Prostytucja w Gruzji jest nielegalna, a zarazem łatwo dostępna. Korzystanie z usług prostytutek wywołuje zgorszenie, jest jednym z największych tabu, o którym praktycznie się nie rozmawia. A jeśli się nie rozmawia, jakby problemu nie było, to nie sposób stawić mu czoła. Byłoby to zresztą trudne z dwóch powodów.
Powszechność prostytucji w Gruzji jest skutkiem ubóstwa w tym rejonie świata i pobliskiej Azji. Brak przyzwoitej, dobrze płatnej pracy zmusza wiele mieszkanek Ukrainy, Rosji, Uzbekistanu, Chin albo Wietnamu do świadczenia usług seksualnych. Za taką pracą zwykle wyjeżdżają one z ojczyzny. Otwierane w Gruzji domy publiczne należą głównie do obcokrajowców: Rosjan, Irańczyków, Turków czy Arabów. Ci ostatni, z uwagi na ograniczenia islamu, przyjeżdżają na seksturystykę do bardziej liberalnej Gruzji, gdzie władze wciąż przymykają oczy na handel ludźmi (o którym piszę szczegółowo w dalszej części artykułu).
Seksbiznes kwitnie w najlepsze, wskutek czego niektórzy młodociani Gruzini zaznają seksu relatywnie wcześnie i pozostają w tej mierze raczej niefrasobliwi.
Nieuświadomione niewiasty i dziecięce ciąże
Zgoła inaczej sprawa ma się w przypadku gruzińskich dziewcząt. O ile chłopcy mogą ewentualnie mieć jakikolwiek kontakt z intymnością, o tyle ich rówieśniczki pozostają raczej nieuświadomione. Gruzińskie matki, babcie czy ciocie najczęściej za bardzo się wstydzą, aby rozmawiać z dziewczynkami o seksualności, albo odpowiadają niejasno.
Tematem tabu jest nie tylko seks, ale wszystko, co związane z fizjologią i emocjonalnością człowieka, choćby miesiączka. Jeszcze sto lat temu w górskich rejonach Gruzji, m.in. w Chewsuretii, kobiety menstruujące i rodzące zamykano w stodole – górale bali się ich, twierdząc, że wstąpił w nie demon albo diabeł. Rodzące miały wielkie szczęście, jeżeli w stodole razem z nimi zamknięto kobietę miesiączkującą, bo przynajmniej mogła ona pomóc przy narodzinach dziecka. Zjawisko to opisał w książce „Biały kołnierzyk” Michaił Dżawachiszwili. Echo dawnych przekonań słychać do dziś. Ostatnio opinię publiczną zszokowała afera wśród gruzińskich kurierów Glovo, którzy podczas pandemii koronawirusa rozwozili do domów codzienne zakupy. Ujawniono, że dostawcy brzydzą się dotykać opakowań z podpaskami i mają poważne opory, aby dostarczać ten produkt klientkom…
W obliczu takiego podejścia społecznego nie dziwi, że jedyną wiedzę o ciele i seksie, a właściwie o ciąży i planowaniu rodziny, młode Gruzinki mogą uzyskać od lekarza – lecz, co zaraz stanie się zrozumiałe, wizyty u miejscowych ginekologów bardziej szkodzą, niż pomagają. Nastolatki wolą więc czerpać informacje z internetu. Popularnością cieszą się m.in. zamknięte grupy dyskusyjne na Facebooku. Jedną z nich założyła Gvantsa, gruzińska aktywistka i edukatorka seksualna, która na własną rękę szerzy edukację seksualną, udziela porad, rozwiewa wątpliwości i cierpliwie odpowiada na niekończące się pytania stropionych dziewcząt.
– To nie jest tak, że wszystkie Gruzinki są w „tych sprawach” kompletnie zielone. Ale zdarzają się dziewczyny, których wiedza jest wybrakowana w absolutnie podstawowych kwestiach. Jeżeli ani w szkole, ani w domu nie mówi się o fizjologii człowieka i różnicach płciowych, to czego się spodziewać? Od mamy i taty ciekawskie podlotki słyszą najwyżej, że dziewczynki różnią się od chłopców. I tyle. Nikt nie drąży – mówi Gvantsa.
Działalność Gvantsy nie jest pozytywnie odbierana przez niektóre kręgi społeczeństwa, a zarazem jest bardzo potrzebna. Czego konkretnie gruzińskie dziewczyny oczekują od internetowych edukatorek?
– Wszystkiego – odpowiada machinalnie Gvantsa. – Część młodych Gruzinek nie wie, co to jest seks, czym są penis i łechtaczka, na czym polega rozwój seksualny człowieka, dlaczego rosną im piersi, dlaczego miesiączkują, jakie są relacje płciowe między ludźmi, jak dbać o zdrowie i bezpieczeństwo w kontaktach intymnych, dlaczego warto regularnie chodzić do ginekologa. Dziewczyny zadają mnóstwo pytań, z pozoru trywialnych. Przykładowo o to, dlaczego pochwa robi się wilgotna, czy można zajść w ciążę po seksie oralnym, jak zachować się podczas pierwszego razu albo dlaczego po defloracji pojawia się krew. Jedna dziewczyna, widząc krew, wpadła w histerię i zemdlała, bo nie wiedziała, co się stało. Gruzinki nie bardzo rozumieją też zjawisko orgazmu – doznając go, niektóre są przekonane, że mają atak serca albo skurcz.
Portale społecznościowe pozwalają osobom takim jak Gvantsa docierać z wiedzą do nieuświadomionych dziewcząt i kobiet, a także udzielać bieżącego wsparcia, gdy któraś z uczestniczek grupy przechodzi trudne momenty w związku albo relacji z rodzicami. Oddolna edukacja online to szansa na zmianę sytuacji, ale minie jeszcze dużo czasu, zanim publiczne mówienie o seksualności i fizjologii przestanie Gruzinów krępować. A może nigdy się to nie zmieni? Nadal bowiem brakuje systemowych rozwiązań, które pozwoliłyby dotrzeć z elementarną edukacją do wszystkich. Również do chłopców i mężczyzn, od których postawy przecież wiele zależy, oraz do kobiet, które nie mogą skorzystać z zalet nowoczesnej technologii.
Na prowincji dostęp do internetu, komputera czy smartfona bywa utrudniony albo nawet niemożliwy. Ludzi nie stać na zakup sprzętu, podłączenie do sieci, abonament. Gruzińskie nastolatki zdobywają wtedy wiedzę o fizjologii i seksualności starymi metodami: od równie mało zorientowanych koleżanek albo z potajemnych relacji z chłopcami, których wątpliwe, często bestialskie „kompetencje” biorą się ze spotkań z prostytutkami albo z internetowej pornografii…
Na efekty nie trzeba czekać długo: wiele dziewczynek zachodzi w ciążę w wieku 13–14 lat, co często nie jest wynikiem romantycznego związku, lecz tradycyjnego porwania lub gwałtu (do szczegółowego omówienia obu zjawisk przejdę za moment).
Antykoncepcja w Gruzji
W Gruzji nie ma systemowej edukacji seksualnej, więc mocno kuleje też antykoncepcja. Z badań przeprowadzonych przez Open Society Georgia Foundation wynika, że zabezpieczenia stosuje tylko 1,6% gruzińskich małżeństw. Po antykoncepcję przed pierwszym stosunkiem sięga jedynie 15% ogółu kobiet i 24% mężatek.
Aż 95% Gruzinek zna nowoczesne metody antykoncepcji: 93% słyszało o spiralach domacicznych, 89% – o prezerwatywach, a 32% – o tabletkach antykoncepcyjnych. Wiedza teoretyczna nie idzie jednak w parze z praktyką, bo mieszkanki Gruzji nie wiedzą, jak z tych form zabezpieczenia korzystać. Ponad połowa Gruzinek (66%) deklaruje, że chciałaby wiedzieć więcej o metodach zapobiegania ciąży. Tyle że sama świadomość nie wystarcza, bo kobiety natykają się na mur nie do przejścia – w postaci warunków ekonomicznych, mężczyzn i… lekarzy.
Antykoncepcja w Gruzji jest droga i trudno dostępna. W większych miejscowościach można łatwo kupić prezerwatywy, w Tbilisi dowożą je obecnie nawet kurierzy z Glovo. Na prowincji apteki są fatalnie wyposażone i najczęściej nie oferują prezerwatyw, nie wspominając już o bardziej wymyślnych środkach antykoncepcyjnych. A gdyby nawet oferowały – wielu ludzi nie byłoby na to stać. W dodatku kobietom nie wypada kupować zabezpieczeń, na mężczyzn zaś niespecjalnie mogą w tym zakresie liczyć.
Gruzini jak ognia unikają prezerwatyw. Żadne tam dureksy czy unimile. Na spirale, pigułki albo inne rodzaje zabezpieczenia kobiecego nie wyrażają natomiast zgody. Przyklaskują temu gruzińscy lekarze, których zdaniem taka antykoncepcja jest… szkodliwa. Jak wskazują badania, medycy w Gruzji nie są odpowiednio przeszkoleni, brakuje im wiedzy i kompetencji interpersonalnych, dlatego nie podejmują z pacjentkami merytorycznych rozmów o antykoncepcji, planowaniu rodziny i zdrowiu płciowym. Za to ochoczo wypisują Gruzinom recepty na viagrę, która schodzi w aptekach jak świeże bułeczki…
Co stoi za tymi zjawiskami? Poza kwestiami materialnymi, dostępnością antykoncepcji czy przekonaniami na jej temat rzecz tkwi w gruzińskiej kulturze. Na Kaukazie ludzie są zdania, że w związki należy wchodzić ze wszystkimi konsekwencjami i bez egoistycznych kalkulacji. Jeżeli Gruzini darzą kogoś uczuciem, to na zabój, jeżeli uprawiają seks, to idą na całość. Nie akceptują zachodniego modelu związków bez ślubu, bez dzieci, za to z seksem dla przyjemności. Jest seks, mogą być dzieci – tak się tutaj myśli. To dlatego dawniej Gruzini współżyli podobno tylko 2–4 razy w ciągu… całego życia! Płodzili „optymalną” liczbę dzieci i na tym kończyli zbliżenia intymne. Rozmaite czynniki – wśród nich wpływ radzieckiej Rosji, obarczanej przez niektórych winą za zniszczenie tradycyjnej gruzińskiej obyczajowości – sprawiły, że dzisiejsze pokolenie przeszło pod względem seksualnym olbrzymią przemianę. Dziadek nie chędożył, wnuk już sobie używa. Ale o ile dziadek zabezpieczał się wstrzemięźliwością, o tyle wnuk ma antykoncepcję w głębokim poważaniu.
Aborcja w Gruzji
Jako jedyną skuteczną metodę zapobiegania nie tyle ciąży, ile posiadaniu dzieci Gruzini postrzegają… aborcję. Zabiegi usuwania ciąży są w Gruzji łatwiej dostępne niż poradnictwo w zakresie planowania rodziny. Specjalistów od wykonywania aborcji liczy się w tysiącach, natomiast ginekologów – i tak kiepskich – jest garstka, najwyżej kilkuset w całym kraju.
