Tbilisi jest magicznym miastem. Czuję i widzę to za każdym razem, o dowolnej porze dnia i nocy. Jeżdżę wte i wewte samochodem, w radiu Shokoladi (98,5 FM) kilkakrotnie w ciągu dnia grają The Cure, Siouxsie and the Banshees i inne stylowe kapele z lat 80., a do tego mnóstwo aktualnie tworzonej alternatywy ze świata. To pozwala bez wspomagaczy złapać ulotny klimat. Wychodzę wieczorem z pubu, wsiadam do najbardziej rozwalonego wozu taxi i znowu The Cure – „Just like heaven”, scoverowane swego czasu przez (nomen omen) gruzińską piosenkarkę Ketevan Melua. To samo przygrywa mi 24 godziny na dobę w domu, kiedy tylko jestem w Tbilisi – moim miejscu na świecie.
Spis treści

Wieczorami wiele obiektów w mieście jest podświetlonych. Klimatowi sprzyja ukształtowanie terenu – Tbilisi rozłożyło się w rynnie między dwoma masywami górskimi, niektóre dzielnice są położone tarasowo tam, gdzie tylko dało się wcisnąć ludzkie kopce. Do tego schizofreniczna mozaika na solidnym kwasie, która trzyma się sposobem znanym wyłącznie Gruzinom. Tylko na tbiliskiej starówce mogą sąsiadować w pełnej multikulturowości cerkwie gruzińskie i ormiańskie, meczet współdzielony przez sunnitów i szyitów, synagoga żydowska z 1904 roku, ruiny karawanseraju, a także modne restauracje, kluby nocne dla bananowej młodzieży, kasyno i bary ze striptizem. Do tego koktajlu dodajmy nowoczesność i rozpadające się chałupy na włoskich podwórkach, rosyjską secesję, stal i szkło na postmodernistyczną modłę, ukochane przez eksprezydenta Saakaszwilego fontanny i ochroniarzy pilnujących rozświetlonego diodami LED Mostu Pokoju zwanego „podpaską”. Niepowtarzalne wrażenie, po ludzku piękne. Baśniowości dodają ciekawie ubrane dziewczyny w dziwacznych, ciężkich butach i z rozpuszczonymi włosami. Co jak co, ale lśniące i długie włosy pięknych Gruzinek to mistrzostwo świata.





Zwiedzanie starego Tbilisi
Samolot do Tbilisi przylatuje z Warszawy około 5 rano. Zwykle ze zwiedzaniem Tbilisi startujemy więc około 11, po zasłużonym odpoczynku. Do zmroku zdążymy zobaczyć i poczuć wszystko. Do wyboru są różne środki transportu – metro, autobusy, marszrutki (busiki popularne na całym poradzieckim wschodzie) i niedrogie taxi, gdzie oczywiście trzeba twardo negocjować stawki albo skorzystać z aplikacji Bolt, Yandex czy Maxim.

Wycieczkę po Tbilisi można symbolicznie rozpocząć w rejonie ormiańskiej dzielnicy Avlabari, gdzie przy dawnej ulicy Czarnomorskiej, kilka lat temu przechrzczonej na ulicę Lecha Kaczyńskiego, stoi pomnik naszego zmarłego tragicznie prezydenta – cokół z podobizną głowy. Po tej samej stronie największej w Gruzji rzeki Mtkwari, która rozdziela miasto na prawą i lewą część, należy koniecznie zajrzeć do największej cerkwi na Kaukazie – Cmindy Sameby (Sobór Świętej Trójcy, XX wiek), której wysokość sięga 84 metrów, konsekrowanej w 2004 roku. Z Cmindy Sameby można spacerem, niecałe 2 kilometry, przejść aż do stóp twierdzy Narikala (VI–VIII wiek) i w okolice pięknych cerkwi Metekhi (XIII wiek) z pomnikiem króla Vakhtanga Gorgasali, Anchiskhati (V–VI wiek) ze świętą ikoną, która zgodnie z legendą sama się namalowała, i Sioni (XI–XII wiek) z repliką jednej z najważniejszych gruzińskich relikwii – krzyżem św. Nino. Koniecznie należy zobaczyć także tbiliskie łaźnie siarkowe z najbardziej znaną Łaźnią Orbeliani (XIX wiek), w której bywała bohema artystyczna XIX wieku – Aleksandr Gribojedow, Aleksander Puszkin, Aleksander Dumas ojciec, Michaił Lermontow i inni. Tbilisi zawsze było miastem sztuki i artystów. Do dzisiaj zachwyca liczba teatrów, rzeźb, pomników i ciekawych tablic na domach, informujących o słynnych lokatorach.





