Gori jest stolicą Shida Kartli (Kartlia Wewnętrzna), centralnego regionu Gruzji, w skład którego wchodzą miejscowości Gori, Kaspi, Kareli i Chaszuri. Przez wieki leżące przy ważnej arterii komunikacyjnej i ekonomicznej prężnie i szybko się rozwijało i zyskiwało ogromne znaczenie. Kto panował nad miastem panował nad tym urodzajnym regionem, dlatego było ono wielokrotnie najeżdżane przez Turków, Persów i Rosjan. Ale twierdza Gori była nie do pokonania, do dzisiaj zresztą mówi się „oto twierdza Gori”, co należy rozumieć jako zwycięstwo nad wrogiem. I mimo, że Gori oddalone jest około 85 kilometrów od Tbilisi, to właśnie tutaj znajdował się główny ośrodek administracyjny, gdy stolica znajdowała się pod okupacją i tutaj obmyślano plany jak odzyskać ją z rąk najeźdźców.
Niewielkie ok. 50 tys. miasto malowniczo położone u zbiegu rzek Mtkwari i Liachwi ostatni raz broniło Gruzji w sierpniu 2008 roku. Podczas bombardowania przez lotnictwo rosyjskie zniszczono i uszkodzono wiele budynków. Ówczesny prezydent Micheil Saakaszwili ogłosił, że siły gruzińskie, podobnie jak wiele razy w swojej historii, odparły atak armii rosyjskiej 5 kilometrów przed Gori. Pisałem o tym w artykule 5 dni wojny.
Spis treści
Moje wspomnienie z Gori z 2007 r.
Podróż to ciąg obrazów, chmura wspomnień, mapa myśli. Ilekroć jestem w Gori, mieście położonym w samym centrum Gruzji, dosłownie w pępku na mapie, mam takie wspomnienia: stoję przed wojskowym szpitalem w Gori, jest lipiec 2007 r., rok przed wojną. Palę tanie L&M-y, kupione w kiosku przy sąsiedniej ulicy. Wieczorem będę musiał je podsuszyć, bo tytoń ma dziwny smak. Podchodzą do mnie ochroniarze, w zasadzie żołnierze, proszą o papierosa. Teraz stoją obok, palą i przyglądają się mojemu pokrytemu tatuażem ramieniu. Patrzą i dziwią się jakości wykonania, drapią mnie po ręku, śmieją się. Wtedy jeszcze nie dotarła tu moda na tatuaże. Dzisiaj, już tak. Czekam z nimi na wyrok, bo na nodze, w okolicach kostki, wyrosła mi dziwna, czarna plama. Jest gorąco. Wieczorem będziemy pić wódkę i zagryzać chaczapuri, ale teraz stoję i patrzę na tkankę miasta. Lekarz powiedział, że nic mi nie będzie i nic mi nie było.
Miasto i Stalin
Od głównej drogi wjeżdża się w coraz bardziej pęczniejące Gori. Po lewej stronie mija się plac manewrowy, gdzie mieszkańcy zdają egzamin na prawo jazdy. Po prawej osiedla. I już jesteśmy w centrum, które kwitnie otulone wokół… no właśnie, czego? Słuchając różnych relacji, czytając artykuły o Gruzji, ciągle wraca temat Stalina. Więc sądzę, że Gori już zawsze nierozerwalnie będzie z nim związane. Będzie jego miastem. Zresztą, jak inaczej mogłoby być, skoro do 2010 r. przed Urzędem Miasta w Gori stał pomnik ze Stalinem, a przy głównej ulicy, nazywanej Stalin Avenue, mieści się Muzeum Stalina, w zamyśle budowane jako Muzeum Komunizmu. Nie ma znaczenia, co zrobiłoby miasto, jak bogatą miało wcześniej historię i jaką na przestrzeni dziejów pełniło funkcję, tego niechlubnego związku pewnie nic nie jest w stanie zmienić. Sześciometrowy pomnik wodza stał przed najważniejszym budynkiem w mieście aż do czerwca 2010 r., gdy pod osłoną nocy został usunięty i wywieziony. Wcześnie wielokrotnie władze planowały się go pozbyć zarówno w latach 50., 80. i później. Niestety za każdym razem spotykano się z silnym oporem mieszkańców.
