Polscy emigranci i zesłańcy na Kaukazie w XIX w. – na przykładzie Mateusza Gralewskiego, Ludwika Młokosiewicza, Józefa Chodźki, Franciszka Ksawerego Pietraszkiewicza – część 3.
Artykuł jest częścią większej całości, publikuję go w odcinkach, co tydzień w piątki, począwszy od 16.02.2018.
Mateusz Gralewski
Mateusz Gralewski, znany jako Grala, w grupie poetów kaukaskich był prawdopodobnie jedynym chłopem z pochodzenia. Przynależność społeczna bynajmniej nie przeszkodziła mu w osiągnięciu sukcesów. Ten zapalony rewolucjonista zasłynął też jako uznany literat, publicysta i etnograf. Bez wątpienia był niezwykle uzdolniony. Szkołę ukończył z tak dużym powodzeniem, że otrzymał rekomendację do warszawskiego gimnazjum – ówcześnie zaszczyt taki nie każdego spotykał, a już nade wszystko nie chłopskie dziecko. Czasy nie sprzyjały jednak oddaniu się edukacji i młody Mateusz wstąpił niebawem do Związku Narodu Polskiego, tajnej organizacji niepodległościowej, założonej przez działaczy Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Ideologia ZNP na całe życie ukształtowała jego światopogląd. Organizacja dążyła do wywołania ogólnonarodowego powstania oraz rewolucji społecznej, która miałaby wyzwolić chłopów pańszczyźnianych i umożliwić im udział w walkach o wolność.
Po przyłapaniu przez Rosjan na konspiracji, w 1843 r. Grala trafił do Cytadeli, a potem, za udowodnioną mu działalność antypaństwową, na karne zesłanie do garnizonu kaukaskiego. Służył w Dagestanie przez 12 lat, uparcie pnąc się po szczeblach wojskowej kariery, od szeregowca do oficera. Wyróżniały go nie tylko spryt i wytrwałość, lecz także szczególny talent do rozumienia kultury innych narodów.
Gralewski szybko pojął istotę i strukturę ludów kaukaskich, które – w otoczeniu wspomnień z rosyjskiej niewoli – dokładnie opisał na łamach pracy naukowo-historycznej pt. Kaukaz: wspomnienia z dwunastoletniej niewoli: opisanie kraju, ludność, zwyczaje i obyczaje. Niestety część utworu zaginęła w trakcie powrotu autora do Polski lub, jak podaje Maciej Falkowski, została przez niego celowo zniszczona w obawie przed rosyjskimi represjami. Dopisana ponownie z pamięci, po kilkudziesięciu latach, może cechować się pewnymi nieścisłościami w przekazie [Filina 1999; Falkowski]. Mimo to publikację tę do dziś uważa się za „jedno z najciekawszych i najcenniejszych XIX-wiecznych opracowań historycznych i etnograficznych o Kaukazie”, które „powinno stać się lekturą obowiązkową dla wszystkich osób w Polsce pragnących zajmować się Kaukazem” [Falkowski].
Na łamach jedenastu części Kaukazu… Mateusz Gralewski z niesamowitą skrupulatnością i posługując się dynamicznym, plastycznym językiem, opisuje Kaukaz Północny, Gruzję i Osetię. Koncentruje się na omówieniu sytuacji politycznej regionu, jego walorów przyrodniczych oraz tradycji mieszkańców – od ich mentalności i spojrzenia na otaczający świat, przez miejscowe legendy i podania, aż po tutejsze zwyczaje i obrzędy, ukształtowane przez islam i chrześcijaństwo. Znaczące jest to, że Gralewski przejawia w swoim tekście głęboki szacunek do tubylców, „nie pisze o »dzikich góralach«, jak robiło wielu ówczesnych pisarzy i etnografów”, lecz „próbuje zrozumieć ich świat, kulturę, sposób myślenia” [Falkowski], pomimo tego, że dla przybysza z Europy były one w dużej mierze zaskakujące i często niepojęte. Falkowski zaznacza, że nie jest wiadome, w jaki sposób Gralewski zdobywał wiedzę o tych terenach, ale nie ulega wątpliwości, że była ona imponująca. Z pewnością pomogło mu w tym stanowisko zajmowane w wojsku. Gralewski, jako człowiek inteligentny, nie brał udziału w walkach, lecz pełnił funkcje kancelaryjne. Z tego powodu miał okazję często i dość swobodnie podróżować po Kaukazie. Jego zapiski pokazują, z jak niezwykłą dokładnością badał etnografię regionu, choć, co można stwierdzić na podstawie nowoczesnej nauki, nie wszystkie jego spostrzeżenia były słuszne. Abstrahując od drobnych nieścisłości merytorycznych, Kaukaz… to dzieło