Nieco ponad połowa mieszkańców Gruzji (51%) uważa, że kobiety powinny mieć „tyle dzieci, ile Bóg da”. Jednocześnie zdaniem większości kobiet do 30. roku życia idealna liczba potomstwa wynosi średnio 2,7. Gdy przydarzy się „nadprogramowa” ciąża, biegną do fachowca. W Gruzji dominuje aborcja selektywna ze względu na płeć. Co czwarta rodzina woli mieć syna, a tylko co dziesiąta – córkę. Szacuje się, że w latach 1990–2010 wykonano aż 25 tys. aborcji ciąż, z których miały się urodzić dziewczynki.
W Gruzji aborcja jest legalna do 12. tygodnia ciąży, choć nie akceptuje tego Gruziński Kościół Prawosławny. W latach 2002–2017 zabieg wykonano aż 1325 razy u dziewcząt w wieku 15–19 lat i 12 razy u Gruzinek poniżej 15. roku życia. Statystyczna Gruzinka robi w życiu 1,6 aborcji. Skala zjawiska w kraju liczącym ledwie 3,7 mln mieszkańców poraża.
O wiele bardziej zdumiewa jednak społeczne podejście do aborcji. Z badań Open Society Georgia Foundation wynika, że 80% Gruzinów popiera dostęp do aborcji w przypadku, gdy płód ma poważne wady, a ciąża zagraża zdrowiu i życiu kobiety. Aprobata wobec aborcji drastycznie spada, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu (40%), kobiety nie stać na dziecko (23%) albo zostało ono spłodzone przez osoby niebędące małżeństwem (22%).
To, co u niektórych wywołuje kompletny szok w odniesieniu do ostatnich trzech przypadków, w Gruzji znajduje banalne wyjaśnienie, ponownie ugruntowane w lokalnej kulturze: jeżeli był gwałt albo seks pozamałżeński, to para musi być teraz razem (no bo jak już, to na całość i na zabój, i żeby nie przynieść wstydu rodzinie), a jeżeli kobiety nie stać na utrzymanie dziecka – jest przecież rodzina, są znajomi, wszyscy pomogą, jakoś to będzie. Słowo „razem” i tutaj idealnie oddaje ducha gruzińskiej obyczajowości. Ale już w sypialni trudno się go dopatrzyć.
Seks w Gruzji – cnotliwy i bez eksperymentów
W zaciszu gruzińskiej alkowy panuje czasami niezręczna atmosfera. Młode Gruzinki bywają niedoświadczone seksualnie, bo zwykle nie mają szansy na poważniejszy związek przed ślubem – z domu rodzinnego są przerzucane od razu do domu małżonka. Mąż jest pierwszym i często jedynym partnerem seksualnym Gruzinki.
W Gruzji powszechny jest kult czystości płciowej, zgodnie z którym kobieta nie powinna być skalana innym mężczyzną. Gdy do tego dojdzie – zwłaszcza na prowincji, najmocniej hołdującej tradycjom – dziewczyna nie ma po co wracać do domu. Jej rodzina żąda jak najszybszego usankcjonowania związku i oddaje córkę temu, kto ją zbrukał. W rezultacie częste są małżeństwa 14- czy 15-latków. Choć nie mają one mocy prawnej, mogą być zawierane zgodnie z ludową tradycją prawa porwań i są respektowane przez rodziny obojga. Prawo porwań nadal funkcjonuje na Kaukazie – historycznie wyprawy po dziewczynę do innej wioski zabezpieczały przed kazirodztwem, obecnie są wykorzystywane raczej do tego, aby wymóc na rodzicach dziewczyny zgodę na małżeństwo.
Zarazem nierzadkie są w Gruzji „żelazne dziewice”, mające 26 lat albo więcej. Dopóki nie znajdą męża, z nikim nie idą do łóżka. Mari ma 25 lat i mówi, że jeszcze nie spotkała tego jedynego. Miała kiedyś chłopaka, ale bała się seksu z nim. Jej starsza o dwa lata siostra też z nikim nie spała. Obie dziewczyny nadal mieszkają z rodzicami i są przez nich krótko trzymane. Podobnie żyją setki młodych ludzi. Według badań Open Society Georgia Foundation aż 33% Gruzinów nigdy nie uprawiało seksu.
Z rozmów z gruzińskimi kobietami wynika, że pierwszy raz bywa dla nich traumatyczny. Kolejne wcale nie są lepsze. Trudno zresztą mówić o seksie tam, gdzie go nie ma. Po spłodzeniu potomka pożycie w gruzińskich małżeństwach nie zawsze jest podtrzymywane – z co najmniej kilku powodów, do których należą warunki bytowe. Wiele młodych małżeństw mieszka z całą rodziną, zajmując jeden pokój wraz z dziećmi. Tuż za ścianą są rodzice, dziadkowie, nierzadko ciocia i wujek. Nic dziwnego, że trudno o miłosne uniesienia.
A czy Gruzinom często zbiera się na amory – to już inna sprawa. Warto podkreślić, że sytuacja wygląda inaczej w małżeństwach mieszanych z obcokrajowcami. Znam Polki, które wyszły za Gruzinów i cieszą się udanym pożyciem. W przypadku związków wyłącznie gruzińskich, w których nie ma różnic kulturowych, o sprawach łóżkowych w zasadzie niewiele wiadomo, a to, co wiadomo, może być niezgodne z prawdą. W Gruzji panuje bowiem pokazucha – ludzie żyją na pokaz, więc nawet jeżeli coś im nie wychodzi, mają jakieś braki, nie odnajdują się w danej sytuacji, to nigdy się nie przyznają. Gruzin kiepski w łóżku i tak powie, że jest świetny. Mężczyźni lubią się przechwalać, ale nierzadko są mocni tylko w gębie.
Gruzińskie pary, pozbawione właściwej edukacji seksualnej, niekiedy nie potrafią odnaleźć przyjemności we współżyciu, ba, nie zawsze jej szukają! Seks uprawiany w ramach małżeńskiego obowiązku niekoniecznie wiąże się z romantyzmem i radością. Czasami wkradają się do niego doświadczenia wyniesione przez mężczyzn z kontaktów z prostytutkami albo pokątnie oglądanych materiałów pornograficznych, zakłamujących obraz cielesności i zbliżeń intymnych. Rozmawiałem z kilkudziesięcioma osobami, które dały mi do zrozumienia, że ich obraz życia seksualnego wywodzi się wprost z pornografii. Innego nie znają. Smartfon z dostępem do „tych” stron bywa w Gruzji jedynym oknem na świat erotyki. A „te” strony to często brutalność, poniżenie, wynaturzenia, które nie mają wiele wspólnego z prawdziwym współżyciem (pomijam tu osoby celowo poszukające w seksie bardziej ekstremalnych doznań). W rezultacie gruzińskie pary nie skupiają się na realnych potrzebach drugiej strony. Często pewnie nawet ich nie znają. Bo i skąd, skoro nie rozmawiają o seksie.
– Mężczyźni nie inicjują dyskusji, bo uważają, że z kobietami nie da się gadać na żadne poważne tematy. A nawet gdyby chcieli zamienić kilka słów, to nie wiedzieliby jak, bo nikt ich nie nauczył. Kobiety unikają natomiast rozmowy z upokorzenia i przekonania, że ich głos się nie liczy i niczego nie zmieni. Są jak, za przeproszeniem, materace, na których faceci dają upust żądzom – Gvantsa nie ma wątpliwości, że dopóki seksualność pozostaje w Gruzji tematem tabu, dopóty problemy łóżkowe będą się tylko piętrzyć.
Niewiniątka i brutale
Trudno zatem wyobrazić sobie wyuzdanie w wykonaniu statystycznej mieszkanki Gruzji. Bo czy nie mając większego doświadczenia w relacjach intymnych, zna ona w ogóle swoje potrzeby, świadomie osiąga orgazmy, czerpie z seksu przyjemność, zgodzi się na coś więcej niż pozycja na misjonarza, podejmie przygodne relacje, zdradzi, poświntuszy? Zbliżenie w innej pozycji, zabawki erotyczne, lateks, seks oralny i analny – według Gruzinów wszystko to jest zarezerwowane wyłącznie dla prostytutek, i to najgorszego sortu.
Żeby nie było, że tylko Gruzinki są w seksie bardzo grzeczne, podam przykład znajomej, która wyszła za mąż za Gruzina. Ten nie zachowywał się jak prawdziwy ambasador swojego kraju: zamiast pracować, całymi dniami ćpał tramal, chodził do cerkwi i oglądał turecki serial „Wspaniałe stulecie”, a gdy zmęczona żona wracała z pracy do domu, ściągał spodnie i oczekiwał seksu oralnego. Dostawał go, ale kiedy miał się zrewanżować, okazywało się, że nie bardzo wie jak, no i… się brzydzi. W Gruzji usta służą do mówienia i wygłaszania toastów – nie do całowania czy, o zgrozo, oralnych pieszczot. Gruzinki i, jak widać, niektórzy Gruzini nie zawsze potrafią w te klocki, a eksperymenty wykraczające poza tradycję mogą być dla nich niezwykle poniżające.
Gruzini wchodzą w dorosłość spaczeni przez porno – śmiałe imaginacje, których, jak pewnie masa ludzi z dowolnego zakątka globu, nie są gotowi realizować w prawdziwym życiu. Gruzinki jawią się tymczasem jako niewinne cnotki, piękne istoty z innego wymiaru. Są jak dzieci we mgle, nieświadome, nieporadne, nieokreślone uczuciowo i seksualnie. Stanowią przez to idealny cel dla wszelkiej maści zboczeńców i dlatego są często krzywdzone już w młodym wieku.
Miłość i związki po gruzińsku
Kobiety w Gruzji żyją uwikłane w pruderyjne, konserwatywne i szowinistyczne społeczeństwo. Być może właśnie dlatego tak wiele młodych i zdolnych Gruzinek jedyną nadzieję dla siebie widzi w zdobywaniu dobrego wykształcenia i wyjazdach na zagraniczne studia. Tylko tak mogą poznać świat poza własną bańką, dokonać samookreślenia i – przynajmniej na chwilę – przerwać mechanizm wtłaczania kobiet w tradycjonalistyczne ramki, w których płeć piękna nie ma nic do gadania.
Gruzinki są jednak mocno związane z ojczyzną i po zagranicznym stypendium zwykle wracają do kraju, do swoich tradycyjnych rodzin i tradycyjnych ról. A potem, zgodnie z tradycją, wychowują kolejne pokolenie zdominowanych przez mężczyzn, cnotliwych kobiet. I tak bez końca.
Nawet jeśli Gruzinka do kraju nie wróci, to jest wielce prawdopodobne, że za granicą zechce związać się z rodakiem. Dlaczego? Choćby z powodu różnic kulturowych – zamiast docierać się w związku z obcokrajowcem, niejedna Gruzinka woli wyjść za swojego, bo wie, co ją wtedy czeka i jakie są wobec niej oczekiwania. Ma świadomość, że to ona będzie chodzić do pracy i utrzymywać rodzinę, a mąż, niczym typowy kai biczo, gruziński dresiarz, będzie ciągle siedział w domu, codziennie spraszał kolegów na picie, ćpanie i imprezy, podczas których ona będzie im usługiwać. Kobieta w Gruzji jest często zdradzana i niekochana, mimo to nie próbuje znaleźć alternatywnego wyjścia. Dlaczego?
