Skalne miasto Wardzia to jeden z najważniejszych zabytków Gruzji, obowiązkowy punkt zwiedzania. Jest dowodem ogromnego kunsztu średniowiecznych budowniczych. Budowę tego niebywałego schronu rozpoczęto w 1184 roku, a ukończono w 1213 roku za czasów legendarnej królowej Tamar, najważniejszej władczyni Gruzji. Przez 70 lat Wardzia była samowystarczalnym ośrodkiem miejskim. Niestety trzęsienie ziemi w 1283 roku spowodowało, że osunęła się warstwa skalna i ujawniła istnienie miasta-schronu. Z mojego artykułu dowiecie się wszystkiego o historii tego niesamowitego miejsca, o tym, co warto zobaczyć w okolicy, a także ile czasu poświęcić na zwiedzanie, jak dojechać i gdzie spać.
Spis treści
Czy skalne miasto Wardzia zbudowali kosmici?
Muszę się publicznie przyznać, że uwielbiam program Starożytni Kosmici emitowany m.in. w stacji History. Wieczorami po skończonej pracy odpalam serię odcinków na YouTube, z pełną premedytacją oglądam i w końcu od nagromadzenia zbitek słownych w stylu „niektórzy wierzą…”, „niektórzy sądzą…” czy „zdaniem zwolenników teorii o starożytnych astronautach…” dramatycznie akcentowanych przez lektora z zatkanym nosem jak najlepsze mantry… zasypiam. To moja idealna dobranocka, która sprawdza się pod każdą szerokością geograficzną – wszędzie tam, gdzie jestem, zawsze tam, gdzie bywam.
Dzięki tej fascynującej produkcji dowiedziałem się o istnieniu Derinkuyu, ukrytego pod ziemią skalnego miasta w Kapadocji, na terenie dzisiejszej Turcji, które według badaczy natchnionych wizją prehistorycznych ufoludków powstało przed zlodowaceniem. Świadczyłoby to, że jesteśmy na tej planecie dłużej, niż dotychczas sądzono. Jeśli nie ludzie, to kto je zbudował? Jakoś trudno mi wyobrazić sobie przodków dzisiejszych Turków…
Narracja wiesza się w kosmicznym suspensie, następuje przerwa na reklamę albo ładuje mi się Internet w jakimś hotelu w Gruzji… i wtedy na ekranie pojawia się TEN Grek.
Według klasycznej nauki Derinkuyu zostało wydrążone w miękkich tufowych skałach w VIII wieku p.n.e. W odległej od Kapadocji centralnej Gruzji nieco później, bo w V wieku p.n.e., powstało opisywane już przeze mnie Uplisciche, które w przeciwieństwie do tureckiego wzoru stworzono na powierzchni niewielkiego masywu górskiego. Kolejnym skalnym arcydziełem jest położony w Gruzji Wschodniej, na styku Gruzji i Azerbejdżanu, kompleks klasztorów Dawid Garedża z VI wieku n.e. Każdy z tych oszałamiających zabytków od Kapadocji aż po gruzińską półpustynię na pewno wpłynął na zbudowaną na przełomie XII i XIII wieku Wardzię, którą śmiało można nazwać najważniejszym zabytkiem w kraju.
Zwiedzanie skalnego miasta Wardzia (gruz. ვარძია)
Z Achalciche trasa prowadzi wzdłuż życiodajnej rzeki Mtkwari, która znowu wygląda inaczej niż w Uplisciche i Tbilisi. Największa rzeka w Gruzji bierze swój początek na Wyżynie Armeńskiej w Turcji, prowadzi przez Gruzję i Azerbejdżan do Morza Kaspijskiego. Na jej trasie jest tyle do obejrzenia, że można napisać przewodnik „szlakiem Mtkwari”.
