Krajobraz zmienia się z minuty na minutę. Zachwyca różnorodnością przyrody. Jest na świecie wiele miejsc, w których w ciągu jednego dnia można kilkakrotnie zmienić strefę klimatyczną. Zaliczyć lodowiec i popatrzeć na pięciotysięczniki, przejechać przez bagnistą równinę i dotrzeć nad skaliste wybrzeże upstrzone palmami. Gruzja ma to wszystko.
Nie dość, że kraj jest oddzielony od reszty świata pasmami Wysokiego Kaukazu na północy i Małym Kaukazem na południu. Nie dość, że zachodni skraj wpada do Morza Czarnego, a położona na wschodzie zielona i żyzna Kachetia (oddzielona oczywiście od reszty Gruzji górskim grzbietem Ciw-Gombori) ustępuje półpustyni na pustkowiach Azerbejdżanu. Nie dość, że kręgosłup kraju w centralnym odcinku uciska ciało obce – kontrolowana przez Rosjan Osetia Południowa – i podobna rzecz powtarza się w Abchazji (w północno-zachodnim rogu), to jeszcze, na domiar złego, gruzińska dyskoteka napotyka na kolejną barierę. Słynne Góry Lichskie, odbijające na południe od Wysokiego Kaukazu, z dwiema przełęczami – Suramską i Rikoti – dzielą kraj na dwie połówki, kulturowo i historycznie odrębne i inne, szalenie interesujące.
Spis treści
Przez setki lat niedostępna przełęcz pogłębiała przepaść między rejonami Gruzji. Zagnę trochę czas i przestrzeń, by uzmysłowić Wam te różnice.
Gdy u zarania dziejów i później, w I tysiącleciu naszej ery, pierwsza państwowość i ośrodki miejskie powstawały w Uplisciche, Mcchecie i Tbilisi, w legendarnej Kolchidzie istniało mityczne miasto Ai, do którego przybyli Argonauci w wyprawie po Złote Runo, a nad Morzem Czarnym funkcjonowały liczne faktorie greckie, później rzymskie. Gdy wschód pozostawał pod panowaniem Persów, zachód zmagał się z najazdami i okupacją Turków. Gdy wschód chrystianizował się pod wpływem św. Nino, mniszki z Kapadocji, zachód przemierzali apostołowie i ich uczniowie. Gdy na wschodzie przez 300 lat panował kalifat arabski, na zachodzie, na styku Gruzji i Turcji, powstało państwo Tao-Klardżeti (IX wiek), a jego władca Aszot ogłosił się królem wszystkich Gruzinów. Gdy na wchodzie nie było żadnego liczącego się króla, na zachodzie dynastia Bagrationich (król Dawid Budowniczy i jego wnuczka, królowa Tamar) osiągnęła największą chwałę i potęgę znaną jako Złoty Wiek Gruzji.
East Side is the best! West Side is the best! Można bez końca kłócić się, kto ma rację i kto jest lepszy. Jak w filmie z Ali G.
Gruzja to mozaika, która trzyma się sposobem znanym tylko Gruzinom. Szacunek do różnorodności i tradycji – rdzenne multikulti – przenika się zaskakująco z ksenofobią i surowością obyczajów. Dzieją się rzeczy niepojęte, które obserwuję od dziewięciu lat.
W drodze do Kolchidy
Opuszczamy na trochę Samcche-Dżawachetię (Achalciche, Wardzia, Bordżomi, Chertwisi, Sapara). Wrócę tu jeszcze, by dokładniej opisać zimowy kurort Bakuriani, a także fenomenalne rajdy konne w interiorze. Teraz jedziemy do Kutaisi w Imeretii (Kolchidzie Kaukaskiej), a potem nad Morze Czarne. Roślinność i ukształtowanie terenu zmieniają się błyskawicznie. Zakręty i przestrzenny krajobraz podziwiane wzdłuż rzeki Mtkwari kawałek za Bordżomi ustępują położonej na równinie miejscowości Chaszuri. W niej odbijam na rondzie w lewo, do Surami, na przejazd przez przełęcz. Chaszuri to typowe miasteczko przelotowe, niegdyś z hutą szkła do produkcji butelek dla wody z Bordżomi. W centralnym punkcie są bazar, komenda policji i azerbejdżańska stacja benzynowa Socar, nieco dalej dworzec kolejowy, z którego można dojechać do Zestaponi, niegdyś prężnego miasta przemysłowego, obecnie znanego głównie ze znakomitej drużyny piłkarskiej. Wzdłuż drogi sprzedawcy oferują hamaki i drewniane huśtawki oraz to, co przyda się nad morzem – dmuchane koła, dmuchane krokodyle i inne dmuchane atrybuty plaży.