– Nikoloz zdradził mnie z moją przyjaciółką. Pewnie nie raz i pewnie nie tylko z nią. Po cholerę nadal z nim jestem? Przecież i tak nie znajdę lepszego faceta. Wszyscy są tacy sami – twierdzi Shorena.
Istnieje też inne wyjaśnienie podejścia Gruzinek do wyboru partnera. Może ono wydawać się niedorzeczne, ale jest jak najbardziej serio: przez wieki historia nauczyła Gruzinów, że należy walczyć o przetrwanie własnego narodu i zachować genetyczną ciągłość, dlatego z braku laku ekspaci spotykają się ze sobą nawzajem na zmianę. Trudno wyjść z takiego wsobnego chowu.
Związki Gruzinek z obcokrajowcami
A czy Gruzinki są w ogóle otwarte na związki z obcokrajowcami? I tak, i nie. Sęk w tym, że nie bardzo wiadomo, jak zabrać się do podrywania Gruzinek i randkowania z nimi. Obcokrajowców traktują one raczej jako chwilową fascynację, element zmienny, nietrwały; jako facetów, którzy nie zostaną na miejscu. Obcokrajowcy pracują, prowadzą uporządkowane życie, roztaczają wizję spokoju i dostatku. Niestety piękne sny często przemijają wraz z końcem obowiązków zawodowych przybysza na Kaukazie. Gruzinkom zostają wtedy tylko wyrzuty sumienia, łzy, stracone lata, a nierzadko gromada dzieci.
Gdy mieszkałem w tbiliskiej dzielnicy Wake, co 2–3 tygodnie wpadałem do miejscowego salonu fryzjerskiego, gdzie poznałem Nazi. Piękna 22-latka z dużymi ciemnymi oczami, czarnymi włosami i nienaganną fryzurą przypominała mi hinduskie aktorki z Bollywood. W przeciwieństwie do nich nie tańczyła jednak z szerokim uśmiechem. Co dzień siadywała przed salonem i płakała. Zanim zajęła się pracą w branży urodowej, wiodła zupełnie inne życie. Przez dwa lata mieszkała w Petersburgu. Przez siedem lat była mężatką. Jest mamą dwójki dzieci, których od dawna nie widziała, bo po rozwodzie zostały z ojcem. Nie mają gruzińskiego obywatelstwa. Były mąż Nazi, adwokat, załatwił ją na amen. Wyszła za niego dwukrotnie. Raz nieoficjalnie, w formie porwania, gdy miała 15 lat – członkowie rodziny, przyjaciele i sąsiedzi zgodnie z tradycją usankcjonowali związek, a młodzi zamieszkali razem. Oficjalnie Nazi wyszła za mąż, gdy skończyła 18 lat. Wesele było bajeczne, na 800 osób. Ale krótko po narodzinach dzieci mąż stracił zainteresowanie żoną – jej miejsce było w kuchni i przy dzieciach. Dziewczyna podjęła trzy próby ratowania małżeństwa, w końcu nie wytrzymała. Na odchodne mąż powiedział, że powinna oddać mu pieniądze za wszystkie lata, gdy ją utrzymywał. Obecnie Nazi mieszka sama w niewielkim wynajętym mieszkaniu w Wake. Marzy, by kiedyś kupić własne lokum. W tym celu pracuje po 12 godzin dziennie, w dwóch miejscach. Ze smutkiem wysłuchuje szczebiotów koleżanki po fachu, która fantazjuje o wspaniałym weselu, pięknej sesji ślubnej, wspólnym mieszkaniu i gromadce dzieci. Ma być idealnie. Na zawsze. Nazi wie, że to ułuda. Twierdzi, że nienawidzi mężczyzn i już z nikim się nie zwiąże.
Widać więc, że gruzińskie dziewczyny nie najlepiej reagują na facetów z zewnątrz, bo albo sądzą, albo mają – jak Nazi – dowody na to, że obcokrajowcy zachowują się nie lepiej od lokalsów.
Szalona miłość, rozstanie z hukiem
Z Gruzinami to tak na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony deklarują miłość i szacunek do kobiet, wyrażany w stylu sytuującym Gruzję bardziej w Azji niż w upragnionej Europie. Z drugiej zaś strony oferują swoim rodaczkom tylko szybkie miłości, szybkie śluby, równie szybkie rozwody i w międzyczasie sporo dzieci – chociaż wszystkie instytucje w Gruzji donoszą o malejącej populacji i ponad 160 miejscowościach zagrożonych wyludnieniem (spadek przyrostu naturalnego jest skutkiem rządów Michaiła Saakaszwilego, podczas których wielu mężczyzn trafiło do więzienia).
Tamuna przez sześć lat była zakochana w koledze ze szkoły. Dwa razy z nim uciekła. Raz powiedziała cioci, że jedzie na uczelnię, ale zamiast na zajęcia pognała z lubym do Bakuriani, kurortu na Małym Kaukazie. Rodzice Tamuny szybko się zorientowali, że coś jest nie tak, i wezwali policję, która po całej nocy poszukiwań odstawiła uciekinierów do Tbilisi. Po tygodniu aresztu domowego dziewczyna znowu uciekła, a jak wróciła – to już w ciąży. Zamieszkała z rodziną swojego wybranka, ale po ośmiu miesiącach związek się rozpadł. Po rozwodzie para nadal się spotykała, Tamuna jeszcze dwukrotnie zaszła w ciążę i w obu przypadkach zdecydowała się na aborcję. Relacje z partnerem się pogarszały. Kiedyś Tamuna zadzwoniła na policję, by zgłosić pobicie. Aby uwiarygodnić swoją wersję wydarzeń, specjalnie zadrapała sobie ręce. Były mąż dostał zakaz zbliżania się. Tamuna wróciła do domu rodzinnego, ale wkrótce zostawiła syna pod opieką swojej matki i wyjechała na studia do Europy Zachodniej. Teraz syn Tamuny mówi do babci „mamo”, a matkę, widywaną od wielkiego dzwonu, traktuje jak koleżankę. I wcale nie jest to przypadek odosobniony.
Gruzini zakochują się młodo i kochają szybko. Pod tym pierwszym względem teoria mocno rozmija się z praktyką. Jak podaje Geostat, czyli gruziński urząd statystyczny, małżeństwa w Gruzji są zawierane relatywnie późno: w 1999 r. średnia wieku małżonków wynosiła 25 lat dla kobiet i 28,8 roku dla mężczyzn, w 2009 r. było to odpowiednio 26,5 i 30,2 roku, natomiast w 2019 r. – już 29,7 i 32,6.
W rzeczywistości wiele par pobiera się znacznie wcześniej, w wieku ok. 20 lat. Małżeństwa zalicza się tutaj tak jak ukończenie szkoły średniej czy pójście na studia – w podobnym momencie życia. Ludzie, którzy ledwo odebrali dowód osobisty, zakładają rodziny, a potem błyskawicznie i w liczbach hurtowych produkują następne pokolenie.
Niektóre pary pobierają się jeszcze wcześniej – aż 17% kobiet w Gruzji wyszło za mąż przed ukończeniem 18 lat. Dotyczy to zwłaszcza gruzińskich mniejszości etnicznych, np. muzułmanów z Adżarii i Dolnej Kartlii. Wczesnych małżeństw nie uznaje się w Gruzji za coś złego. Tymczasem z badań UNICEF-u wynika, że mieszkanki Gruzji, które młodo ślubują, pozostają bez dostępu do edukacji, perspektyw zatrudnienia i więzi społecznych. Związki małżeńskie przypominają wtedy klatkę, z której kobiety nie mogą się wyrwać ze względu na konserwatyzm społeczny, brak funduszy i niemal całkowitą podległość mężowi.
Młodzi Gruzini nie myślą o konsekwencjach zawarcia małżeństwa, o wynikających z tego obowiązkach. Ponosi ich szalone uczucie. Miłość w Gruzji zaczyna się niewinnie – od wymiany spojrzeń w restauracji, wspólnego dojrzewania, miejsca zamieszkania, pracy, rodzinnych ustaleń dotyczących tradycyjnego porwania. Potem sprawy toczą się błyskawicznie. W dniu ślubu hałaśliwy kordon aut pędzi na złamanie karku. Świętujący siedzą w oknach samochodu, prawie całkowicie wystając z pojazdów. Wszyscy krzyczą, trąbią, gra muzyka. Szybcy i wściekli strike again! Swoją drogą, taka jazda jest bardzo niebezpieczna, raz mało brakowało, a nowożeńcy staranowaliby mój samochód. Jasne, że można inaczej, ale przeciętni Gruzini pobierają się z pompą, żeby wszyscy widzieli i słyszeli eksplozję ich miłości.
Wedle gruzińskiej tradycji część zaślubin odbywa się w domu panny młodej, a część – w domu pana młodego. Najłatwiej jest, kiedy oboje pochodzą z jednego rejonu, gorzej, kiedy domy dzieli kilkaset kilometrów. Gdy trzeba jechać, nie ma taryfy ulgowej – impreza trwa w trasie. Wesele musi być huczne, przynajmniej na kilkaset osób. Zaproszony przyjaciel zaprasza kolejnych znajomych, a tamci – następnych. Często świętuje cała miejscowość. Na szczęście dla budżetu zakochanych impreza jest fundowana przez gości, bo każdy musi przynieść coś ze sobą. Stroje i makijaże panny młodej i jej orszaku wzbudzają zachwyt. Klasyczna biała suknia bohaterki wieczoru, kuse spódniczki i bardzo wysokie szpilki przyjaciółek – wszystkie panie wyglądają jak boginie. Panowie, idąc z duchem czasu, zwykle wybierają garnitury, lecz często też występują w tradycyjnym stroju kaukaskich wojowników zwanym czochą, na który składają się: bluza (czarna, ale może być także biała) zdobiona wyszyciami i przybornikami na proch, biała zdobna koszula, pas z kaukaskim sztyletem (kindżałem), czarne spodnie i wysokie skórzane buty. W trakcie zaślubin w cerkwi małżonkowie zakładają królewskie korony, uroczystość jest teatralna i wyraża pełną afirmację życia – czego doświadczyłem podczas ślubu z Sophy.
Niedługo po weselu miłość przeciętnej gruzińskiej pary rozkłada się w ekspresowym tempie. Standardem są 20-letnie samotne matki, które wracają do rodzinnego domu z dwójką albo trójką potomstwa, za to bez żadnych perspektyw na zmianę swojej sytuacji. Wiele z nich nie ma z czego się utrzymać – niełatwo znaleźć pracę, gdy ma się małe dziecko, a mężczyźni w Gruzji notorycznie uchylają się od płacenia alimentów. Niektóre młode kobiety mogą jeszcze liczyć na wsparcie bliskich, ale inne są odtrącane przez rodziców, którzy zasłaniają się prostym stwierdzeniem: „To był twój wybór, nie możesz rozbić rodziny”. Kobiety nie mają dokąd pójść, więc trwają w nieudanym małżeństwie, skazane na związek pełen psychicznej i fizycznej przemocy. Muszą znosić to wszystko „dla dobra dzieci”, które dorastają w stresującym, agresywnym środowisku, przez co w przyszłości nie będą w stanie stworzyć zdrowej rodziny.