Jazda kolejką linową/szynową
Z terenu dzielnicy muzycznej, gdzie wieczorami tańczą fontanny – Rike Park ze słynnym nowoczesnym Mostem Pokoju zwanym „podpaską” – można za symboliczne 2,5 GEL wjechać kolejką gondolową do położonego na wzgórzu pomnika Kartlis Deda – Matki Gruzji (1958). Widok jest olśniewający, widać wszystko jak na dłoni. To nie jedyna kolejka w mieście.

Wieczorem warto odwiedzić najwyższe miejsce w mieście, górę Mtatsminda, na którą można wjechać kolejką szynową kursującą na tej trasie od początku XX wieku. Niech was to nie zmyli, teraz jest bardzo nowocześnie! Ryszard Kapuściński w książce „Kirgiz schodzi z konia”, wydanej w 1968 roku, pisał, że wjazd na Mtatsminda z centrum miasta to tak jakby z Marszałkowskiej dostać się prosto na Gubałówkę! Na szczycie znajdują się park rozrywki oraz wieża telewizyjna Funicular, a także restauracja serwująca znakomite posiłki i wypieki. Widok na rozświetlone miasto jest bezcenny. Nieco niżej mieści się najważniejszy cmentarz w Tbilisi.

W Panteonie Pisarzy i Osób Publicznych w Mtatsminda (XIX–XX wiek) pochowani są bohaterowie historii i kultury Gruzji, m.in. rosyjski poeta Aleksander Gribojedow z żoną Nino Czawczawadze, poeci Akaki Tsereteli, Galaktion Tabidze, Giorgi Leonidze i Vazha Pshavela (Luka Razikashvili), malarz Lado Gudiashvili, pisarka z mojej gruzińskiej rodziny Anastasia Tumanishvili-Tsereteli, prozaik i wybitny myśliciel Ilia Czawczawadze, wybitny dyrektor teatralny Kote Marjanishvili, gruziński bohater narodowy i polityk Merab Kostava, pierwszy prezydent po upadku ZSSR Zwiad Gamsachurdia czy Jekaterina Dżugaszwili, matka Stalina. W 2016 roku w lewym rogu cmentarza postawiono także symboliczny nagrobek dla malarza-prymitywisty Niko Pirosmanaszwilego. Mało kolejek?