Czy warto odwiedzić Dom Muzeum Józefa Stalina w Gori?
Trudno ominąć ten budynek, gdyż, zupełnie jak krakowskie Planty, wyrósł w sercu miasta i to w taki sposób, że trzeba go kilkakrotnie objechać, aby ruszyć gdzieś dalej. Muzeum, pomyślane jako muzeum miejscowe, zostało uruchomione w listopadzie 1937 r., a w 1953 r., przekształcono je w muzeum-pomnik ku czci batiuszki Stalina.
Sam budynek to, rozległy i ponury socklocowy gargamel, który utknął w tunelu czasoprzestrzennym w latach 50. XX w. Lwią część zgromadzonych pamiątek stanowią prezenty, które Józef Stalin otrzymywał ze wszystkich podległych krajów. Trafiały one natychmiast do muzealnych zasobów. Wśród eksponatów są też liczne meble, obrazy, plakaty, popiersia i rzeczy osobiste, a także jedna z wielu masek pośmiertnych. Ale chyba największe wrażenie robi maleńka sala represji, która, jak w bajce o Harrym Potterze, mieści się pod schodami. Wielu turystów zupełnie ja pomija, przewodnicy nie wiedzą o jej istnieniu, a i pracownicy muzeum w ogóle o niej nie wspominają! Według mnie pobyt tutaj to ekspresowa podróż w czasie, bowiem oto znajdujemy się w celi lub pokoju przesłuchań, z którego tylko na chwilę wyszedł funkcjonariusz bezpieki, pozostawiając płaszcz i czapkę. Z szarych, betonowych ścian wieje groza, skóra cierpnie na samą myśl, że oprawca za chwilę może wrócić i sądzić nas za niewinność, jak „wroga ludu”. Tę niezwykłą „atmosferę” uzupełniają oryginalne meble i przedmioty codziennego użytku, które kuratorzy wystawy pozyskali wprost z Łubianki, znanego moskiewskiego więzienia, mordowni w której ginęły setki tysięcy ludzi – torturowani, skazywani na rozstrzelanie lub na zesłanie do Archipelagu Gułag.
Iosif Wissarionowicz Dżugaszwil, (Ioseb Besarionis Dze Dżughaszwili, gruz. იოსებ ბესარიონის ძე ჯუღაშვილი) zwany także „czerwonym carem”, urodził się w Gori w 1878 r. jako syn szewca Wissariona i praczki Ketewan. Wspólnie z rodzicami zamieszkiwał w wynajętej izbie w domu, który obecnie stoi na placu przed muzeum, ukryty pod swego rodzaju mauzoleum. Dom ma dwoje drzwi i piwnicę. W jednym pomieszczeniu mieszkał właściciel, w drugim – mały Ioseb z rodzicami, a na dole mieścił się warsztat szewski jego ojca. Wyposażeniem i urządzeniem tej chaty osobiście zajmowała się matka Stalina. W Gori Iosif Wissarionowicz mieszkał tylko przez pierwsze cztery lata swojego życia, później tylko z matką wyjechał do Tbilisi.
Wokół pochodzenia Józefa wyrosły różne legendy. Podobno wcale nie był Gruzinem, ale Osetyjczykiem, nie był też synem Wissariona, ale pana Przewalskiego (wiecie, tego od koni). Jednym z autorów tych historyjek był, urodzony w Warszawie i zmarły w łagrze, słynny rosyjski pisarz, Osip Mandelsztam.