Powody rozstań gruzińskich małżeństw są prozaiczne: prawdziwe uczucia mylone z chwilową namiętnością, naiwność, niefrasobliwość w kwestii antykoncepcji, odkrywanie wad partnerów i brak oparcia w mężczyznach. Dopóki dziewczyna jest świeżo po ślubie i jest nowa w domu męża, może liczyć na taryfę ulgową. Później problemy zaczynają narastać, a mąż i teściowie, zamiast wspierać, stają się głównym źródłem opresji.
Nieliczne gruzińskie pary, które mają okazję mieszkać ze sobą jeszcze przed ślubem, potrafią tworzyć partnerskie związki z równym podziałem obowiązków domowych. Wtedy Gruzini nie mają problemu, żeby pozmywać naczynia, wstawić pranie, posprzątać. Wszystko zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tuż po ślubie – zgodnie z miejscowym konwenansem sprawy domowe, gotowanie, pranie, sprzątanie, opieka nad dzieckiem spadają wówczas na barki kobiety. Bo w patriarchalnej Gruzji wciąż dominuje przekonanie, że kobiety właśnie do tego służą.
Pod jednym dachem z teściami
Niezrozumiałe dla ludzi z Zachodu może być staromodne trwanie Gruzinów w domu rodzinnym. Wynika to głównie z powodów materialnych (ludzi nie stać na życie na własny rachunek), ale także kulturowych.
Wyprowadzka od teściów, gdzie para zwyczajowo zamieszkuje po ślubie, jest dla Gruzinki średnio wyobrażalna. W domu męża ma ona do pomocy, również przy dzieciach, całe zastępy kobiet (choć też nie zawsze, bo teściowe mają w zwyczaju odstawiać wnuki na boczny tor, aby zrobić na złość nielubianej synowej). Gruzini mieszkają wielopokoleniowo, niekiedy oprócz matki i babci w domu są jakieś ciotki – normą jest siedem czy osiem osób w 2–3-pokojowym mieszkaniu.
Kiedy w trakcie pandemii na pewien czas zamieszkaliśmy w Polsce, Sophy musiała opiekować się naszą córką bez wsparcia innych kobiet z rodziny. Oczywiście moja mama i ja pomagaliśmy w codziennych obowiązkach, ale to nie było to samo, co Sophy otrzymałaby od bliskich w Gruzji. Sytuacja była dla niej nienaturalna. Dla mnie – przeciwnie, ja takiego wsparcia nie lubię, czuję się wtedy piątym kołem u wozu. Wolę działać jak samotny wilk, bo przywykłem do samodzielności; nie lubię przyjmować poleceń, wysłuchiwać niekonstruktywnej krytyki, nie proszę o pomoc, nie obarczam innych swoimi problemami. W Gruzji działa to dokładnie odwrotnie: wszyscy żyją w kupie, nikt nie jest sam i każdy może liczyć na wsparcie. A zarazem jest kompletnie zbity z pantałyku, gdy tylko musi zmierzyć się z czymś na własną rękę.
Jeżeli już zdarzy się, że żona proponuje dorosłemu facetowi: „Wyprowadźmy się na swoje”, w odpowiedzi słyszy zwykle: „Nie, bo mamusia tego nie zniesie, dostanie zawału, jak się wyniosę, nawet gdyby to miało być blok obok”. Gruzińskiemu maminsynkowi nie przeszkadza to, że pod dachem jest cała familia i każdy może w dowolnej chwili bez pukania wejść do pokoju.
Matka jest święta
Gruzini chcieliby być bardzo dobrzy dla swoich kobiet i bardzo bogaci, aby zapewnić im godny byt. Nie potrafią jednak tego osiągnąć i dzieje się tak nie bez przyczyny. W Gruzji kwitnie kult boskich księciuniów, którzy niestety często nie mają nic do zaoferowania, nie poczuwają się do obowiązków, nie garną się do pracy, nie mają paru lari, żeby zaprosić dziewczynę na kawę, a swoją żonę chcą widzieć wyłącznie w domu, przy dzieciach, bo taki model rodziny został im wpojony. Co zaskakujące, to matki wychowują gruzińskich mężczyzn tak, by czuli się panami świata. Syn jest najważniejszy, jest przyszłością rodziny. Mamusia, wychowująca syna na przyszłą głowę domu, ma z nim najsilniejszą więź – która powinna być mocniejsza niż więź syna z innymi kobietami. Tak powstają następne pokolenia szowinistów, mężów kolejnych udręczonych kobiet.
Kultura w Gruzji jest paternalistyczna, mimo że narodowa symbolika i wierzenia sprawiają odwrotne wrażenie: św. Nino to patronka Gruzji i wyznawanego tu chrześcijaństwa, XII-wieczna królowa Tamar była jednym z najwybitniejszych władców w okresie gruzińskiego Złotego Wieku, a nad spokojem narodu czuwa Kartlis Deda – Matka Gruzja, przedstawiona w Tbilisi w formie majestatycznego pomnika kobiety z mieczem dla wrogów i czarą wina (fachowo naczynie to nazywa się po gruzińsku piala) dla przyjaciół.
Matka jest w Gruzji faktycznie święta, lecz szacunek wobec niej nie odnosi się już do pozostałych kobiet. W sklepie kasjerka obsłuży najpierw mężczyznę, nawet jeśli przyszedł tylko po paczkę fajek, a nie kobietę, która zdążyła wyłożyć swoje zakupy na ladę. Podczas supry (tradycyjnej gruzińskiej biesiady) kobieta zajmuje się przygotowaniem i podawaniem jedzenia. Potem zaś nie uczestniczy w zabawie, a jeśli już, to przy osobnym stole, skąd obserwuje kątem oka, czy aby nie jest potrzebna do dalszego usługiwania. „Jacy Gruzini wspaniali, jacy gościnni” – zachwyca się turysta. A co kryje się za fasadą? Zniewolona kobieta.
Tradycyjny podział ról jest w Gruzji niekiedy posunięty do granic absurdu. Przekłada się to na relacje miłosne i seksualne, ale również społeczne, chociażby zawodowe. Mam tu przykład z własnego turystycznego podwórka. Jestem właścicielem biura podróży Tamada Tour i jako mężczyzna cieszę się w Gruzji posłuchem. „Skręcamy tu” – mówię, a kierowca jedzie zgodnie z dyspozycją. Mam zresztą wspaniałych kierowców, z którymi współpraca jest ogromną przyjemnością. Ale wiem, że nie każdy ma tyle szczęścia. Słyszałem o przewodniczkach po Gruzji, które z powodu lokalnego podejścia do kobiet borykają się z trudnościami w codziennej pracy. „Nie rozkazuj mi, sam wiem, którędy jechać” – sarkają panowie za kółkiem, a potem gubią drogę, ale do błędu oczywiście się nie przyznają. Panuje przekonanie, że faceci zawsze wiedzą wszystko najlepiej, kobiety natomiast nie powinny zabierać głosu, a już na pewno wymądrzać się w domu lub poza nim.
Tradycja odporna na rewolucje
Problemy gruzińskich kobiet tkwią w lokalnej obyczajowości – i to ona powinna przejść rewolucję, aby cokolwiek się zmieniło. Czy to w ogóle możliwe? Legislacyjnie Gruzja uznaje zasadę równości płci i potępia dyskryminację bez względu na jej podłoże. Ale czy przepisy znajdują odzwierciedlenie w realnym życiu? No właśnie. Samo prawodawstwo nie wystarczy – zwłaszcza że aż 82% Gruzinek nie wie, iż obowiązujące w kraju przepisy chronią ich prawa…
Wielu mieszkańców Gruzji nie chce albo nie może rozwijać się intelektualnie i społecznie, nie podąża za rytmem współczesnego życia, co hamuje pożądane przeobrażenia. Gruzińskie społeczeństwo stale zmaga się także ze spuścizną komunizmu, który jeszcze silniej ugruntował w ludziach przekonanie, że mężczyzna ma zawsze rację i rządzi w domu – tak było zwłaszcza w rodzinach robotniczych. Liczne problemy nie znajdą rozwiązania, dopóki obecne pokolenie, pamiętające stare reguły obyczajowej gry, nie zostanie zastąpione.
Jednak przemiana cały czas trwa. Tradycyjny model rodziny ewoluuje, rośnie samoświadomość kobiet, ich aktywność społeczna i zawodowa. W 2014 r. Irma Daushvili otrzymała Nagrodę Równości Płci dla najlepszej przedsiębiorczyni – prowadzi firmę z branży obróbki okien i drzwi i zatrudnia ok. 100 osób. Phikria Margiani, dyrygentka chóru kobiecego z wioski Udabno, doprowadziła z kolei do uruchomienia przez lokalne władze autobusu do najbliższego miasteczka. – Kobiety mogą przynieść prawdziwą zmianę, jeśli się na to zdecydują – przekonuje Irina Pkhoveliszwili, która przewodniczy pierwszemu stowarzyszeniu kobiet – rolników w Kachetii.
Od 2001 r. w Gruzji działa organizacja UN Women in Georgia, która we współpracy z Norwegią i Komisją Europejską interweniuje w sprawach przemocy wobec kobiet i ekonomicznego upodmiotowienia kobiet, pracuje na rzecz pokoju, bezpieczeństwa, wsparcia międzyrządowego i uwzględniania problematyki płci w krajowym planowaniu i budżetowaniu. Między innymi dzięki takim działaniom w 2014 r. odbyło się w Tbilisi kilka konferencji na temat praw kobiet, dyskryminacji, przemocy płciowej i domowej. Zagadnienia te wciąż stanowią jednak novum, a dyskusje są raczej ostrożne, bo nikt nie wie, jak zareagują duchowni z Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego.
Hołdowanie tradycyjnym wartościom jest w Gruzji powodem do dumy. Podejście to oczywiście nie toruje drogi dla liberalizacji obyczajów, oczekiwanej przez bardziej progresywną część społeczeństwa. Tylko czy rewolucja obyczajowa jest w zasadzie potrzebna z perspektywy samych Gruzinów? I co dokładnie miałaby zmienić?
Sytuacja kobiet w Gruzji oczami Gruzinki
Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że całemu gruzińskiemu społeczeństwu zależy na wyplenieniu prostytucji, gwałtów, przemocy seksualnej i innych form przemocy wobec kobiet. To jednak skrajności, od których chcę teraz na chwilę abstrahować, aby rozważyć inną myśl: a może Gruzinkom wygodnie jest tak żyć, praktykować tradycjonalistyczny styl życia? Może nie widzą w nim nic złego i dlatego nie podejmują walki o przyszłość kolejnych pokoleń? W końcu jeżeli od urodzenia żyjemy w określonych warunkach, to traktujemy je jako normalność, potrafimy w tej normalności egzystować i tylko osobom spoza naszego świata wydaje się, że nasze życie jest takie czy owakie. Jak to wygląda w rzeczywistości?