wybitne, prawdziwa kopalnia wiedzy o historii, kulturze, wierzeniach i obyczajach ludów kaukaskich w XIX w., a poniekąd także pean ku wspaniałości Kaukazu w ogóle. „Napróżno opowiadać to prostym językiem. Napróżno opowiadać o nadzwyczajnej sile przyciągającej jaką ma Kaukaz! Tam poeta zachwyci się pięknemi krajobrazami, pięknemi typami i pięknym duchem ludowym. Tam naturalista znajdzie się w wielkiem a żywem muzeum przyrody. Tam badacz dziejów i każdy przejęty nauką człowiek, znajdzie dla siebie skarby najwięcej zajmującego go przedmiotu”, fascynował się Grala [Gralewski 1877, s. 402]. Pośród opisów zjawiskowej przyrody i egzotyczności tutejszej cywilizacji, Gralewski przedstawia jednak również mroczniejsze strony pobytu na Kaukazie. Wspomina przebieg wojny kaukaskiej (wyraźnie sympatyzując z Kaukazami) i przywołuje smutne losy wielu Polaków, którzy trafili tu na skutek rosyjskich represji. W swoich pamiętnikach autor niejednokrotnie daje wyraz dezaprobacie wobec carskiej Rosji. W ostrych słowach piętnuje politykę aneksjonisty, który od lat podbija coraz to nowe kraje, zabiera innym wolność, ale wciąż nie może nasycić się swoim i tak już ogromnym terytorium. Co ciekawe, dzieło Grali nigdy potem nie zostało przetłumaczone na język rosyjski ani wydane w kraju dawnego zaborcy [Falkowski].
Mateusz Gralewski był jednym z nielicznych zesłanych na Kaukaz w latach 40. XIX w., którzy zdecydowali się na powrót do kraju. Stało się to możliwe po carskim manifeście koronacyjnym. „Nadesłane niebawem urlopy i uwolnienia dla garstki Polaków, sprawiały znowu niejaką powszechną otuchę. […] Manifest koronacyjny ogłosił później amnestję, której zesłani z niecierpliwością oczekiwali. […] zostający w wojsku, a będący już oficerami, woleli za zwykłą opłatę od 25 do 100 rubli wyrabiać sobie świadectwa poszkodowanego zdrowia i na tej zasadzie prosić o uwolnienie. Ci tylko, którzy nie mogli […], musieli się podawać pod punkta manifestu. Mieli oni nadzwyczaj wiele kłopotu z przeprowadzaniem miejscowych formalności […] Potem musieli odtrącać pokusy posad dochodnych, jakie im poczęto dawać, a nawet przy boku namiestnika. Dopiero po wytrwałem dopominaniu się, na przedstawienie bliższych władz, dano wielu uwolnienie. […] Kto był kilkanaście lat w dalekiej niewoli, ten tylko może odczuć ową radość jaką sprawiała na zesłanych wiadomość o uwolnieniu. Czuli oni wtedy […] szczęście, które mogło dać tylko sumienie czyste z wypełnienia swoich obowiązków. Wielu bowiem według ich przekonania politycznego, najświęciej je wypełniło, nie złamawszy się przeciwnemi okolicznościami i nie dawszy się skusić wrogowi. Mieli oni prawo do chwilowego wytchnienia na ojczystej ziemi, wśród rodaków, których na obczyźnie podwójną siłą uczucia pokochali” [Gralewski 1877, s. 558–559].
Amnestionowany w 1857 r., Mateusz Gralewski zamieszkał w Warszawie, gdzie we współpracy z czasopismem Czytelnia Niedzielna podjął się szerzenia edukacji na terenach wiejskich. Nie zerwał jednak z działalnością niepodległościową. Wkrótce związał się z ruchem spiskowym i wziął udział w tworzeniu Centralnego Komitetu Narodowego. Gdy w 1863 r. wybuchło powstanie styczniowe, Grala przyjął funkcję członka władz powstańczych. Po upadku powstania uciekł za granicę i już nigdy nie wrócił do Warszawy. Znów na obczyźnie, przebywając w Niemczech i Szwajcarii, ponownie zwrócił się w stronę publicystyki. Współtworzył pismo niepodległościowe Braterstwo i opublikował Myśli o naszych działaniach w kraju i za granicą, w których przedstawiał swoje mocno zradykalizowane poglądy. „Nawoływał nie tylko do natychmiastowej reformy rolnej, ale protestował także przeciwko wynaradawianiu Litwinów i Rusinów i wzywał do współpracy z rosyjskimi rewolucjonistami” [Falkowski]. W 1871 r. osiadł we Lwowie, gdzie zajął się etnografią Polski oraz spisywaniem zagubionych (lub zniszczonych) stronic swojego najważniejszego dzieła: Kaukazu…. We Lwowie Mateusz Gralewski pozostał aż do śmierci w 1891 r. [Falkowski].