W Tbilisi Iosif Dżugaszwili, zaczął uczęszczać do seminarium duchownego, w którym przez cztery lata, był znakomitym uczniem. Oficjalna wersja mówi o tym, że został z niego usunięty za poglądy polityczne. Ale to tylko część prawdy, ponieważ jest kilka wersji i właściwie każda prawdziwa. Po pierwsze w seminarium nie można było posiadać własnych książek ponad te, które były wymagane. A Stalin lubił czytać – jak był na trzecim roku znaleziono u niego np. dzieła Victora Hugo. Później „dorobił” się poważniejszej biblioteki. Prawdopodobnie poświęcił na nią część stypendium za bardzo dobre oceny. Po drugie biografowie twierdzą też, że najbardziej młodemu seminarzyście dokuczała ostra, niczym więzienna, dyscyplina szkoły duchownej. Za nieprzestrzeganie panujących tam reguł był karany, o czym można znaleźć wzmianki w aktach. Głównym powodem usunięcia było niestawienie się na egzaminach, a na certyfikacie napisano, że ukończył cztery lata seminarium. Może władze szkoły liczyły, że ten świetny uczeń opamięta się i wróci. Nie wrócił, a dalszą część historii już znacie…
Wielu turystów, którym pokazuję Gruzję, pamięta propagandowe legendy i wierszyki o tym, jak Stalin kochał dzieci i zawsze miał dla nich w kieszeni cukierki, albo że usta towarzysza Stalina są słodkie jak malina. Niektórzy z nich pamiętają – mimo że byli dziećmi – że po śmierci wodza płakał cały komunistyczny świat. W Polsce KC PZPR napisał: „Cała postępowa ludzkość z najwyższym bólem przyjęła tragiczną wieść o zgonie największego człowieka naszych czasów – Józefa Stalina”. Nikt nie zająknął się nawet słowem o jego zbrodniach, o 20 milionach zgładzonych ludzi i ciemnych latach terroru.
Muzeum w Gori cieszy się ogromnym powodzeniem.
Jaki jest koszt biletu do Muzeum Stalina w Gori i ile czasu należy poświęcić na zwiedzanie?
Czas zwiedzania z przewodnikiem wynosi półtorej godziny. Samodzielnie muzeum można obejrzeć w 20 min. Cena biletu to 10 lari, a za dodatkowych 5 lari można obejrzeć pancerny wagon, którym Stalin jeździł po kraju rad jako nieustraszony wódz, bojący się latać. W sklepiku koło kas można kupić wiele pamiątek z wizerunkiem wodza. To jest coś, o czym najbardziej lubię wspominać, bo można tam nabyć fajki ze Stalinem, wino ze Stalinem, magnesy na lodówkę ze Stalinem, długopisy ze Stalinem, piersiówki ze Stalinem i wiele, wiele innych rzeczy.
I na koniec przytoczę jeszcze taką historię z 2013 r. Muzeum odwiedziłem zimą, ponieważ chciałem z dyrekcją podpisać umowę, na mocy której turyści Tamada Tour płaciliby mniej za zwiedzanie obiektu, niż wspomniane 15 lari. W grudniu, styczniu i lutym ogromny budynek jest bardzo ciężko ogrzać. Temperatura ucieka przez wszystkie dziury, marmury i bzdury. Szukając przedstawicieli placówki znalazłem ich stłoczonych w jednym, małym gabinecie, przy zapewne czechosłowackiej farelce, dającej złudne poczucie ciepła – taki skutek systemu, taki chichot losu.
Co można zobaczyć w Gori i okolicy?
Twierdza Gorisciche
Zachęcam do odwiedzenia Twierdzy Gorisciche. Gdyby nie było tej, górującej nad miastem twierdza, nie byłoby dzisiejszego Gori. Ale od początku.
Twierdza powstała na przełomie III i II wieku p.n.e. o czym świadczą badania archeologiczne i liczne znaleziska pochodzące z czasów antyku. Legenda mówi, że w twierdzy w VII wieku żołdacy bizantyjskiego cesarza Herakliusza, zakopali tu skarby – łupy z grabieży i licznych najazdów. Twierdza, jak wiele innych w Gruzji, cierpi z powodu niedoinwestowania. W środku hula wiatr, ale mimo wszystko warto tu wejść choćby dla pięknego widoku.
Jeżeli macie więcej czasu, warto odwiedzić mury obronne, które pochodzą z VII w. i zostały zbudowane w miejscu jeszcze wcześniejszych umocnień. Dzięki temu, że twierdza na górze strzegła szlaków kupieckich, w tym przebiegającej tędy jednej z odnóg Jedwabnego Szlaku, król Dawid Budowniczy nakazał w XII w. wybudowanie miasta, które szybko stało się jednym z najważniejszych w kraju.