Niektóre Gruzinki rzeczywiście nie wyobrażają sobie innego życia, lubią je i nie widzą specjalnej potrzeby, by wywoływać społeczną burzę w relacjach damsko-męskich. Wychowywane w rodzinach złożonych z autorytarnego ojca i posłusznej matki, kierują podobne oczekiwania wobec swoich współmałżonków. Nie mają innych wzorców do naśladowania, więc powielają to, co wyniosły z domu, i tego nie kwestionują.
Zarazem duża część postępowych dziewcząt i młodych kobiet jest dokładnie przeciwnego zdania – krok po kroku starają się one walczyć o swoje prawa, bo przede wszystkim chcą mieć wolność wyboru i decydowania o sobie.
Gruzinki żyją pod ciągłą kontrolą ze strony ojca, braci, kuzynów, dziadków, potem męża i teściowej. Imprezy czy nocowanie u koleżanki są wykluczone. Kiedy dziewczyna kończy późno zajęcia na uniwersytecie i o dwudziestej pierwszej nie ma jej jeszcze w domu albo kiedy spotyka się z przyjaciółkami – jest od razu bombardowana telefonami od zmartwionej cioci, babci albo innej krewnej, która domaga się jej natychmiastowego powrotu. Nadmierna troska wynika oczywiście ze strachu o dziewczyny, które nie mogą w Gruzji czuć się bezpiecznie. Ta sama troska potrafi jednak przerodzić się w koszmarne więzienie, którego rygor zaostrza się po ślubie.
Zdarza się, że kobiety w Gruzji żyją w niemal całkowitej izolacji i poddaństwie. Nie jest to oczywiście regułą, raczej wyjątkiem, za to dość wyrazistym kulturowo. W takich domach, w takich rodzinach kobieta żyje niczym w szklanej bańce, przykuta do niej mentalnym łańcuchem. Nie może robić tego, co chce, ani nawet budzić się, kiedy chce. Nie może nigdzie ruszyć się bez zgody męża czy teściów. Musi pytać o zgodę, gdy chce skoczyć do sąsiadki po cukier, do przyjaciółki na kawę albo do galerii handlowej po zakupy. Jak się umaluje, od razu jest afera z podejrzeniem o zdradę. Gdy wyda na coś własne pieniądze, jest atakowana posądzeniami i pretensjami – kiedy Mari kupiła na raty smartfon, rodzice zasypywali ją pytaniami, skąd go ma, kto i dlaczego jej go sprzedał. Częste są małżeńskie konta na Facebooku, bo mąż ma potrzebę nieustannego monitorowania poczynań żony, sprawdzania, z kim i o czym ona pisze, czy go nie zdradza.
– Mój mąż określał czas, jaki mogę spędzić w parku z psem albo na spotkaniu z przyjaciółmi. Miałam ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym, ze znajomymi i krewnymi w mediach społecznościowych i przez telefon. Mąż często zabierał mój telefon i go ukrywał – wyznała anonimowo Gruzinka cytowana w raporcie „National Study on Violence against Women 2017”.
Gruzinki nie zgadzają się na takie traktowanie, ale nie zawsze mają wpływ na swój los. Wiele jest zaszczutych i bezsilnych. Te, które mają już zupełnie dosyć, podejmują niełatwą walkę o wolność.
Współczesne mieszkanki Gruzji z większą śmiałością zdobywają wiedzę seksualną i randkują, ale znacznie ważniejsze jest to, że rozumieją kulturową pułapkę swojego położenia i próbują z niej umknąć. To trwa, ponieważ równość płci irytuje gruzińskich mężczyzn, którzy nadal woleliby stać ponad kobietą, którzy nie potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji i potrzebują dużo czasu, aby przywyknąć do zmieniającej się struktury społeczno-kulturowej.
Gruzinki doskonale rozumieją te wyzwania, dlatego do kolejnych reorientacji obyczajowych zmierzają z dużą dozą cierpliwości i ostrożności. Robią to, jeśli nie dla siebie, to przynajmniej dla swoich córek, wnuczek, prawnuczek. Pragną dla nich życia innego niż z facetem, który nie kiwnie nawet palcem przy obowiązkach domowych, wykorzysta je w łóżku, a potem będzie tylko żłopał wino i oglądał się za seksownymi turystkami…
Podryw po gruzińsku – w mroku kulturowych stereotypów
Gminna wieść w Gruzji niesie, że wszystkie Słowianki to niewyżyte seksmaszyny, przy których chowa się Samantha Jones. Wiedzą to nawet młodzi chłopcy, którym ojcowie fundują prostytutki. W efekcie kaukascy wojownicy w starych mercedesach, brzuchaci lub chuchrowaci macho w nieśmiertelnych bezrękawnikach, nieustannie polują na podróżniczki z Europy. Najchętniej celują w panie blondwłose – bo właśnie blond seksbomby widzieli w pornosach i myślą, że taki kolor włosów od razu czyni kobietę gotową na łóżkowe zabawy. Fakty są mało istotne. Zaślepiony pożądaniem facet uruchamia blond radar i zaczyna łowy. Przynęta? Mityczny gruziński temperament i hektolitry komplementów. Między sobą i w otoczeniu pań z zagranicy Gruzini przechwalają się swoimi umiejętnościami, przygodami z Rosjankami czy Ukrainkami i podrywają, aż miło. Czasem ten podryw przybiera mroczną postać… „Pójdziesz ze mną na kawę?” – zagaduje niewinnie Gruzin. „Pójdę” – mówi ona. „Aha, czyli będzie ruchanie” – myśli Gruzin.
Bardzo częste są opowieści o taksówkarzach, którzy tak wkręcili się w zaloty, że nie chcieli wypuścić pasażerki z taksówki i zamiast zawieźć we wskazane miejsce, próbowali zaprosić dziewczynę na randkę albo od razu na seks. Wbrew jej woli, rzecz jasna. Do tego zagadnienia jeszcze wrócę.
Internet aż huczy od wpisów turystek, ekspatek czy wolontariuszek z Polski i nie tylko, które podkreślają, że w Gruzji nie można swobodnie ruszyć się z domu bez podrywów ze strony jurnych facetów. Ostatnio gruzińskie social media zelektryzował post z prośbą o pomoc napisany przez osobę, której przyjaciółka padła podczas zwiedzania Gruzji ofiarą stalkingu. Jakiś Gruzin stał pod jej drzwiami, walił w nie i wrzeszczał, by go wpuściła. Zawiadomieni o sprawie policjanci pojawili się na miejscu, a po ocenie sytuacji stwierdzili: „Tak to wygląda, gdy Gruzinowi za bardzo spodoba się dziewczyna”.
Z jakiego powodu dochodzi do takich sytuacji? Winne są różnice kulturowe, stereotypy i… niewypowiedziane na głos potrzeby gruzińskich mężczyzn. Gruzinom w rodaczkach nie podoba się tylko jedno: niepewność. Relacje damsko-męskie przypominają tu narodowy taniec kartuli, który polega na budowaniu napięcia i przyciąganiu ciał bez wymiany spojrzeń czy dotyku. Gruzinki opanowały tę grę do perfekcji. Są wyniosłe i prowokują mężczyznę do przejęcia inicjatywy. Ale nigdy nie wiadomo, czy są nim zainteresowane, czy nie. Nawet jeśli tak – nie dają tego po sobie poznać, wskutek czego uchodzą za oziębłe, wręcz aseksualne. Identycznie wygląda to w przestrzeni wirtualnej. Aplikacja randkowa Tinder jest w Gruzji dostępna, ale niepopularna, ludzie krygują się z niej korzystać, zagadywać do osób, które im się podobają. TikTok też istnieje, ale gruzińskie influencerki skupiają się raczej na niewinnych trendach, jak odtwarzanie układów tanecznych czy pokazywanie ubrań i kosmetyków. Latem zdarza się, że tańczą do kamery w bikini, ale nie ma w tym wyuzdania, nawet dyskretnego pokazywania tego i owego. Ich rówieśnicy wolą natomiast pozować z samochodami albo nad talerzem ulubionego obecnie street foodu, czyli shaurmy. Między potencjalnymi parami nie ma porozumienia już na bardzo wstępnym etapie, dziewczyny i chłopaki nadają na innych falach. Gdy ktoś pragnie porzucić status singla, zaczynają się schody, bo jak tu dotrzeć do zamkniętej w sobie panny, zasłoniętej kotarą niewinności? Gruzinów to wszystko męczy, bo – jak to faceci – nie lubią się domyślać, a wolą konkrety. Dlatego preferują relacje z kobietami z zagranicy, z innego kręgu kulturowego, które wykładają kawę na ławę i są bezpretensjonalne w wyrażaniu myśli i emocji.
Namiętnych mężczyzn przyciągają zarówno otwarte ekstrawertyczki, jak i szukające akceptacji introwertyczki. Wystarczy jedno spojrzenie za dużo, uśmiech, zgoda na kawę albo oprowadzenie po mieście – i już kobieta jest złapana w sidła. W każdym przypadku Gruzini wiedzą, jak się zachować i co powiedzieć, żeby ich zakusy przyniosły oczekiwany efekt.
Błędne przekonanie Gruzinów, że wszystkie cudzoziemki są łatwiejsze do poderwania, prowadzi czasami do katastrofy. Kobieta nieobeznana z gruzińską obyczajowością i niedostatecznie asertywna może nieświadomie stać się ofiarą seksualnej gry. Wielu Gruzinów nie widzi nic złego w dotknięciu atrakcyjnej kobiety albo natarczywym przyglądaniu się jej. Niezwykle cienka potrafi tu być granica między niewinnym podrywem a molestowaniem o nierzadko tragicznym finale…
Przemoc seksualna w Gruzji
Molestowanie seksualne w Gruzji jest, jak podaje lokalny rząd, jedną z najczęstszych przyczyn dyskryminacji kobiet, jak również mężczyzn – choć ofiarami przestępstwa są w większości dziewczęta i młode kobiety, Gruzinki i turystki. Według informacji gruzińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ofiary mają przeważnie od 16 do 45 lat, a sprawcy – od 17 do 55.
Kary za molestowanie seksualne w Gruzji
W grudniu 2020 r. Rada Europy przedstawiła wyniki badania poświęconego wymierzaniu przez Gruzję sprawiedliwości za przestępstwa przemocy seksualnej wobec kobiet. Na jaw wyszło, że przez zaledwie dwa lata, od czerwca 2017 r. do maja 2019 r., policja otrzymała 361 zgłoszeń dotyczących przemocy seksualnej, z czego zbadano 251 spraw. Wydano jedynie 26 wyroków, 20 napastników uznano za winnych.