To główna i właściwie jedyna asfaltowa przeprawa między największymi miastami. Tędy pędzi się z Tbilisi do Kutaisi i Batumi. W 2012 roku zdecentralizowano władzę, żeby – w oficjalnej wersji – zmniejszyć różnice między stolicą a resztą kraju. W Tbilisi został prezydent, do Kutaisi przeniesiono parlament, a w Batumi znajduje się Sąd Najwyższy. Złośliwi twierdzą, że były prezydent Misza Saakaszwili dokonał tego podziału, by pozbyć się adwersarzy z najbliższego podwórka. To nie pomogło mu utrzymać stołka.
Ostatni przystanek mam jeszcze po stronie Gruzji Wschodniej. W Surami, po obu stronach drogi, kłębią się małe drewniane budki, a stojące przy nich niczym dróżniczki kobiety machają do kierowców glinianymi odlewami, które wyglądają jak rozprasowana podeszwa. Tutaj kupuję nazuki – słodki chleb z rodzynkami wypiekany w tradycyjnym piecu tone. Zawsze bawi mnie ciekawa zależność: im starsza sprzedawczyni i gorzej wyglądająca piekarenka, tym smaczniejsze nazuki – świeże, delikatne, ciepłe. Raz zatrzymałem się przy młodej dziewczynie i miała niedobre, czerstwe i zimne! Jeden chlebek spokojnie wystarczy dla dwóch osób. Kosztuje 2 GEL (około 4 zł) – biorę kilka dla moich turystów i jeden dostaję w gratisie za to, że wybrałem właśnie tę ofertę i tę panią sprzedającą. Prawo rynku działa znakomicie. Czuję się prawie jak rezydent korpobiura w Egipcie, co prowadzi ludzi do tego handlarza dywanów, który da mu największą prowizję w łapę. Haha, trochę inna skala, prawda?
Przed nami tunel, który kojarzy mi się z króliczą norą z Alicji w Krainie Czarów. Po drugiej stronie nic już nie będzie takie samo. Kiedyś trzeba było płacić za przejazd i za każdym razem musiałem dać inną stawkę, czego do dziś nie jestem w stanie pojąć. Przejeżdżamy pod górą, w drodze do Kolchidy.
Przełęcz Suramska
Przez Przełęcz Suramską (948 metrów n.p.m.) prowadzą dwa tunele – drogowy i kolejowy. Ciekawostką jest, że kierownikiem budowy czterokilometrowej przeprawy przez góry w latach 1886–1890 był Polak, Ferdynand Rydzewski. Nasz rodak był także pomysłodawcą pierwszej stacji meteorologicznej w okolicy.
Przybysze z Polski – już nie zesłańcy, ale dobrowolni emigranci zarobkowi – pod koniec XIX wieku wraz z rozwojem wydobycia ropy w stolicy Azerbejdżanu, Baku, pracowali przy całej infrastrukturze kolejowej na Kaukazie, którą dostarczano czarne złoto na wybrzeże Morza Czarnego, do Batumi i Poti, skąd transportowano je dalej. Losy wszystkich Polaków rozwijających kolej od Chin do Gruzji to materiał na osobną książkę i nadal za mało się o nich mówi. Gdyby nie spotkanie mojej prababci Nino Tumaniszwili i mojego pradziadka Aleksandra Nowkuńskiego w Mandżurii, nie mógłbym dziś pisać jako PolakoGruzin. Do tego tematu też jeszcze powrócę.