Cerkiew Ateni Sioni
Również 10 km od Gori w wiosce Sioni można zajrzeć do cerkwi z VII w., zbudowanej w praktycznie takim samym stylu jak opisywany już monastyr Dżwari w Mcchecie. W cerkwi Ateni Sioni natkniecie się na inskrypcje w jednej z najstarszych wersji gruzińskiego alfabetu, nuschuri, datowanej na IX w. n.e. Historia nawiązuje do postaci założyciela dynastii Bagrationi w Gruzji, szlachcica Adarnasa, który żył w VIII w. w gruzińskim królestwie Tao-Klardżeti na terenie dzisiejszej Turcji. Państwo Tao-Klardżeti znajdowało się pod wpływem cesarstwa bizantyjskiego, ale posiadało pewien stopień niezależności. W 888 r. Adarnas IV, potomek Adarnasa opisywanego w Ateni Sioni, obwieścił, że jest królem wszystkich Gruzinów. Można zatem śmiało powiedzieć, że dzięki zapoczątkowanym przez niego staraniom, Gruzja na moment w dziejach świata stała się w XII w. największą potęgą w rejonie.
Bardzo rzadko tu zaglądam z turystami i bardzo żałuję, ponieważ mógłbym pokazać również okoliczne winnice z bardzo ciekawymi odmianami winogron.
Winnice, winogrona i wino
Nie tylko w Kachetii, Imeretii czy w Raczy ale także w regionie Szida Kartli można znaleźć unikalną apelację winogron, która występuje pod dwiema nazwami Ateni albo Atenuri. W tym regionie produkuje się wina z winogron Chinuri, Goruli Mtsvane i francuską odmianę Aligoté.
Dwa słowa o gruzińskich odmianach winogron w Kartlii Wewnętrznej. Goruli Mtswane to jeden z najbardziej znanych gatunków winogron. Zgodnie z nazwą winogrona te rosną w rejonie miasta Gori, ale czasem można je spotkać również w innych regionach Gruzji, np. w Imeretii, Raczy, Samcche-Dżawachetii i Dolnej Kartlii. Spotyka się także inne ich nazwy np. Kvishkhura, nadane przez tych, którzy ich pochodzenie wywodzą z okolic Bordżomi, z wioski Kvishkheti. Natomiast w Raczy winogrona te są nazywane Tbilura. Iwane Dżawachiszwili, gruziński naukowiec i historyk, powiedział kiedyś, że Goruli Mtswane to jest najlepszy gatunek winogron dla białego wina i że z niego właśnie można zrobić wino bardzo wysokiej jakości. Należy dodać, że winogrona te nadają się tylko do produkcji wina. Nie da się ich jeść z uwagi na grubą skórę i kwaśny smak. Zresztą należy je szybko przetworzyć, bo bardzo szybko się psują.
Chinuri to winogrona znane również jako Kaspuri, Kaspuri Tetri albo Atenuri. Również tutaj trzeba przytoczyć opinię naukowca i historyka Iwane Dżawachiszwili, który powiedział kiedyś, że nazwa Czinuri pochodzi od koloru liści drzewa oliwnego, który w dawnych czasach w Gruzji nazywano chini. Również po gruzińsku Chinebuli można przetłumaczyć jako coś „super”, „perfekt”, „wybitne”. I takie właśnie są te winogrona – bardzo szybko rosną, dają obfite plony, a kiście są piękne i równe. Łatwo je transportować i przechowywać. Mam tu wielu znajomych, fajnych winiarzy, więc jeśli ktoś będzie miał ochotę wybrać się w taką winiarską podróż w tym regionie, to serdecznie polecam się pamięci i uwadze.
Uplisciche – najstarsze skalne miasto w Gruzji
W Gruzji można obejrzeć kilka unikalnych obiektów wykutych w skałach. Są to odpowiednio średniowieczne skalne miasto Wardzia z XII wieku, zespół klasztorny Dawid Garedża z VI w., oraz położone rzut beretem od Gori starożytne miasto Uplisciche. W przewodnikach można wyczytać, że Uplisciche nawiązuje do stylów architektonicznych Anatolii i Iranu i nazywane jest „gruzińską Petrą”. Niestety po przeczytaniu takich „informacji” odwiedzający mogą się poczuć rozczarowani. Faktem jest jednak, że Uplisciche jest najstarszym miastem skalnym w Gruzji, z historią sięgającą IV w. p.n.e. Jeżeli będziecie w Gori to musicie koniecznie tam zajrzeć! I użyć wyobraźni żeby zagłębić się w fantastyczną historię tego miejsca. Więcej informacji znajdziecie w artykule Uplisciche – najstarsze skalne miasto w Gruzji.