Jeszcze w 2019 r. wdrożono natychmiastowe poprawki do Kodeksu administracyjnego Gruzji. Doprecyzowano definicję molestowania seksualnego – wcześniej uważano za nie tylko gwałt, obecnie jest to każde niepożądane zachowanie seksualne wobec innej osoby, które uwłacza jej godności, jest wrogie, poniżające, obraźliwe, wzbudza strach i poczucie zagrożenia. Ponadto wprowadzono szereg kar za molestowanie: grzywnę 300 GEL (ok. 370 zł) lub 500–800 GEL za molestowanie seksualne małoletniego, kobiety w ciąży albo osoby niepełnosprawnej, a w przypadku powtarzających się naruszeń – kolejną grzywnę w wysokości 500, 800 bądź 1000 GEL, karę prac społecznych na okres 1 miesiąca i 10-dniowy areszt z możliwością przedłużenia w określonych okolicznościach.
Kary za molestowanie i nowelizacja prawa tylko częściowo zdają egzamin, bo w Gruzji nadal dochodzi do napaści seksualnych na kobiety. Od maja 2019 do września 2020 r. gruzińska policja odnotowała kolejne 43 przypadki molestowania seksualnego. O wielu incydentach ani organa ścigania, ani opinia publiczna prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą. Poszkodowane kobiety nie zawsze zgłaszają sprawy na policję – ze wstydu i strachu przed napiętnowaniem i niesłusznym oskarżeniem, z bezsilności, z obawy przed potencjalnie brutalną reakcją bliskich albo… dlatego że są dziećmi, nie potrafią walczyć o swoje prawa, nie znają ich i nie otrzymują odpowiedniego wsparcia od dorosłych opiekunów. Innym powodem może być fakt, że część spraw gruzińska policja zamiata pod dywan…
Ataki seksualne w Gruzji nie tylko w taksówce
Do molestowania seksualnego w Gruzji dochodzi w różnych miejscach i warunkach. Za najbardziej ryzykowne uchodzą kluby nocne, taksówki i autostopy, ale niebezpieczeństwo może czyhać także na ulicach, w hotelach, prywatnych domach i obiektach publicznych, takich jak baseny, łaźnie, sauny czy gabinety SPA.
Od historii skrzywdzonych kobiet roi się w grupie „Safe Tbilisi” na Facebooku. Można tam przeczytać choćby relację turystki Rachel Wright z sierpnia 2021 r.: „Po prostu szłam sama po moście i zostałam napadnięta. Mężczyzna podkradł się do mnie, szarpnął mną, po czym chwycił mnie za krocze i klatkę piersiową”. W tym samym miesiącu inny użytkownik donosił o duńskiej turystyce, którą odurzono, porwano i zgwałcono.
Ostatni głośny przypadek molestowania kobiety przez taksówkarza w Tbilisi zdarzył się na początku września 2021 r., w nocy, w okolicy jeziora Lisi. Zaatakowana doznała m.in. bolesnych obrażeń głowy, ale na szczęście zdołała odeprzeć napastnika gazem pieprzowym i wezwać policję. Nie było to jednostkowe zdarzenie.
31 maja 18-letnia Mariam Begiashvili napisała na Facebooku, że 47-letni taksówkarz z Tbilisi molestował ją seksualnie, zadawał poniżające pytania i komentował wygląd jej ciała. „Miałam szorty, on nagle położył mi rękę na kolanie. Powiedział, że chce mi się bliżej przyjrzeć, i poprosił, żebym usiadła obok niego. Byłam tak przerażona, że znieruchomiałam, nie mogłam odpowiedzieć, nie mogłam zdjąć jego ręki z kolana. Potem złapał mnie za rękę. Powiedziałam drżącym głosem: »Nie chcę«, ale on cały czas mówił o moim ciele” – napisała Begiashvili. Zgłosiła sprawę na policję, taksówkarz został zwolniony z pracy i otrzymał karę grzywny. To jednak nie wymaże z pamięci dziewczyny traumatycznego doświadczenia…
Żadna z tych historii nie jest zmyślona i mam tego pełną świadomość. Osobiście znam co najmniej kilka dziewczyn i kobiet, dla których przejazd taksówką w Gruzji skończył się nieprzyjemnościami. Jednej znajomej napastliwy taksówkarz pozostawił na ciele bolesne sińce, innej nie chciał wypuścić z auta – zablokował drzwi i zaczął ją głaskać po twarzy. Znam sprawę również z drugiej strony: pewnego razu jechałem taksówką i kierowca zaczął nagle podnieconym głosem mówić, jak by to nie trachnuł urodziwej turystki, którą właśnie mijaliśmy (trachać to po rosyjsku mniej więcej „wyruchać”, „zerżnąć”).
Tysiące kobiet, zarówno młodszych, jak i starszych, twierdzi, że podczas podróży taksówką w Gruzji nie czuje się bezpiecznie. Kiedyś gruzińskie matki często wysyłały dzieci do szkoły taksówką, teraz nie milkną głosy pełne obaw o pociechy. W sierpniu 2021 r. powstała w Gruzji usługa taksówkowa TaxiWoman, kierowcami są wyłącznie kobiety, a pasażerami – kobiety i dzieci do 16. roku życia. Usługa spotkała się z bardzo pozytywną reakcją kobiet i zdecydowanie negatywną ze strony mężczyzn, którzy uznali ją za seksistowską. „Spotykamy się ze zwykłą dyskryminacją” – napisał użytkownik Nikoloz Antadze na profilu TaxiWoman na Facebooku. Użytkownik Kolbaia skwitował rzecz słowami: „Gdyby mężczyźni zrobili to samo i powiedzieli, że to firma tylko dla mężczyzn, [kobiety powiedziałyby] »Boże, jesteś taki bigoteryjny, seksistowski, prorosyjski, wsteczny«”. Mieszkańcy Gruzji zarzucają sobie wzajemnie, że to działania wymierzone w równość płci. Rację należy przyznać obu stronom, ale molestowanie w taksówkach, któremu trzeba czym prędzej położyć kres, to zjawisko niepodważalne. Czy pomysły w rodzaju TaxiWoman rozwiążą problem? Trudno powiedzieć, bo to nie pierwsza taka próba – już w 2012 r. w Tbilisi na podobnej zasadzie działało Pink Taxi, które cieszyło się sporą popularnością (przeciętnie zamawiano 160 kursów dziennie), lecz zakończyło działalność, gdy okazało się, że również mężczyźni korzystają z usługi i zasiadają za kierownicą…
O ile w taksówkach można jeszcze wdrożyć dodatkowe zabezpieczenia, o tyle kierowców zabierających autostopowiczów nie sposób w żadnym zakresie kontrolować. Podwózki prywatnym autem są na Kaukazie powszechne wśród miejscowych i turystów. Ci drudzy szukają sposobów na tanie podróże, a przy okazji mają nadzieję doświadczyć słynnej gruzińskiej gościnności. Są otwarci na nowe znajomości i skłonni zatrzymać się na zakrapianą suprę – a nawet nocleg – u zupełnie obcych ludzi. Takie przygody mogą mieć różne, czasem fatalne konsekwencje. Słyszałem też o przewodniczkach turystycznych, które w nocy taranowały drzwi pokojów hotelowych, aby obronić się przed kierowcami autokarów, którzy myśleli, że zaraz ulżą swojej chuci…
Krwawe samosądy zamiast rozwiązań prawnych
Bez względu na okoliczności każdy czyn molestowania seksualnego to przestępstwo. Wstrętne i ohydne, a dla ofiary – poniżające i mogące prowadzić do najgorszego. W lutym 2021 r. 14-letnia dziewczynka z Kobuleti na zachodzie Gruzji popełniła samobójstwo po wielokrotnym gwałcie, którego dopuścił się 24-letni mężczyzna. Zaangażowana w sprawę organizacja Human Rights Partnership stwierdziła, że do tragedii by nie doszło, gdyby lokalne instytucje pożytku publicznego prawidłowo wykonywały swoją pracę. Winą należałoby też obarczyć miejscową prokuraturę, która ferując wyrok, nie dopatrzyła się w sprawie znamion gwałtu. Jednocześnie na jaw wyszedł inny problem, równie częsty w gruzińskim społeczeństwie: matka dziewczynki wyznała, że po gwałcie córki była zastraszana oraz fizycznie i psychicznie maltretowana przez upokorzonych krewnych, w dodatku bratankowie teścia pobili jej syna. Czy to jedyne takie zdarzenie w kraju? Nie.
Przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna nadal jest w Gruzji tematem tabu – mimo że prowadzi do niewyobrażalnych tragedii, wobec których ani władze, ani miejscowe organizacje, ani samo społeczeństwo nie wypracowały dotąd konstruktywnych rozwiązań. Nieuzasadniona brutalność w obronie honoru rodziny i nierzadko krwawe odwety za splamienie dobrego imienia krewnych są od wieków wpisane w kaukaskie życie, a tam, gdzie ludzie bywają na bakier z postępem – szczególnie dostrzegalne i trudne do zwalczenia.
Rozprawienie się z molestowaniem seksualnym i innymi formami przemocy w Gruzji nie jest łatwe. W dyskursie politycznym tematem zajęto się na poważnie dopiero w 2019 r. Wcześniej organizacje rządowe i pozarządowe milczały, kierując się zasadą: „Co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu, pozostaje prywatną sprawą rodziny, w którą nie należy się mieszać”.
Seksturystyka i prostytucja w Gruzji
W powyższym kontekście warto nadmienić, że sprawcami i ofiarami przemocy seksualnej nie zawsze są Gruzini. Przykładów nie trzeba szukać daleko: w lutym 2019 r. 8-latka została zaatakowana przez dorosłego turystę z Ukrainy w hotelu w Batumi, a w 2020 r. w łaźniach siarkowych w Tbilisi pracujący tam Meksykanin dopuścił się molestowania hiszpańskiej turystki.
Skąd to się bierze? Być może wszędzie na świecie są osoby skłonne do podobnie patologicznych zachowań i Gruzja jako kraj nie ma z tym żadnego związku. A może jest dokładnie odwrotnie: żądni wrażeń turyści celowo jadą do Gruzji, by sobie poużywać. Jak już wspomniałem, prostytucja w Gruzji jest nielegalna, ale łatwo dostępna dla każdego, kto ma pieniądze.