Droga jest niezwykle malownicza, zaczyna się zaraz za Achalciche. Mijam pola, na których rosną najlepsze gruzińskie ziemniaki, a później banner z czołgiem. To znak, że w pobliżu stacjonują jednostki zmechanizowane. Stąd można odbić do zespołu klasztornego i pałacowego Sapara (wrócę tu następnym razem). Jesteśmy na pograniczu, jak zwykle na Kaukazie. Niby wielki region, ale taki maleńki, 20 kilometrów do Turcji, 80 do Armenii. W zamierzchłych czasach przewalały się tędy armie perskie, mongolskie i tureckie, a pobliską twierdzę Chertwisi (II wiek p.n.e.), którą zostawiam na osobny wpis, zgodnie z legendą zdobył Aleksander Macedoński. Ogromny obiekt militarny pomimo długoletnich starań o objęcie ochroną przez UNESCO jest pozostawiony sam sobie, za murami porządku strzegą krowy, osły i jeden dochodzący mnich, który opiekuje się lokalną kapliczką.
Przyjeżdżam tu od kilkunastu lat i nic się nie zmieniło. Zamczysko jak straszyło, tak dalej straszy pustką i zaniedbaniem, ale wiem, że przyjdzie dzień, w którym władze przypomną sobie o potencjale tego miejsca. Podobnie było z twierdzą Udżarma w Kachetii, gdzie wreszcie od roku płaci się za wejście, a miejsce przyciąga kolejnych turystów.
W ogóle strasznie mnie denerwuje, gdy czytam opinie turystów-ekspertów, którzy po siedmiu dniach w Gruzji twierdzą, że jest już zadeptana. Słyszę od tym od 2011 roku! To nieprawda, jest jeszcze od cholery miejsc, których nikt nie widział, mnóstwo pomijanych czy niesłusznie uważanych za nieatrakcyjne. Zresztą wystarczy sobie porównać Kaukaz z typowym wakacyjnym, masowym kierunkiem. Świat i ludzie! Turystyka to jedyna szansa dla mojego ukochanego kraju, a szufladkowanie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Oczywiście nie tylko Gruzja boryka się z podobnymi schematami myślowymi – jest tyle pięknych miejsc do obejrzenia, że chyba zostanę wyznawcą jakiegoś modelu religijnego, który uznaje reinkarnację.
No dobrze, od 2007 roku jest kilka zmian na tej trasie. Drogę w całości pokryto asfaltem i 60 kilometrów od Achalciche do Wardzi pokonuje się już w dopuszczalnym czasie. Na trasie gruzińsko-tureckimi siłami wybudowano również nową elektrownię wodną. Widziałem postępy od pierwszego dnia budowy. W miasteczku Aspindza, typowej gruzińskiej przelotówce, która słynie tylko ze średniowiecznej bitwy, przez całą długość poprowadzono płot z otoczaków okraszony okrągłymi lampkami. Ładnie to wygląda.
Po drodze mijam jeszcze zniszczony plac, przed którym wiele lat temu widniała tabliczka, że był to Targ Niewolników. Naprzeciwko dzisiaj jest szkoła. Ciekawa korelacja. 😉
Wreszcie wzdłuż masywu górskiego widać coraz więcej wydrążonych w skale jam. Zwykle jadę tędy około 9:00 rano. Nie dogania mnie żaden autokar z wycieczką z Polski, ponieważ większość biur lokuje swoich klientów w górskim Bakuriani obok Bordżomi. Stamtąd jest około dwóch godzin do Wardzi. Daleko.