Przy Jeziorze Żółwim (Kus Tba) mieści się skansen, gdzie zgromadzono wiele przykładów gruzińskiej architektury, w tym przeniesioną cegła po cegle średniowieczną wieżę obronną z górskiego regionu Swanetii. Tam również dojedziesz kolejką.
Obejrzenie wystawy Niko Pirosmanaszwilego w Galerii Narodowej
Zobaczyliśmy już miasto z góry i z dołu. Następnie należy wybrać się na spacer główną arterią Tbilisi – Aleją Rustaveli – od pomnika św. Jerzego na Placu Wolności, gdzie znajduje się również dawna siedziba ratusza miejskiego. Po drodze miniemy gmach dawnego Parlamentu, w którym rozegrała się Rewolucja Róż w 2003 roku i w którym przemawiał prezydent Lech Kaczyński, Muzeum Narodowe – niegdyś siedzibę seminarium, w którym na księdza uczył się Józef Stalin, zanim został rewolucjonistą – i Galerię Narodową z wystawą malarstwa najsłynniejszego gruzińskiego malarza-prymitywisty, Niko Pirosmanashvilego (1862–1918). Pirosmani jest nazywany gruzińskim Nikiforem albo celnikiem Rousseau. Podobnie jak Nikifor został odkryty przez innych malarzy, w tym wypadku polonusów, braci Zdaniewiczów. Podobnie żył z tego, co udało się namalować i sprzedać, podobnie umarł w nędzy i został doceniony dopiero po śmierci. Jego dzieła osiągają obecnie zawrotne sumy w galeriach na świecie. W Gruzji są dwa miejsca, gdzie można zobaczyć wystawę – w Tbilisi i w oddziale Muzeum Narodowego w Signagi, w Kachetii, z której malarz pochodził. Pirosmanaszwili malował na czym popadnie – na kawałku blachy, czarnej ceracie, kartonie, rzadziej na tradycyjnym płótnie. Wiele z jego prac to reklamy i szyldy restauracji i barów, które malował za jedzenie. Słynne jest również przedstawienie gruzińskich uczt – supr. Największe wrażenie robi jednak obraz tancerki Margarity z cholernie intensywnym niebieskim tłem. Historia miłości malarza do owej niewiasty została opowiedziana w słynnym hicie Ałły Pugaczowej „Milion purpurowych róż”.

Kuchnia gruzińska i najlepsze wine bary w Tbilisi
Nie ma wycieczki do Tbilisi bez odwiedzenia kilkudziesięciu restauracji i spróbowania tutejszych potraw, win, czaczy, piw i dodatków. Gruzini kochają biesiadować przy swoim regionalnym jedzeniu i swojej regionalnej muzyce. Niezależnie od dnia tygodnia restauracje są pełne ludzi, co przy ogromnym kryzysie i bezrobociu w kraju daje niezły dysonans. Startujemy w rejonie Abanotubani, w jednej z dziesiątek kawiarni. Kawka, piwo, wino, placek z serem – chaczapuri. Idziemy zgodnie z trasą wycieczki, raz po raz odbijając ze szlaku. Przy Placu Wolności zaglądamy do pubu „Warszawa”. Wódka, śledzik, zrazik. Idziemy dalej w kierunku Placu Rewolucji Róż i zgodnie z sumieniem i orientacją seksualną możemy tu skończyć albo trafić do jedynego klubu dla gejów – „Success”. Piwo, wódka, czacza, wino, żeby życie miało smaczek.









Zwieńczeniem zwiedzania może być wizyta w całodobowej restauracji w rejonie Placu Rewolucji Róż przy hotelu Radisson Iveria – Domu Chinkali, gdzie w podziemiach dawnego kina serwowane są słynne gruzińskie pierogi w kształcie sakiewek w najpopularniejszej wersji z mięsnym farszem i bulionem, który należy wypić, a raczej wysiorbać przed zjedzeniem! Wieczorami wszystkie sale na dwóch poziomach pękają w szwach. Wystarczy kilkadziesiąt chinkali (z mięsem, z serem, z grzybami, z ziemniakami) na grupę podróżników, kilka litrów winogronowej wódki – czaczy – i można ucztować dzień i noc. No to myk! Wieczorem jest tutaj muzyka na żywo. W dziesiątkach innych knajp rozsianych po całym mieście można również trafić na pokazy tańca.