Seksturystyka w Gruzji kusi zwłaszcza Irańczyków, Turków i Arabów wyznania muzułmańskiego. W okolicach Batumi, m.in. w Gonio, a także w Kutaisi i Tbilisi odwiedzają oni tajne sex shopy i bary „z panienkami” – można tu coś zjeść i wypić, a potem iść do łóżka pod obcym niebem, z którego Allah nie widzi, co się wyprawia. Usługi seksualne w Gruzji są świadczone również w salonach tajskiego masażu, chociażby w dzielnicy czerwonych latarni w Batumi. Z pozoru zakład wygląda na typowy gabinet masażu, ale pracujące tu kobiety z Uzbekistanu czy Chin są jednocześnie prostytutkami, które za 50 albo 100 lari mogą zaoferować chętnym „masaż z happy endem”. Przechodząc ostatnio koło takiej agencji, zauważyłem mężczyznę, który przez uchylone drzwi dopytywał, czy będzie „full sex”, ale kobieta twardo odparła: „only massage”. Czy to znaczy, że sytuacja się poprawia, a przybytki płatnej miłości znikają? Niekoniecznie. Tamta kobieta mogła udzielić odpowiedzi przeczącej w obawie, że klient to w rzeczywistości tajniak z policji. Służby doskonale znają problem i regularnie przypuszczają obławy w celu rozbicia mafijnego biznesu. On jednak, unieszkodliwiony w jednym miejscu, zaraz otwiera się kawałek dalej. Gdy byłem w Batumi w sierpniu 2021 r., zauważyłem, że wiele gabinetów masażu upadło, najpewniej wskutek pandemii COVID-19. Lecz popyt ani podaż wcale nie zniknęły. Seksturystyka rzadko kwitnie w hotelach, bo nikt nie chce mieć nieprzyjemności w razie policyjnej kontroli. Powstają za to bary będące przykrywką dla burdeli. A wszystko to dzieje się w kraju bardzo religijnym, między cerkwią a meczetem.
Seks za pieniądze jest dostępny też w Tbilisi, choćby w dzielnicy Temka. Prostytutki stoją przy szosie, ale nikt niczego z tym nie robi. Podobnie jest zresztą w innych krajach – w Polsce panie czekają na klientów między Magdalenką a Jankami, na trasie na Konin albo na drodze nr 10 pod Bydgoszczą. Czy ktoś interesuje się losem tych kobiet? Czy ktoś się zatrzyma, żeby zapytać, czy nie potrzebują pomocy, czy nie stoją tam pod przymusem? Nie.
Istnienie sekretnych miejsc schadzek dla spragnionych seksu i niemalejąca liczba prostytutek przy drogach zwracają uwagę na nasilający się w Gruzji problem handlu ludźmi. Chociaż według amerykańskiego Biura Departamentu Stanu Gruzja spełnia minimalne standardy określone w ustawie przeciwdziałającej handlowi ludźmi (Trafficking Victims Protection Act), w ostatnich latach wzrasta liczba doniesień o obrocie żywym towarem (w grupie tej są także dzieci). W Iranie, który nie spełnia standardów powyższej ustawy, prostytucja jest nielegalna, a cudzołożnice karze się śmiercią – w Gruzji płeć piękna nie musi się obawiać o życie, toteż właśnie tam trafiają mafijne przerzuty tanich, łatwo dostępnych pracownic seksualnych.
W samym tylko Tbilisi funkcjonuje obecnie ponad 20 irańskich, tureckich i arabskich klubów nocnych, które są jednocześnie domami publicznymi.
– Oczywiście, mamy Iranki, wszystkie grupy wiekowe, wszystkie gusta. Trochę droższe od Gruzinek, ale wciąż dostępne dla ciebie. Mamy też Rosjanki, Czarne, Ormianki. Jesteśmy tu, by służyć. Ceny wahają się od 40 do 200 dolarów, nocleg płatny dodatkowo – powiedziała gruzińska burdelmama reporterowi portalu IranWire, który postanowił zbadać sprawę tbiliskich klubów ze striptizem.
Podobne podziemia seksualne istnieją w wielu miejscach na całym świecie. Jednak Gruzja, ze swoją temperamentną obyczajowością i skłonnością do przymykania oka na akty łamania prawa, wyjątkowo silnie przyciąga ludzi, którzy pragną dać upust najbardziej ordynarnym żądzom.
Czy wycieczki do Gruzji są niebezpieczne?
Wszystkie powyższe informacje mogą budzić olbrzymi lęk w turystach marzących o wycieczce do Gruzji i powodować, że zarzucą oni swoje podróżnicze plany. Czy jednak słusznie? Czy w Gruzji jest niebezpiecznie i czy turystę czeka na każdym kroku jedynie ryzyko? Oczywiście takie myślenie byłoby krzywdzącym uproszczeniem.
W dowolnym zakątku świata możemy być narażeni na podobne niebezpieczeństwa, ale znaczną część z nich jesteśmy w stanie zminimalizować przez świadome, rozważne zachowania. Nie jeździć samochodem z nieznajomymi, nie nocować u obcych, nie dać się podrywać czy naciągać na „wyjątkowe okazje”, nie prowokować rozmów ani sytuacji o erotycznym podtekście, nie nawiązywać przygodnych relacji… Naturalnie, nie zawsze odpowiadamy za to, co się wydarzy. W wielu przypadkach mamy jednak choć minimalny wpływ na to, aby nie znaleźć się w groźnej sytuacji. W tym kontekście polecam uwadze także mój ogólny poradnik: Gruzja – informacje praktyczne. Dokumenty, szczepienia, bezpieczeństwo, transport, ceny.
O Gruzji powiedziano już dużo dobrego, a wszystkie pozytywne opinie są zdecydowanie prawdziwe. Serial „Czterej pancerni i pies”, książki Ryszarda Kapuścińskiego albo Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera, rozmaite blogi i filmy przedstawiają Gruzję i Gruzinów w wielu superlatywach. Ja sam kocham Gruzję – ojczyznę moich przodków, mój dom, który cenię za niezliczone rzeczy: przyrodę i architekturę, tradycje kulinarne, winiarskie, muzyczne, literackie, lokalny styl życia, poczucie wolności. Dlaczego zatem pokazuję ten kaukaski kraj z drugiej strony? Dlaczego pochylam się nad trudnymi tematami?
Artykuły takie jak niniejszy czy książki poruszające zbliżone zagadnienia, takie jak „Pokazucha” Stasi Budzisz, mogą psuć wyidealizowany obrazek Gruzji. Mogą wywoływać niezadowolenie, bunt, niezgodę. Mogą irytować Gruzinów, którzy obrażają się czasami na to, jak zostali przedstawieni, zarzucając autorom publikacji niepotrzebne wsadzanie kija w mrowisko i przekonując, że przecież u nich wcale nie jest tak, jak napisano w tekście albo pokazano w filmie.
Zgoda, mój artykuł, jak wiele podobnych mu materiałów, ukazuje z socjologicznej perspektywy przekrojowe statystyki i nie dotyczy każdej gruzińskiej rodziny, każdego Gruzina i Gruzinki. Warto podkreślić, że Gruzja nie jest krajem jednorodnym. Mamy tu kilkanaście regionów, odmienne religie, różne mniejszości etniczne: Ormian, Azerbejdżan, Kistów, Awarów, Czerkiesów. W każdym zakątku Gruzji, w mieście i na wsi, relacje damsko-męskie czy społeczne oraz sytuacja związana z seksualnością, miłością i małżeństwami mogą zatem wyglądać inaczej. Tekst przedstawia uogólnione refleksje, na które składają się obserwacje naukowe, określone zbadane przypadki, jednostkowe głosy. Niemniej przytoczone wyjątki potwierdzają pewne kulturowe reguły.
Byłoby to ponadto ograniczające, gdybyśmy patrzyli na Gruzję wyłącznie przez pryzmat jej zalet. Zrozumieć i autentycznie poznać ten kraj można tylko wtedy, gdy dostrzeżemy pełen obraz lokalnego życia, włącznie z ciemnymi stronami. W ten sposób można również lepiej przygotować się na wymarzoną wycieczkę, uniknąć nieprzyjemności i odpowiednio zachowywać się wobec napotkanych po drodze osób, w szczególności kobiet, których sytuacja w Gruzji jest teraz dla was – na co przede wszystkim liczę – o wiele bardziej zrozumiała.
Moim celem nie jest straszenie turystów. Chcę jedynie uczulić was na to, że podczas każdej podróży, dokądkolwiek się udajecie, należy zachować zdrowy rozsądek i daleko posuniętą ostrożność, unikać bezmyślnego gonienia za przygodą, podchodzić z dystansem do obcych i po prostu na siebie uważać.
Gruzja to piękny, magiczny kraj, pełny atrakcji, zabytków, inspirującej kultury i malowniczej natury. Warto go zwiedzić – i to nie raz. Jednocześnie warto mieć na uwadze lokalną obyczajowość, podejmować roztropne decyzje i nie robić tego, czego nie zrobilibyśmy we własnym kraju.
Bycie w podróży nigdy nie zwalnia z obowiązku myślenia.
Zdjęcie tytułowe: Grisha Bruev / Shutterstock.com
No cóż, z punktu widzenia niewyżytej seks-turystyki mogę powiedzieć, że wszyscy Gruzini używają tych samych tekstów, tylko w różnej kolejności, z reguły jednak o podobnej intensywności, dlatego pod żadnym pozorem nie należy im dawać numerów telefonu. I to nie chodzi o generalną tego typu zasadę, ale o to, żeby nawet nie dawać go panu, który ma być kierowcą w road tripie po Gruzji, mógłby być twoim ojcem a okazuje się napaleńcem, który męczy cię w nocy smsami, typu „ti krasavica”, „ti sladkaia”, „pachemu ia tebe vstretil”, „ne magu uje bes teba jit”, „skuchaiu”, „dumaiu”…. długo by wymieniać – wczesniej rozmawialiśmy tylko o tym, skąd-dokąd jedziemy samochodem, ile to nam zajmie i ile będzie kosztować, vio ravno. A co do lepszych celów, to powiem tak, mój chłopak Gruzin, co to Durex, poza tym jak mythbuster mogę spokojnie obalić mit o micie, lepszego seksu w życiu nie miałam, a i fajnie dać upust swojej próżności, więdząc, że facet wie jak się zająć kobietą, na Kaukazie widać zasada „jak nie powiesz, to się nie domyśli czego chcesz” do niektórych nie ma zastosowania. Na stałe wiązać się z nim zamiaru póki co nie mam, bo faktycznie dużo historii o roli kobiety w rodzinach mnie skutecznie od tego odstrasza.
Seks w Gruzji jest, faktycznie jest go malo a jak jest to zazwyczaj tylko w okolicach Tbilisi i z rzadka w Batumi ale jest 🙂 pozdrawiam
Szczerze mowiac to kraju wschodu daja nadzieje na normalne relacje damsko-meskie. Kiedys bylo tak u nas. Tzn.nie wszystko mają super bo np. Za bardzo mlode dziewczyny nakierowuje sie na relacje. Ale takie cechy jak wiernosc, ze seks to nie cel ale srodek, ze istnieje cos takiego jak dziewictwo i ten jedyny.To jest piękne.Albomdziewczyny polskie zaczna doceniac dobrych chlopakow, ktorzy szukaja prawdziwej milosci a nie seksu przygodnego lub dziwnych urojen albo bedzie nieznosnie z powodu skrzywieńia lansowanego nam destrukcyjnie w mediach.
To co ta „wyzwolona”napisala jest nie obyczajne. Dziwie sie ze pcha sie do kraju ktorym swoimja feministyczna agresja gardzi.
Wiele mi ten post rozjaśnił na temat damsko-męskich relacji w Gruzji. Przyznam, że do tej pory żyłam w błogiej nieświadomości i jestem dość mocno zdziwiona takim stanem rzeczy. Nie mogę jednak zrozumieć z czego to wynika? Skoro rozbuchane seksualne potrzeby Gruzinów szukają ujścia w przygodnych romansach to dlaczego nie w domu ze swoja wybranką?