Ludwik Młokosiewicz
Mówiąc o Polakach na Kaukazie w XIX w. nie sposób nie wspomnieć o Ludwiku Młokosiewiczu. Był on jednym z niewielu, którzy przybyli na te tereny z własnej woli, wiedzeni opowieściami o niezwykłych krainach i szansach na ekscytujące życie.
W przeciwieństwie do Gralewskiego, Ludwik Młokosiewicz, urodzony w 1831 r. w Warszawie, pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Rodzice od najmłodszych lat rozbudzali w nim pasję do literatury, sztuki i przyrody. Jak podaje Chodubski, młody Ludwik wszystkie wolne chwile spędzał na obserwacjach natury. „Miał swój własny ogródek, gdzie uprawiał rośliny, maleńki zwierzyniec z niektórymi oswojonymi zwierzętami, ptaszarnię i sadzawki z rybami […] Pod kątem jego zainteresowań zgromadzono m.in. biblioteczkę literatury biologicznej, kolekcję zasuszonych owadów, a także innych okazów flory” [Chodubski 1982, s. 422]. Ukształtowało to zainteresowania chłopaka i zadecydowało o jego przyszłej roli badacza kaukaskiej przyrody. Zanim jednak do tego doszło Młokosiewicz z woli ojca trafił do szkoły wojskowej – Aleksandryjskiego Korpusu Kadetów w Brześciu nad Bugiem. Kariera żołnierska zupełnie nie pociągała zafascynowanego biosferą młodzieńca. Po śmierci ojca w 1845 r. ubłagał matkę, by pozwoliła mu wrócić do domu, gdzie pobierał dalsze nauki od prywatnych guwernerów. Często bywał też w majątku siostry, hrabiny Heleny Potockiej, gdzie stacjonował pułk kaukaski. To od jego żołnierzy Młokosiewicz usłyszał o niesamowitościach kaukaskiej ziemi. Tak go zaciekawiła, że wraz z osiągnięciem pełnoletności, zgłosił się do odbycia tym razem już obowiązkowej służby wojskowej właśnie na Kaukazie [Chodubski 1982].
W 1853 r. Ludwik Młokosiewicz trafił garnizonu w Lagodechi na wschodzie Gruzji. Spotkał tu wielu rodaków, z którymi utrzymywał jednak dość luźne kontakty. O wiele bardziej związał się z Polakami z Kaukaskiego Oddziału Imperatorskiego Towarzystwa Geograficznego w Tyflisie (Tbilisi), m.in. Józefem Chodźko i Hieronimem Stebnickim. W ciągu kilku lat zgromadził na temat tutejszej fauny i flory obszerne informacje. Jego zachwyt nieskalaną naturą Kaukazu nie malał, a wręcz rósł. W końcu Młokosiewicz zwrócił do władz garnizonu z pomysłem utworzenia w Lagodechi rezerwatu przyrody. Otrzymał nie tylko zgodę, lecz także 10-hektarowy obszar, który miał wykorzystać pod założenie wojskowego parku. Zaczął działać od razu, z wielką energią i pasją. Z czasem obsadził teren różnorodnymi roślinami z Kaukazu i sprowadzanymi z zagranicy. W trakcie prac nawiązał bliskie relacje z Kaukazami, co pomogło mu wprawdzie zdobyć nowe sadzonki roślin, ale jednocześnie przyczyniło się do spadku zaufania wobec jego działalności ze strony Rosji. Dano mu wybór: opuści wojsko albo zrezygnuje z kontynuowania prac biologicznych. Młokosiewicz nie wahał się długo, gdyż przybył na Kaukaz w jednym celu: zbadać tutejszą przyrodę. W 1869 r. odszedł ze służby wojskowej [Chodubski 1982].