Kąpiel w tbiliskich łaźniach
Na sam koniec dnia albo następnego dnia z rana należy obowiązkowo odwiedzić tbiliskie łaźnie siarkowe. Łaźnie pojawiły się w Tbilisi podczas panowania Persów, w VI wieku n.e. Znajdują się w najstarszej dzielnicy, Abanotubani. Jeśli niestraszny Ci zapach zepsutych jaj albo panie kąpielowe, które bez litości biją po plecach mokrymi szmatami, jeżeli masz do wypocenia nadmiar gruzińskich przysmaków i alkoholu, to banie są zdecydowanie miejscem dla Ciebie!


Temperatura wody wynosi od 32 do 46 stopni. Ceny za prywatne łaźnie wynoszą około 25 lari za godzinę, 10 lari za masaż (czyli bicie szmatą, hehe), publiczne łaźnie – 3 lari, 5 lari za masaż. Fajną sprawą jest to, że można sobie zamówić jedzenie i alkohol do kąpieli.
Przeczytaj także: Tbilisi o zapachu siarki. Wodospad i łaźnie w sercu miasta
Szperanie na Suchym Moście

Suchy Most w Tbilisi to bazar, który bierze swoją nazwę od mostu znajdującego się nad ulicą Nadbrzeżną i jest rajem dla poszukiwaczy drobnych antyków i pamiątek. Skwer przy ulicy Brosse 12 otoczony trzema drogami, który przypomina w kształcie trójkąt, jeszcze na początku XX wieku znajdował się na wyspie połączonej mostem z dwoma brzegami Mtkvari. Po zmianach w korycie rzeki w latach 30. grunt został osuszony i połowa mostu znalazła się nad trasą. Gwarnie zaczyna robić się codziennie po godzinie 11. Najbardziej w weekendy. Dominującym językiem jest wciąż rosyjski. Obok ikon leżą tu radzieckie medale, portrety i popiersia rewolucjonistów, książki, a nawet paszporty z czasów ZSSR. W pobliżu, przy położonej niżej ulicy, roi się również od straganów z rogami do picia wina, magnesami na lodówkę, rękodziełem – czapkami, szalami i inną cepelią. Swoją przestrzeń mają tu także artyści malarze oferujący widoczki z Tbilisi czy kopie prac słynnego prymitywisty Niko Pirosmanashvilego. Wzdłuż drugiej ulicy rozstawiają się codziennie kupcy z barachłem i rzeczami wygrzebanymi ze starych piwnic i magazynów. Ogromna liczba towarów to rodzinne pamiątki, które aż żal kupować i zabierać. Dla wielu spośród rodzin kupców z Suchego Mostu wyprzedawanie majątku to jedyne źródło dochodu. Między nimi, poniżej linii ulicy, ukryli się antykwariusze z kolekcjami porcelany i srebra. Tutaj załatwia się wszystkie interesy związane z artykułami wyższej jakości i z dłuższą historią.




Ja przychodzę na Suchy Most przede wszystkim po płyty winylowe z klasyką gruzińskiego folkloru i po ruski rock. 🙂 Od lat handluje tu mój człowiek – Siergiej – o którym pisałem w 2014 roku w reportażu Suchy Most w Tbilisi. Poza własnymi zbiorami mogę się także pochwalić ściąganiem płyt dla innych DJ-ów w Polsce.