Na parkingu przed restauracją jak zwykle do południa będą pustki. W 80% przypadków zwiedzanie zaczynamy jako pierwsi, nie ma tam nikogo poza moimi grupami i dopiero po przerwie kawowej do mety dobijają inne firmy. Pozdrawiamy się z pilotami i kierowcami z konkurencji. To mały światek, znamy się i (raczej) lubimy nawzajem. Prawda? 😉
Wardzia wygląda jak mrowisko albo kopiec termitów w przekroju z podręcznika do biologii. Wrażenie jest piorunujące, tym bardziej jeśli porównamy to, co widzimy, na przykład z egipskimi piramidami. Ogromnym zaskoczeniem dla odwiedzających jest fakt, że korytarze i pomieszczenia zostały wydrążone wewnątrz zbocza górskiego Eruszeti. W związku z tym, że tego typu budowle były bardzo popularne od Kapadocji aż po Gruzję, znowu napomknę o tym, że dziwne jest, że te dzieła powstały przy pomocy ludzkich rąk. Musieli w tym maczać palce starożytni astronauci from the outer space! Budowę rozpoczęto za panowania króla Jerzego III w 1184 roku, a ukończono w 1213 roku za czasów legendarnej królowej Tamar, najwybitniejszej władczyni na Kaukazie, otoczonej od zawsze religijnym kultem. Przez kolejne 70 lat miasto było niewidoczne z zewnątrz i dawało schronienie nawet 60 tysiącom ludzi jednocześnie! Wśród labiryntu znajduje się ponad 3000 sal na 13 piętrach, funkcjonowały tu szkoła, szpital, spichlerze i winiarnie (podstawa handlu), znajdowały się tu także sale mieszkalne, stajnie i oczywiście klasztor oraz sala tronowa. Wardzia była samowystarczalnym ośrodkiem miejskim z rozbudowanym system nawadniania dzięki poprowadzonym wewnątrz rynnom i sąsiedztwu rzeki Mtkwari.
Trzęsienie ziemi w 1283 roku spowodowało osunięcie się naruszonej warstwy skał, jakby ktoś odkroił wielkie plastry, i ujawniło istnienie miasta. Ostateczny cios spadł w 1551 roku podczas najazdu Persów, gdy wyrżnięto w pień mieszkających w Wardzi mnichów i wywieziono wszystkie kosztowności. Później terenami Gruzji Południowej zawładnęli Turcy i zasiedzieli się praktycznie aż do wojny turecko-rosyjskiej w 1829 roku.
Dopiero w latach 70. XX wieku do Wardzi powrócili mnisi. Dziś żyją tu tylko oni i czasem widać ich snujących się po okolicy jak cienie.
W cerkwi obowiązują surowe zasady – kobiety zakrywają głowę i biodra, a mężczyźni muszą mieć długie spodnie. Należy także pamiętać, by nie fotografować mnichów, bo zwyczajnie sobie tego nie życzą.
Słowo o legendarnej królowej Tamar (თამარ მეფე)
Legendarna Tamar (1160–1216), prawnuczka króla Dawida Budowniczego, który zapoczątkował gruziński Złoty Wiek, rządziła Gruzją od 1184 roku. Była pierwszą i w zasadzie ostatnią (jej córka nie zdążyła specjalnie porządzić…) królową w historii kraju, która władała samodzielnie. Nazywano ją „królem królów i królową królowych” – Tamar Mepe (Mefe). By ukrócić naciski arystokracji, której nie podobało się, że najważniejsze stanowisko w państwie piastuje kobieta, wyszła za mąż za księcia Jerzego Rusina (Jurija Bogolubskiego). Małżeństwo nie układało się i Tamar doprowadziła do rozwodu. Kolejnym wybrankiem był książę Davit Soslan z osetyńskiej linii Bagrationich, z którym również nie podzieliła się władzą. W wyniku działań wojennych na terytorium północnej Persji około 1210 roku Gruzja powiększyła swój zasięg terytorialny o setki kilometrów. Również za czasów królowej Tamar Gruzja pomogła utworzyć zależne Cesarstwo Trapezuntu funkcjonujące aż do drugiej połowy XV wieku na terytorium dzisiejszej Turcji, w rejonie miasta Trabzon.
Badacze twierdzą, że królowa Tamar ukochała Wardzię i spędzała tu czas jak zwykła mniszka, według surowych reguł zakonnych, przechadzając się boso po korytarzach i śpiąc na kamieniach.