W kolejnych latach imał się różnych zajęć i sporo podróżował, m.in. do Persji. W 1879 r. wrócił na stałe do Lagodechi, gdzie „dał się poznać jako niestrudzony badacz flory i fauny” oraz społecznik [Chodubski 1982, s. 424, 426]. Jego największym osiągnięciem było odkrycie 60 nowych gatunków roślin i zwierząt. Stworzył także i dokładnie opisał dużą kolekcję motyli. Ponadto brał udział w rozbudowie Wąwozu Borżomskiego, skąd pozyskał nowe rośliny do swoich zbiorów. W Zachodniej Gruzji wyhodował subtropikalne odmiany herbaty, cytryn i pomarańczy, co wiązało się z przeprowadzeniem żmudnych, pionierskich badań nad hodowlą roślinności subtropikalnej w rejonie Kaukazu. Udało mu się także udomowić niektóre dzikie zwierzęta i ptaki. Dla zapalonego przyrodnika jednym z ważniejszych celów społecznych było ponadto dalsze tworzenie i ubogacanie rezerwatu przyrody w Wąwozie Lagodechi – znalazła się tu większość okazów kaukaskiej fauny i flory. Za zasługi na polu badań przyrodniczych Kaukazu Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne nagrodziło Młokosiewicza srebrnym medalem. Z kolei Carskie Muzeum Zoologiczne, jedno z wielu przechowujących ciekawe zbiory zoologiczne i dendrologiczne zgromadzone przez polskiego naukowca, nadało mu tytuł członka korespondenta. Młokosiewicz utrzymywał kontakty naukowe w całej Europie, m.in. w Paryżu, Berlinie, a także w Warszawie. Do dziś w Instytucie Zoologicznym PAN znajduje się jego kolekcja ornitologiczna, zaś w Zakładzie Zoologii Systematycznej i Doświadczalnej PAN – entomologiczna [Chodubski 1982].
Młokosiewicz był człowiekiem, którego nie dało się nie lubić. Szybko zyskiwał sympatię miejscowych, ale ich największy szacunek zaskarbił sobie wynalezieniem skutecznego – oczywiście roślinnego – sposobu zwalczania malarii, która dziesiątkowała ludność w regionie Kachetii. Badacz zauważył, że śmiercionośne komary nie znoszą eterycznego zapachu liści eukaliptusa. Nasadził więc drzewa, które nie tylko odstraszały owady aromatem, lecz także, z uwagi na duży pobór wód gruntowych, doprowadziły z czasem do osuszenia wilgotnego terenu, który był dla komarów znakomitym siedliskiem. Oprócz ratowania zdrowia i życia Gruzinów, Ludwik Młokosiewicz zadbał także o ich edukację. Widząc niedolę prostego ludu, zainicjował utworzenie w gruzińskiej wsi Sacchone szkoły rolniczej. Jak pisze Chodubski, Młokosiewicz „na Kaukazie najbardziej zaprzyjaźnił się z Gruzinami i Lezginami. Gruzję uważał za swoją drugą ojczyznę. »Historię Gruzji kojarzył z historią Polski. Poświęcenie w służbie gruzińskiego narodu traktował jako poświęcenie dla swojego polskiego narodu« – czytamy we wspomnieniach Gruzinów, którym bliska była postać polskiego przyrodnika” [Chodubski 1982, s. 418].
W Polsce niemal nieznany, w Gruzji Ludwik Młokosiewicz jest szanowany po dziś dzień. Pamięci tego wielkiego uczonego, miłośnika przyrody i podróżnika, który zmarł w 1909 r., poświęcono muzeum w Lagodechi. Jego postać upamiętnia też nagrobek na lagodeskim cmentarzu, gdzie został on pochowany, a także tablica umieszczona na budynku siedziby rezerwatu Lagodechi. Co warte zaznaczenia, rezerwat ten w 2003 r. przekształcono w Park Narodowy Lagodechi. Rozciąga się on w górach Wielkiego Kaukazu, na wysokości od 300 do 3000 m i zajmuje obszar o powierzchni 17,6 ha. Park można zwiedzać piechotą lub konno, a zdecydowanie warto tu zajrzeć. Porasta go blisko 1500 różnych gatunków roślin, a zamieszkuje niemal 40 gatunków ssaków (m.in. kozice, orły, wilki, rysie, niedźwiedzie, sowy), 120 gatunków ptaków, 13 gadów, 4 płazów i 1300 owadów – większość znalazła się tu z inicjatywy Ludwika Młokosiewicza.
Kolejna odsłona już za tydzień 🙂