Ciekawe opracowanie naukowe o historycznej Polonii w Gruzji napisał pan Andrzej Woźniak z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN („Etnografia Polska”, t. XL: 1996, z. 1–2 PL ISSN 0071-1861). Publikuję fragment artykułu „Z badań nad Polonią gruzińską drugiej połowy XIX i początku XX wieku”, który można w całości przeczytać w Internecie.
W życiu gospodarczym i kulturalnym Gruzji 2 połowy XLX i początku XX w. Polacy odgrywali znaczną rolę. Mimo że stanowili zaledwie ułamek procenta ogółu ludności, ich nazwiska w sposób nierozerwalny wiążą się w tym kraju z wieloma dokonaniami gospodarczymi i wydarzeniami kulturalnymi. Polacy budowali w Gruzji drogi i Unie kolejowe, mosty i tunele, projektowali budynki użyteczności publicznej i zakładali w nich nowoczesne instalacje sanitarne. Cieszyli się opinią sprawnych administratorów i doskonałych rzemieślników. Prowadzili pomiary geodezyjne i badania geologiczne. Byli cenionymi lekarzami i podziwianymi artystami. W Gruzji dobrze znane są nazwiska generała Józefa Chodźki (1800–1881), wybitnego geodety i topografa, naczelnika wojskowej służby geodezyjnej na Kaukazie, i jego następcy, generała Hieronima Stebnickiego (1832–1897), inżyniera Bolesława Siatkowskiego (1825–1895), który budował Unię kolejową Poti–Tyflis, a wcześniej uczestniczył w budowie słynnej wojennej drogi gruzińskiej. Nie mniej znany Tunel Suramski jest dziełem Ferdynanda Rydzewskiego. Linie kolejowe na Kaukazie projektował inżynier Stanisław Kierbedź (1845–1910), a naczelnikiem telegrafu kolei zakaukaskich i inicjatorem wielu usprawnień w dziedzinie łączności był Teodor Balukiewicz. Znane są również w Gruzji nazwiska inżynierów Konstantego Waniorskiego, budowniczego dróg, i Seweryna Nowomiejskiego, który nadzorował w Tyflisie budowę wielu gmachów użyteczności publicznej. Popularną w stolicy Gruzji na początku bieżącego stulecia postacią był wybitny polski malarz Zygmunt Waliszewski (1897–1936). Tyfliską operą kierował przez pewien czas skrzypek i kompozytor Konstanty Antoni Górski (1859–1924). Oprócz tych najbardziej znanych pracowała w Gruzji liczna rzesza polskich specjalistów z wielu dziedzin, a w prasie rosyjskiej końca lat 90. XLX w. zaczęły się nawet pojawiać głosy, że Polacy opanowali wszystkie najlepsze posady na Kaukazie, pozbawiając tym samym możliwości pracy na tym terenie Rosjan (Stefan z Tyfusu 1899, s. 405). Być może, iż jakiś związek z tą nagonką na Polaków miało zarządzenie władz policyjnych z 1902 r. nakazujące zebranie dokładnych danych o Polakach pracujących na kolejach Zakaukazia. Sporządzony wówczas wykaz zawierał 194 nazwiska polskich specjalistów (Mądzik 1987, s. 45). Istniały również w Gruzji polskie przedsiębiorstwa, zarówno filie firm warszawskich, jak i takie, które powstały na Zakaukaziu. Większość z nich pracowała w Tyflisie i w Baku, stosunkowo nieliczne w innych miastach Zakaukazia, m.in. w Batumi.