Jak dojechać do Gori?
Z Tbilisi, oczywiście z dworca autobusowego Didube (stacja metra Didube), marszrutkami. Podróż trwa niecałe 1,5 godz. Można też pojechać taksówką, wypożyczyć samochód lub też wybrać się ze zorganizowaną wycieczką jednodniową. Moją ofertę wycieczek jednodniowych z Tbilisi znajdziecie tutaj.
Gdzie zjeść w Gori?
Większość restauracji i kawiarni znajduje się w centrum Gori przy ulicy, a jakże, Stalina. Jeśli macie ochotę na gruzińską kuchnie polecam Atrium (Stalina 6) lub Sport Cafe (Stalina 11a), która również serwuje kuchnię gruzińską, ale karta jest bogata w dania z różnych regionów Gruzji. Trochę dalej znajdziemy też restaurację Coffee House (Stalina 13) oferującą międzynarodowe specjały. Ale są też mniej znane ale godne polecenia miejsca położone nieco dalej od centrum Wine Artisans Chateau (ul.Marani 3); Chinebuli lub Georgian Cafe-Restaurant Gamardjoba.
Gdzie spać w Gori?
Chociaż Gori położone jest około 85 kilometrów od Tbilisi, a czas dojazdu trwa zaledwie 1,5 godziny i można w ciągu jednodniowej wycieczki zaliczyć jego atrakcje, to miasto może być przystankiem dla turystów, którzy wybierają się w dalszą podróż.
- Wine Artisans Chateau – świetna winnica i pokoje gościnne, właściciel jest ekspertem i prawdziwym pasjonatem gruzińskiego winiarstwa. Zdecydowanie polecam!
- Gogi Dvalishvili Wine Cellar – kolejna warta uwagi winnica w Kartlii Wewnętrznej, winiarnia, restauracja i pokoje gościnne.
- Nitsa Guest House – przytulny i rodzinny guesthouse bardzo blisko od Muzeum Józefa Stalina.
- Guest House MK – guesthouse z pokojami w standardzie hotelowym, śniadania w cenie.
- Royal House Hotel – odrobina luksusu, czterogwiazdkowy hotel z pięknymi pokojami.
Ja zwiedziłam wagon za darmo… przez nieświadomość, bo nie wiedziałam, że trzeba płacić. Jak pojawiłam się na miejscu to był otwarty, bo akurat zwiedzała go jakaś mała grupka więc wbiłam się za nimi. No i już mnie przewodniczka nie wygoniła, pozwoliła obejrzeć do końca 🙂 Samo muzeum jakoś mnie nie zachwyciło, chyba nawet 15 minut na nie wystarczy 😉
Hehe, wielu znajomych i moich turystów miało podobnie! Szczególnie dzięki temu, że pracownicy Muzeum są tacy niemrawi 😉
Chcialem skomentowac o szpitalu, potem o Stalinie, potem o widokach… ale w koncu zdecydowalem sie na Osipa Mandelsztama 🙂 Czemu rosyjski pisarz jesli urodzil sie w Warszawie? czy to nie te same dylematy mamy z Mickiewiczem? Nie hejtuje, pytam merytorycznie 🙂
Takich problemów można by przedstawić tysiące. Popatrzeć na kanon literatury światowej i wskazywać – Żyd, Polak, Rusek, nazista, itd 😉
Pamiętam, że oczywiście były też polskie pamiątki dla Stalina, ale… nie pamiętam co dokładnie…
Raczej darowałabym sobie muzeum i mam wielkie wątpliwości co do pamiątek. Bo co upamiętniamy? Co chcemy zabrać ze sobą do domu? Prawdopodobnie wybrałabym atrakcje z drugiej części postu – może mniej słynne ale nie budzące (chyba) aż takich kontrowersji.
My odpuściliśmy Gori, zdecydowanie od polityki wolimy gruzińską naturę 🙂
Gori jest częścią gruzińskiej natury 🙂