Według legendy najwybitniejszy gruziński wieszcz narodowy i skarbnik na dworze królewskim, Shota Rustaveli, autor najważniejszego poematu epickiego Rycerz w tygrysiej skórze, był beznadziejnie zakochany w królowej. Czy z wzajemnością – tego nie wiadomo, ale w różnych okresach snuto wiele domysłów. Druga legenda dotyczy śmierci władczyni. Zgodnie z nią Tamar została pochowana w trumnie wypełnionej miodem i żeby zmylić wrogów, wyruszyło w różnych kierunkach dwanaście orszaków pogrzebowych. Kolejna legenda wskazuje miejsce pochówku w pobliżu Dawida Budowniczego w klasztorze Gelati. Jak jest dokładnie, gdzie kończą się fakty, a zaczyna mit – tego do dzisiaj nie rozstrzygnięto.
Idziemy na skraj, a niebo jest tuż (Siekiera)
Wejście kosztuje 7 GEL (ok. 9 zł zł) za osobę, a za dodatkowe 1 GEL (ok. 1,5 zł) można podjechać część trasy marszrutką. Potem zaczynają się schody, którymi dochodzi się do dobudowanego na zewnątrz portalu.
Wystarczy spojrzeć na drugą stronę i wyobrazić sobie, że w XII wieku tak właśnie wyglądała z zewnątrz Wardzia. Armie ciągnące wzdłuż rzeki pewnie niejednokrotnie mijały terytorium miasta, w ogóle nie wiedząc o jego istnieniu.
Dopiero później odsłoniła się widoczna poniżej pasieka.
Miasto pokonuje się w poprzek od lewej do prawej. Wchodzimy przez portal, zaglądamy do kolejnych sal, potem po schodach przeskakujemy na wyższe piętro, gdzie zachowały się przepiękne freski. Znajduje się tutaj cerkiew Wniebowstąpienia Matki Boskiej, w której namalowano postacie fundatorów Wardzi – króla Jerzego III i jego córki Tamar. Następnie wejściem po lewej stronie zapuszczamy się do tunelu, który prowadzi nas jakieś dwa piętra do góry.
I już jesteśmy po drugiej stronie, skąd schodzi się tunelem do wyjścia przy rzece.
Mimo wszystko polecam, by na wycieczkę do Wardzi zabrać dobre buty, a nie marne klapeczki. Schody przy zejściu są mało bezpieczne i słabo zabezpieczone, zresztą jak cały teren kompleksu. Tym bardziej jeśli chcecie poświęcić na zwiedzanie więcej czasu niż standardową godzinę i zapuścić się do większej liczby sal, gdzie nie ma żadnych barierek.
Przez kilka lat sugerowałem nawet, by brać latarki, bo w środku światła jest zdecydowanie za mało.
I jeszcze jedna uwaga – uważajcie na głowę. Miałem kiedyś na wycieczce pana, który cały wyjazd nie pił, trzymał się na uboczu, nie bawił się „po gruzińsku”. Gdy wreszcie w Wardzi uderzył się w głowę, coś mu się przestawiło na właściwe tory i od tego dnia pił, palił i podszczypywał dziewczyny!
Ostatni rzut oka z oddali… Opcje przejazdu w stronę Tbilisi są dwie, więc jeszcze tutaj zawitamy. Tym razem wracamy tą samą drogą, przez Achalciche i Bordżomi, dalej autostradą do Gori, wieczorem kolacja w Mcchecie, gdzie czekać będzie pikantna zupa fasolowa Lobio, którą je się z dodatkiem ostrej papryki i sera, do tego kukurydziane placki mczadi oraz pierożki chinkali, do których najlepsze jest piwo, ale i tak skończy się na kilku dzbanach wina. Tak to się robi w Gruzji.
Wardzia – informacje praktyczne
Jak dojechać do Wardzi?