Na kilka sekund przed wyjazdem z tunelu zamykam oczy i gdy otwieram je ponownie jestem już w innej rzeczywistości, w innej Gruzji, w regionie Imeretii, znanej także jako Kolchida Kaukaska. Jeżdżę tędy kilka razy w miesiącu i za każdym razem jestem oszołomiony tym, jak bardzo zmienia się krajobraz. Droga jest wąska, wzgórza po obu stronach gęsto zalesione i wysokie. Na szosie jeden za drugim pędzą jak wariaci kierowcy gruzińskich marszrutek, wypasione tureckie autokary linii „Metro” z obsługą pokładową jak w samolocie, tureckie i azerbejdżańskie tiry i dziesiątki osobówek. Przy drodze nie ma już plażowych dmuchawców i chlebków, tutaj sprzedaje się gotowaną kukurydzę a dużo dalej zaczyna się „gliniany okręg przemysłowy” gdzie produkuje się amfory na wino – kwewri, piece do chleba – tone i masę użytkowej cepelii. Zjeżdżamy w dolinę ukrytą między górami i co jakiś czas na drodze wyrasta podjazd awaryjny gdzie można bezpiecznie zjechać w piach jeśli zawiodą hamulce. Co chwilę spotykam też na środku szosy krowy, i śmieję się pod nosem, że znowu widzę „Georgian India”. Wyobraźnia podpowiada mi szczegóły spotkania 1 stopnia takiej krowy z rozpędzonym tirem na tureckich blachach.
To strasznie smutne ale przez kilkadziesiąt lat nic się nie zmieniło choć gruzińskie drogi zbierają codziennie swoje żniwo. Niedaleko stąd, w wypadku samochodowym z udziałem krowy, zginął w 1989 roku Merab Kostawa, bohater narodowy, poeta i muzyk, gruziński opozycjonista, przyjaciel pierwszego prezydenta Zwiada Gamsachurdii, z którym jeszcze w ZSRR walczyli o prawa człowieka. Kostawa przetrwał łagry na Syberii, tworzył gruzińskie podziemie antykomunistyczne i gruzińskie struktury Grupy Helsinskiej czy Amnesty International, był także nominowany do Nagrody Nobla. Nie złamała go Rosja Radziecka za to przegrał z gruzińską drogą i gruzińską krową. 27 lat później mućki nadal tarasują liczne drogi i mosty. Po co tam stoją? Bo wiatr od samochodów zwiewa z nich muchy. Bo właściciela nie stać na wynajęcie pastuszka, który wyprowadzi krowy dalej, na łąki, zamiast na główną drogę krajową.
Mijamy kolejne miejscowości, które żyją z wyrobu i sprzedaży różnego rodzaju ceramiki. Następnie Zestaponi położone na obu brzegach rzeki Kwirila, gdzie niszczeją wielkie fabryki i porzucone huty, idealny teren dla urban explorerów. Wylotową ulicę po obu stronach drogi kryją szczelnie kawiarenki, pod które podjeżdża się i kupuje kawę bez wysiadania z auta. Już zmierzcha, więc jesteśmy blisko Kutaisi.
Staramy się nie jeździć po Gruzji po zmroku z uwagi na zjawiska drogowe (krowy i inni kierowcy), a także po to, by turyści cały czas mogli cieszyć się widokiem za oknem. 10 kilometrów przed Kutaisi dzwonię do hotelu, że zaraz będziemy i można sprawdzić zarezerwowane pokoje. Wieczorem z chętnymi pójdę na nocny spacer do rozświetlonego i odnowionego centrum miasta. W wakacje w ciągu dnia, gdy odczuwalna temperatura dochodzi nawet do 50°C i paruje głowa, nie da się tu wytrzymać. Życie zaczyna się w nocy.
Dygresje – impresje
Jechałem tędy już wielokrotnie. Raz pustym autokarem na 50 osób, którym jeszcze kilka godzin wcześniej podróżowali uczestnicy wyjazdu firmowego z Katowic – jedna z najliczniejszych grup, jakie miałem okazję obsługiwać. Pożegnaliśmy się na lotnisku w Kutaisi, turyści odlecieli do Polski i my także ruszyliśmy w drogę powrotną do Tbilisi, do domu. Rozsiadłem się wygodnie na tyle autokaru, a na telefonie odpaliłem kultową płytę Anathemy „Alternative 4”. Nie spałem, myślami byłem daleko, słuchałem muzyki i podziwiałem krajobraz; za oknami powoli świtało. Imeretia odkrywała się przede mną, by ponownie zostać w tyle, za tunelem. Szpula taśmy filmowej kręciła się znowu w drugą stronę.