Ilekroć widzę te okutane kobiety zastanawiam się jak one żyją??? No jak? Jak można odciąć się od swoich własnych przyjemności, jak zagłuszyć potrzeby ciała i umysłu. Nie wiedziałam, że tak jest w Gruzji, wiem, jednak że to nie jedyny kraj w którym seks widziany jest podobnie. Smutne. A przy okazji dodam – bardzo ciekawy artykuł.
Ciekawa sprawa, ważny temat. Może to kwestia dziesięcioleci, a może pokoleń. Hiszpania swoją rewolucję seksualną miała (polecam film „Szynka, szynka” z Javierem i Penolopą (debiut na dużym ekarnie obojga). Może i Gruzję to spotka i wszystko jakoś się poukłada.
Ciekawy tekst. Nie jestem w stanie tego potwierdzić, bo nigdy w Gruzji nie byłem. Jednak wierzę na słowo i właściwie jestem przekonany, że jest właśnie tak jak to opisujesz. Nasuwa mi się od razu,to co ma miejsce np. w Czarnogórze. Naprawdę mam wrażenie, że jest podobnie, a może i nawet bardzo podobnie. Zagadanie, pytanie o telefon, a koniec końców chodzi tylko o przygodny seks. Wynika to z mojej obserwacji – jakiś czas temu byłem na Bałkanach z grupą.
W wielu krajach Wschodu jeszcze funkcjonują takie zachowania, tam (w niektórych społeczeństwach) kobieta jest kimś gorszym. Wydaje mi się jednak, że powoli to odchodzi do lamusa i Wschód staje się pod względem równouprawnienia coraz bardziej „europejski”…
Ciekawy tekst, O Gruzji chyba nigdy nie myślałem pod żadnym kątem, a tu na pierwszy ogień punkt widzenia dość niecodzienny 🙂
Zmiana przyzwyczajeń i tradycji to bardzo długi proces. Nie da się wszystkiego zrobić od razu. W Polsce sytuacja się zmienia coraz bardziej. Coraz mniej kobiet występuje w roli tradycyjnych matek, skupiających się jedynie na wychowaniu dzieci. Na wszystko potrzeba czasu. Może w Gruzji też takie zmiany kiedyś nastąpią? Oby! Pozdrawiam
Dziękuję za komentarze 🙂 Gruzja się zmienia ale temat nadal wywołuje wiele kontrowersji. Szczególnie wiem to po komentarzach, które trafiły do kosza zamiast tu 😉
Fajny tekst.
Stopowałam trzy tygodnie po Gruzji w towarzystwie przyjaciółki i muszę powiedzieć, że bezczelny podryw i chęć seksu zdarzyły mi się raz. Młody facet właśnie miał za sobą ukraińskie doświadczenie/ukraińską dziewczynę. W momencie gdy po raz piętnasty tego wieczora (najpierw wydawało się, że idziemy po prostu na kumpelskie piwo) odmówiłam baraszkowania, to usłyszałam, że nie rozumie tego. Wszak jestem z Europy, a w Europie jest swobodnie. I jak tu tłumaczyć, że swobodnie owszem, ale to nie znaczy, że się rzucam na każdego faceta na ulicy?
Cóż, jak to mówią – co kraj, to obyczaj. Szczęśliwie nie mam w zwyczaju wchodzenia komuś z butami do domu (do łóżka chyba bardziej by pasowało), więc Gruzja pozostanie dla mnie krajem fajnych ludzi, długich toastów, wina i serdeczności. A co, kto, z kim, jaki i kiedy to już nie moja bajka! 😉
Ja siedząc w Gruzji mam czas na różne obserwacje, czasem powierzchowne a czasem socjologiczne i wchodzące z butami. Zresztą, wystarczy poczytać blogi wielu wolontariuszek z Polski, które mają opinie, które przedstawiłem w tekście.
Artykuł jak najbardziej trafiony. Pierwsze 4 miesiące po przeprowadzce do Gruzji były dla mnie ogromnym szokiem. Gruzińscy mężczyźni są sfrustrowani seksualnie i jest to wina (można by rzec jakże pięknej i głęboko zakorzenionej) tradycji. Gruzja nie jest jeszcze tak rozwinięta w tej kwestii jak kraje europejskie i wątpię aby kiedykolwiek była. Gruzinki pomagają im się rozmnażać, a Europejki rozerwać.
Dorwałam się do tego bloga jak dziecko do czekoladek i oczywiście tematu tak nośnego jak seks pominąć nie mogłam. Nie jestem zdziwiona, że tak to wygląda. Prawdę mówiąc byłabym zdziwiona gdyby autor napisał,że Gruzinki są wyzwolone i uprawiają przypadkowy seks na imprezie:) To, że sfera ta jest pomijana w edukacji jest zdecydowanie smutne. Dotyczy bowiem zdrowia kobiety i pozbawia ją wiedzy o własnych potrzebach. Nie męskich czy kobiecych, tylko ludzkich. Autor pyta czy to dobrze czy źle, że Gruzja Gruzją taką jak w tekście. Myślę,że lepiej byłoby zachować kulturowe piękno i jakąś dziewiczość w każdej sferze. Z koniecznym umiarem jednak i w jedną i w drugą stronę. Najtrudniej zmienia się mentalność ale czy naprawdę nasza „nowoczesność ” ze Starbucksem zamiast kawiarni Marago lepsza ? Żeby tylko wybór był , wtedy można mówić o wolności. Tego życzę pięknym Gruzinkom. A autorowi tego bloga, który mnichem do łez rozbawił, znalezienia fajnej kobiety, nie seks turystki, tylko kogoś do długotrwałego kochania 😉
Hmm powiedziałabym, że z tym okutaniem to nie jest tak biało czarne/jednoznaczne. Choć fakt jest taki, że Gruzinki stosowniej się ubierają idąc do świątyńb(Nie mówię o zakrywaniu głowy). Będąc w Tibilisi miałam też okazje widzieć Gruzinki tak ubrane, że mogłabym ten top uznać za górę satynowej piżamy na ramiączkach i nie założyłabym go na wyjście w miejsce publiczne w żadnym razie. Ale może to stolica się rządzi swoimi prawami. Zakładam też że do klubów w stolicy nie chodzą tylko turyści, turystki i Gruzini …ale może w klubach w Gruzji jest grzeczniej niż na zachodzie. Nie wiem tego.
Z klubami jest różnie, zależy gdzie i na co się trafi 🙂 To też się bardzo zmieniło przez ostatnie 3 lata!
ze zdziwieniem czytałem komentarze, w których dominowała nadzieja, że już tuż tuż, a sytuacja w Gruzji się zmieni, i daj Boże kobiety przestaną się szanować… czy naprawdę uważacie, że sytuacja kobiet tzw. „wyzwolonych” jest z definicji lepsza? Mam wrażenie, że Gruzinki zachowały do siebie wiele szacunku, a w tradycyjnej rodzinie znacznie częściej znajdują swoje szczęście, niż zachodnie dziewczyny, które po kilkunastu czy kilkudziesięciu próbach i przygodach, kilku nieudanych związkach, rozwodzie lub dwu, już nie wiedzą co to miłość, szczęście rodzinne, wspólne starzenie się i smakowanie siebie przez lata. Co gorsza prędzej czy później wychodzi z tego jeszcze jakiś „produkt uboczny” w postaci dziecka, z którym nie bardzo wiadomo co zrobić… Gruzinkom życzę żeby znajdowały swoich niezłomnych i wiernych wojowników, a Gruzinom jak najmniej „wyzwolonych” kobiet z Europy.
Nie chodzi o „wyzwolenie” kobiet, tylko o ujarzmienie napalonych bezrefleksyjnych mężczyzn… I o to, żeby przestali myśleć, że są we wszystkim najwspanialsi tylko dlatego, że genetyczna loteria dała im fujarkę między nogami. Nie mam nic przeciwko tradycyjnemu modelowi, gdzie facet zarabia, a kobieta zajmuje się domem i dziećmi, ale traktowanie kobiety jak służba domowa, worek na spermę i inkubator na dzieci jest poniżające. Kobiety też mają zainteresowania, pasje, zdolności i wcale nie zarządzają zasobami gorzej niż mężczyźni. Chciałabym, żeby mężczyźni byli wierni swoim kobietom i żeby wreszcie zrozumieli, że NIE ZNACZY NIE.
Po przeczytaniu artykułu ogarnęła mnie wdzięczność, że żyję w kraju, gdzie kobiety mogą się rozwijać i mieć satysfakcjonującą pracę i są w większości szanowane przez mężczyzn.
Przeczytałam i zastanawiam się czy Gruzini nie są podobni w mentalności i kulturze oraz traktowaniu kobiet, między innymi w podejściu do seksu i miłości do ich sąsiadów Azerów?
Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że w różnych regionach Gruzji, szczególnie tych zamieszkanych przez gruzińskich muzułmanów oraz mniejszości narodowe i etniczne wyznające islam to mentalność i kulturowe wzorce mogą być podobne do tych z Azerbejdżanu lub Turcji.
Kiedyś natknęłam się na taką mądrą maksymę: „(przekreślone)Chrońcie swoje córki”, a pod spodem napisane „Edukujcie swoich synów”. Chronienie córek to leczenie objawów choroby tego narodu, jaką są rozpasani mężczyźni. Skoro matki spędzają z dziećmi najwięcej czasu to myślę, że zmiana wizerunku mężczyzny jako uprzywilejowanego absolutnego pana rodziny powinna zacząć się od kobiet, które wpajałyby swoim synom szacunek do wszystkich przedstawicielek płci pięknej i od małego uczyłyby pomagać przy obowiązkach domowych. Później ci mężczyźni wychowani w tym poczuciu, że pomaganie w domu jest normalne sami też prędzej wychowają tak następne pokolenie. Oczywiście wiem, że nie w każdym domu dałoby się tego dokonać, bo oprócz matki syn widzi całą rzeszę innych kobiet i ich uległe zachowanie wobec mężczyzn, a także ojców, którzy w taki, a nie inny sposób odnoszą się do swoich kobiet. Mimo to, skoro ta więź między matką a synem jest tak silna, że po nawet ślubie nie słabnie i rodzicielka jest na pierwszym miejscu do końca życia, to edukowanie synów przez matki chyba ma największe szanse coś zmienić.
Oprócz tego oczywiście bardzo by pomogła edukacja szkolna – zarówno dziewczynek jak i chłopców.
Niesamowicie ciekawy artykuł i świetnie napisany.
Blond Radar rozbawił mnie niemiłosiernie XD zwłaszcza że przefarbowałam się z blondu na 4 dni przed wylotem do GruzjiXD
Moja babcia wciąż powtarzała że poświęcenie się rodzinie powinno odbywać się TYLKO gdy mamy odpowiedniego partnera który nie wykorzysta tego przeciwko nam, sama zajmuje się domem nigdy nie miałam potrzeby posiadania tylko swoich pieniędzy bo jak mieszkanie wspólne to pieniądze też ale gdybym miała przemocowca tyrana to w ŻYCIU bym na to nie poszła.