Wypad nad jedno z tbiliskich jezior
Ufff, jesteśmy już na końcu przewodnika po obowiązkowych miejscach i rzeczach, które należy zrobić w Tbilisi. Przez większą część roku upały zmuszają do poszukiwania wody, przy której można się ochłodzić. Oczkiem w głowie Gruzinów kochających dobrą zabawę oraz biesiadowanie i wypoczynek na świeżym powietrzu są trzy zbiorniki wodne w mieście. Przy jednym z nich, Jeziorze Żółwim (Kus Tba), mieści się skansen. Drugim jeziorem jest Lisi Tba – urokliwe i piękne szczególnie jesienią. Największym akwenem jest Tbiliskie Morze – prawdziwy raj z plażą, na której łapią opaleniznę wszystkie modne Gruzinki. To sztuczny zbiornik górujący nad miastem. Daleko tutaj z centrum, ale można dojechać metrem do ostatniej stacji, Akhmeteli, i złapać tam taksówkę. Tutaj można na własną rękę powtórzyć swój pub-crawling, czyli od nowa wódeczka, czacza, wino, chaczapuri. Do tego kobiety i śpiew. Pełnia szczęścia. 😉 Wyprawę nad każde z tbiliskich jezior można połączyć z wizytą w ciekawych miejscach na trasie. Obok Jeziora Żółwiego mieści się wspomniany już skansen z zabytkowymi domami i basztami z różnych zakątków Gruzji. Jadąc nad jezioro Lisi możecie zahaczyć o Nutsubidze Plateau, kompleks mieszkalny z czasów sowieckich, w którym trzy budynki są połączone mostami. Nad Tbiliskim Morzem góruje natomiast pomnik „Chronicles of Georgia” autorstwa Zuraba Cereteli, o którym więcej przeczytacie w moim artykule o pomnikach w Tbilisi.