Do Wardzi dojedziecie zorganizowanym transportem, np. z wycieczką organizowaną przez moja firmę Tamada Tour. Również można skorzystać z marszrutki, która jeździ na trasie z Achalciche z dworca autobusowego.
Ile kosztuje zwiedzanie Wardzi?
Zwiedzanie Wardzi w 2020 roku kosztowało 7 GEL (lari), a za dodatkowe 1 GEL można było część trasy pod górę pokonać marszrutką. Warto skorzystać z tej opcji żeby mieć więcej siły na właściwe zwiedzanie.
Ile czasu zajmuje zwiedzanie Wardzi?
Na zwiedzanie Wardzi najlepiej przeznaczyć przynajmniej godzinę, a nawet półtorej.
Jakie są godziny pracy Muzeum w Wardzi?
Na teren skalnego miasta Wardzia dostaniecie się od 10:00 do 19:00. Warto tutaj podkreślić, że tuż po otwarciu i na godzinę przed zamknięciem nie ma tam natężonego ruchu, o którym pisałem wyżej i zwiedzanie jest prawdziwą przyjemnością.
Co jeszcze zobaczyć w okolicy Wardzi?
W okolicach Wardzi jest mnóstwo pięknych i fascynujących zabytków i krajobrazów. Na cały region Samcche-Dżawachetii należy przeznaczyć 2-3 dni. Wtedy będziecie mieli wystarczająco dużo czasu żeby odwiedzić miasto Achalciche, zespół klasztorny Sapara, potężną twierdzę Chertwisi, cerkiew Archaniołów i ruiny prehistorycznej twierdzy w Saro, ruiny imponującej twierdzy Tmogvi, wioski nad jeziorem Tabackuri i te zamieszkiwane przez rosyjską grupę religijną Duchoborców oraz liczne jeziora na Płaskowyżu Dżawacheckim. Uwielbiam ten region i poświęciłem sporo czasu na dokładną eksplorację. Z przyjemnością zorganizuję dla was kilkudniową wycieczkę.
Gdzie spać w Wardzi? Polecane noclegi
Większość osób, które wybierają się do Wardzi nocuje w Achalciche. Polecam także noclegi rzut beretem od skalnego miasta w wiosce o tej samej nazwie.
- Light House Old City – pokoje z łazienkami, TV, niektóre także z balkonem. W cenie śniadanie. Adres: ul. Ekvtime Atoneli 62, 0800 Achalciche.
- Hotel Julia – pokoje z łazienkami, klimatyzacją, czajnikiem i bezpłatnym Wi-Fi. Adres: ul. Ekvtime Atoneli 66, 0800 Achalciche.
- Millenium – pokoje z łazienkami i TV. Guesthouse w pobliżu cytadeli Rabati. Adres: Ekvtime Atoneli 96, 0800 Achalciche.
- SADA Guesthouse – rodzinny guesthouse 100 metrów od skalnego miasta Vardzia. Bliżej się nie da! 😉
- Vardzia Resort – czterogwiazdkowy resport SPA w wiosce Vardzia z basenem i położeniem idealnym do eksploracji regionu.
Przybij podróżniczą piątkę!
Korzystając z podanych w artykule linków w celu rezerwacji hoteli na portalu Booking, zyskujesz dostęp do sprawdzonych przeze mnie miejsc. Ja dzięki Twojej aktywności zyskuję kilka groszy od Booking.com, co pozwala mi na utrzymanie i rozwijanie bloga PolakoGruzin.pl. Dziękuję i życzę Ci niezapomnianych podróżniczych wrażeń!