Bądźcie gotowi na kolejne wpisy – do opisania Kutaisi i okolice, Akademia nauk i klasztor w Gelati z najpiękniejszymi freskami w Gruzji, Jaskinie Prometeusza i Sataplia, a także „Gdzie spać w Kutaisi”. Szykuję się także na relacje z miasta podniebnych kolejek – Cziatury – cerkwi na skale, Katskhi, i wielu innych, nieznanych szerzej miejsc.
Moje wycieczki do gruzińskiej Kolchidy
Historyczna Kolchida Kaukaska, dziś leżąca głównie w granicach gruzińskiego regionu Imeretia, pełna jest nadal nieodkrytych turystycznie skarbów historii, kultury i przyrody. Nieopodal stolicy regionu, miasta Kutaisi, koniecznie trzeba zwiedzić Jaskinię Prometeusza, uznawaną za jedną z najpiękniejszych na świecie. W pobliżu zachwycają także widoki skalistego wąwozu rzeki Martwili oraz kanionu Okatse z malowniczym szlakiem klifowym i kładką spacerową zawieszoną prawie 100 m nad rzeką. Ciekawostką tej okolicy są także lokalne muzea, zabytkowe cerkwie i klasztory oraz winnice, słynące z organicznego wina, wyrabianego tradycyjną metodą w amforach kwewri. Atrakcji w Kolchidzie, do której miał po Złote Runo przybyć legendarny Jazon z Argonautami jest więcej – i możecie już teraz zobaczyć je podczas moich wycieczek do Gruzji! Zainteresowanych wyjątkowym regionem Imeretii zapraszam zwłaszcza na emocjonująca eskapadę Złoto Kolchidy 8 dni, a także wycieczki Gruzja Baśniowy Kraj 12 dni, Gruzja Baśniowy Kraj 9 dni, Gruzja ze Swanetią 12 dni bądź Gruzja Express 8 dni. Możecie też zaplanować ze mną indywidualny wyjazd, z programem, trasą i atrakcjami, o jakich marzycie – wystarczy, że skontaktujecie się ze mną, ustalimy szczegóły i do zobaczenia na szlaku kaukaskiej przygody!
Dzięki za przypomnienie tej trasy 😉
Dzięki za komentarz, zapraszam częściej 🙂
Czytam, czytam i śledzę inne kanały, tylko rzadko się odzywam – z braku czasu 😉
Fajny patent na małe czary-mary z tym zamykaniem oczu przed tunelem-wypróbuję następnym razem.Mimo kilkukrotnego robienia tej drogi za każdym razem podróż jest atrakcją samą w sobie właśnie poprzez zmiany w krajobrazie-szybkie i dynamiczne.Postój na przełęczy zawsze oczekiwany no bo to i WC i papieros i chwila zadumy co też nas czeka w Tbilisi albo Kutaisi-bo wiadomo że przygoda może się czaić na każdym kroku…Nie wiedziałem że Merab Kostawa się nadział na krowę bo piszą tylko tak ogôlnie o wypadku…no coż -„skąd wiedzieć wszystko komu bije dzwon”…Do galerii zasłużonych dla Gruzji Polaków można też dorzucić jako ciekawostkę gdańszczanina z urodzenia,poddanego władcy Prus Gustawa Radde w sumie Niemca ale też porządnego naukowca:-) Urodzony w Gdańsku,pracujący w Gruzji-twórca Muzeum Kaukazkiego w Tbilisi,umarł w Stolicy a pochowany jest nad Mtkvari na cmentarzyku pod Bordżomi z interesującą inskrypcją na nagrobku-Tu leży strudzony człowiek Gustaw Iwanowicz Radde Śmierć mnie nie przeraża jest przecież siostrą snu…
Dzięki za trop, świetny napis na nagrobku, muszę to koniecznie zbadać!