The Cure – „Just like heaven”:
Katie Melua – „Just Like Heaven” (cover):
Ta kolejka robi mega wrażenie! 😀 Aczkolwiek z moim lękiem wysokości najprawdopodobniej jechałabym z zamkniętymi oczami…
Można wszystkie trasy „kolejkowe” zaliczyć też na piechotę 😉
Ja z moim lękiem nie dałbym rady nawet z zamkniętymi oczami, także pod pomnik Matki Gruzji poszedłem piechotą. I też było sympatycznie 🙂
Na następny raz sugeruję WIĘCEJ CZACZY 😉
z tych 7 punktów najpierw wybrałabym pchli targ! Wychodzę z założenia, że wtedy można zobaczyć cząstkę miejsca, w którym jesteśmy i za niewielkie pieniądze kupić sobie coś odjazdowego, czego nie ma nikt. Potem wybrałabym się do łaźni, w końcu najpierw przyjemności dla duszy, później dla ciała 🙂
Widzę, że muszę wrócić do Tbilisi i nadrobić zaległości, bo nie wszystkie punkty przerobiłam 🙂 I z chęcią poszperalabym na Suchym Moście. W dodatku ile bym dała żeby kupić gruziński chleb owinięty w gazetę….
Mogę Ci przywieźć 😉
Moje wielkie marzenie – pojechać do Gruzji, póki co bez skutku niestety. Ale pewnie prędzej czy później dojadę. Najbardziej interesuje mnie punkt 4. Kuchnię gruzińską znam od dawna i rzadko która tak mi smakuje.
Mam nadzieję, że w Tbilisi będzie smakować jeszcze bardziej 🙂
Zaliczone dwa z siedmiu… Może trzeba będzie dać Tbilisi jeszcze jedną szansę, bo tak jak pisałam Ci na fejsie, pierwszy raz jakoś się nie umiałam tym miastem zachwycić 🙂
Serdecznie zapraszam, mogę pomóc przy zwiedzaniu jeśli będę na miejscu i może uda nam się wspólnie odmienić Twoją ocenę 🙂
Ja bym wybrała zwiedzanie starego miasta i pub crawling 🙂 Koleżanka była w Tbilisi kilka lat temu i serdecznie poleca. Mam nadzieję, że kiedyś tam zajadę.
Zapraszamy, połączenie zwiedzania i pub-crawlingu też mam obcykane 😉
Punkt piąty mnie kupił 😀 W sumie nie wiem czy bardziej zainteresował czy przeraził 🙂
Można poczuć, że naprawdę się żyje gdy kąpielowa przyrżnie szmatą 😛
Ja najchętniej cały czas spędziłabym jedząc 😀
Doskonały plan 🙂
Mój plan na pierwszy dzień to kolejka, łaźnie i wino. Dziękuję 🙂
tak malutko? zdążysz zrobić więcej 🙂 zapraszam!
która restaurację gruzińską w Warszawie polecasz?
marzy mi się przypomnieć smak Khachapuri Megruli 😀
a wiesz, planuję napisać recenzje wszystkich warszawskich knajp z kuchnią gruzińską. Na pewno polecam Gaumarjos w Piasecznie i na Ursynowie!
Ech jakże tęsknię za Tibilisi!
Na Suchym Moście kupiłam najpiękniejszą rzecz jaką mam w domu- czerwony naszyjnik wykonany tradycyjną techniką biżuteryjną (podobne widziałam w muzeum). Kiedy mam go na sobie każdy pyta skąd go mam 🙂 podobno był ręcznie robiony i tak wygląda, małe arcydzieło 🙂
Super! Ja będę w Tbilisi już w najbliższy czwartek, mam nadzieję, że uda się zrealizować wytyczną trasę 🙂
Jutro rano ląduję w Tibilisi. Fakt, że tylko przejazdem tu będę – więc taki wpis o Tibilisi w pigułce był mi zdecydowanie potrzebny! Mam tam akurat 24 godziny! Pozdrawiam!
Dzięki i powodzenia 🙂
Chyba wybiorę się po nowym roku.Mój tato urodził się w Tyfilis.Jak ma wpisane w papierach więc chyba wypada zwiedzić rodzinne miasto ojca,
Po przeczytaniu koniecznie wpisuję na listę must see na kolejny rok. Placek z serem, wino i chaczapuri chcę spróbować
Dzień dobry, czy ścisłe centrum i starówka to raczej płaski teren czy niekoniecznie ? Wiem jak położone jest ogólnie miasto ale chodzi mi dokładnie o ten region. Będziemy dosłownie na chwilę w Tbilisi, a mąż przechodzi rehabilitację po złamaniu nogi i nie chcę go narażać na wycieczkę typu „górka-dołek” 🙂 Pozdrawiam, Joanna
Spacer po centrum to 5 KM, można to zorganizować w taki sposób, że będziecie się przemieszczać taksówkami między najważniejszymi punktami. Trzeba założyć, że całe miasto to „góra-dół” 🙂
dzien dobry, bede w Tbilisi w przyszlym tygodniu: wtorek i sroda. Co i jak moge zobaczyc w tak krotkim czasie ? prosze o pomoc .pozdraiwm Joanna
Cześć! Zdążysz zrobić dokładnie wszystko z tej listy 🙂 Powodzenia!
Wspaniały blog, szacunek za pokazywanie Gruzji w taki sposób, że od razu człowiek chce ładować się do samolotu 😉 Czy jest możliwe dołączenie do supry na własną rękę? Mógłbyś polecić takie miejsce? Pozdrawiam, Doris
Najlepsza supra to taka zorganizowana spontanicznie, ja organizuję je dla swoich turystów w Tbilisi w restauracji z muzyką na żywo i pokazem tańców oraz w trakcie przygodowych wypraw w innych miejscach w Gruzji.
Jestem pod wrażeniem pobytu w Gruzji. Byłem 2 tygodnie, w tym 6 dni w ramach Pana SUPER programu „Gruzińska Droga Wojenna”. Po powrocie, po przeczytaniu Pana blogów odczuwam pewien niedosyt. Chciałbym w przyszłym roku przyjechać ponownie i „odrobić” braki. Zainteresowały mnie m.in. łaźnie siarkowe w Tbilisi. Co mieści się w budowli z wieloma kopułami w pobliżu wejścia do łaźni?
Serdecznie pozdrawiam
Bardzo się cieszę i zapraszam do pozostawienia recenzji na FB i w Google Tamada Tour! W budowlach z kopułami mieszczą się oczywiście inne łaźnie. 🙂 Jeśli interesuje Pana Tbilisi to odsyłam do e-booka – https://www.polakogruzin.pl/p/e-book-o-tbilisi/