Kapadocję mam od lat na mojej liście, teraz dodaję Wardzię – wygląda niesamowicie! I zazdroszczę cierpliwości i opanowania podczas oglądania „Starożytnych kosmitów”, ja nie daję rady, przepalają mi się wszystkie krytyczne obwody 😀
Ja mam niesłabnące uczucia do tego programu 🙂
Wygląda to niesamowicie zachęcająco. 🙂
Najlepszy fragment tekstu: „…coś mu się przestawiło na właściwe tory”.. 🙂 Biedny ten Pan. 🙂
Tak było a ja zawsze do usług 😛
Derinkuyu niewątpliwie robi wrażenie, choć dla mnie bardziej zastanawiające było to, w jaki sposób twórcy miasta połączyli się 10kilometrowym tunelem z drugim podziemnym miastem w tej okolicy. Jak udało im się pod ziemią trafić do drugiej destynacji, bo w końcu nie dysponowali tam żadnymi punktami odniesienia. Ot skały i ziemia.
Wardzia może się trochę kojarzyć z Kapadocją i tamtejszymi skalnymi miastami. Wąskie przejscia, malunki na skałach. Tylko kształt skał zupełnie inny 😉
A jak się nazywa to drugie miasto? fascynująca sprawa 🙂 ALieni zbudowali.
I cóż ja mogę napisać.. braknie życia na cały ten świat! A człowiek ma coraz większy dylemat przed urlopem, gdzie jechać..
Dokładnie tak jest a tyle jeszcze jest do zobaczenia 🙂
Asfalt na drodze do Wardzi trochę się rozjeżdża, ale i tak jest fajnie 😉
Rozjeżdża się bo pod drogą biegnie podziemna rzeka, jedno miejsce jest szczególnie narażone na erozję…
Bardzo dobry tekst! Tak swoją drogą, jak przypominam sobie wszystkie gruzińskie spotkania, w których brałem udział, a też było ich trochę, muszę przyznać, że Gruzini mają bardzo zakodowane w głowie to, że ich złoty wiek to czasy królowej Tamar. Jednocześnie, co mnie bardzo dziwiło, wielu z dumą odnosiło się do… Stalina! 😉 Wardzie muszę odwiedzić, nigdy mi nie była po drodze.
Cześć. wybieram się do Gruzji i mam jedno bardzo ważne pytanie. Wardzia zimą… Czy to w ogóle możliwe?
Bardzo proszę o odpowiedź 🙂
Nie widzę przeszkód 🙂
Wstyd się przyznać, ale to jeden z nielicznych zabytków z najwyższego top w Gruzji. No, ale mam przynajmniej powód tam wrócić…
Jedno z tych miejsc w Gruzji, które zostawiłam na później – bo po coś trzeba wrócić, no nie?
właśnie jestem na etapie planowania wyjazdu do Gruzji (jadę tam po raz pierwszy) i zastanawiałam się, czy uwzględnić Wardzię w moich planach. Dzięki Tobie już wiem, że nie powinnam jej przeoczyć!
A jakie jest Twoje ulubione niezadeptane miejsce w Gruzji? Bardziej chodzi mi o naturę, widoki, szlaki.
Witaj, oczywiście Tuszetia, Chewsuretia i Racza 🙂 a także Park Narodowy w Lagodechi, polecam!
Bardzo dobre teksty swietne zdjecia!Odwazne acz sluszne opinie.Nie mozna poznac Gruzji w ciagu tygodnia.Odnosze wrazenie ze w ciagu roku chyba tez nie.Ja zyje tutaj 8 lat i codziennie odkrywam cos nowego.Powodzenia w tworczosci.Tamada-senior,Lagodekhi-Kakhetia
dlaczego :Armeńska a nie Ormiańska ? Zabolało mnie to bo padło z ust polako gruzina (juniora). Serdeczności – gente caucasus 🙂
Słucham? Nie jestem pewien do czego dokładnie się odwołujesz ale jeśli do Wyżyny Armeńskiej to taka jest właśnie oficjalna nazwa – https://pl.wikipedia.org/wiki/Wy%C5%BCyna_Arme%C5%84ska
Witam, czy jet szansa aby po zwiedzaniu Wardzi i wyjeździe o 15:00 do Achalciche dojechać do Kutaisi na nocleg?