Oasis Club to polska restauracja na gruzińskim stepie w miejscowości Udabno na skraju Gruzji i Azerbejdżanu. Przez wiele lat było to jedyne miejsce na trasie do słynnego zespołu klasztornego Dawit Garedża z VI wieku, w którym można było zatrzymać się na kawę, piwo lub po prostu skorzystać z toalety. Dzięki naszym rodakom Udabno zyskało ogromną popularność i dzisiaj jest ważnym punktem na turystycznej mapie Gruzji. Korzystają z tego nie tylko podróżujący po Gruzji turyści, ale przede wszystkim dorabiający na turystyce mieszkańcy. W 2016 roku w pierwszym projekcie filmowym w Gruzji nagraliśmy tam krótki dokument, w którym o historii miejscowości i restauracji opowiadają Kinga i Karolina.
Spis treści
Oasis Club Udabno – kogo można spotkać na gruzińskiej półpustyni?
Jedna z zasłyszanych w Gruzji anegdot głosi, że na gruzińskiej półpustyni Udabno znajdziesz tylko żmije i Polaków.
Ale od początku. Południowe gruzińskie bezkresy, kilka niezamieszkanych domów. Jednym słowem wielkie nic. W drodze do Garedży, a ściślej mówiąc do wykutego w skałach kompleksu klasztornego z VI wieku Dawit Garedża, jednego z najważniejszych zabytków w kraju, jeszcze kilka lat temu nie było fajnego miejsca, w którym można było się zatrzymać na krótki „popas”. Przez kilkadziesiąt kilometrów półpustynny krajobraz skutecznie nużył i nie zachęcał do postoju, no bo po co. Kawy się nie napijesz, a toalet brak. Ale kilka lat temu stał się „cud”. Wtedy właśnie dwójka turystów z Polski, urzeczona Gruzją, w samym sercu tych bezkresów, wpadła na znakomity pomysł i postanowiła otworzyć tutaj małą restaurację. Można powiedzieć, że to taka klasyczna ucieczka na wieś, wynikająca nie tylko ze zmęczenia wielkomiejskim zgiełkiem, ale także z chęci głębokiej zmiany własnego życia.
Narodziny Oazy
Udabno (pol. pustynia), to także mała wioska lub raczej osada zamieszkana głównie przez przesiedleńców z górskiego regionu Swanetii i licząca około 300 osób. Obecnie główną i niezaprzeczalną atrakcją tej okolicy jest jednak Oasis Club Udabno oraz niedawno otwarte polski hotelik i hostel.
– Pomysł zrodził się w 2013 roku – mówi Kinga, współwłaścicielka. – To była inicjatywa Ksawerego, który znał trochę Gruzję i tutejsze zabytki. Ale najbardziej zafascynowany był monastyrami i wielokrotnie odwiedzał Dawit Garedża. Pewnie w drodze przyszła mu do głowy taka myśl, że na przestrzeni 35 kilometrów od klasztoru do następnej miejscowości nie ma żadnego miejsca, w którym można byłoby odpocząć, napić się kawy lub lemoniady i zrelaksowanym ruszyć dalej przez ten monotonny krajobraz.
Polak potrafi!
W stosunkowo krótkim czasie nasi polscy „pionierzy” stworzyli wyjątkowe i niepowtarzalne miejsce – małą kawiarenkę, zbudowaną z białych pustaków i krytą blachą falistą. Pomogli im tutejsi, przychylnie nastawieni mieszkańcy, którzy również i dzisiaj współpracują z Oasis Club, np. swańskie gospodynie w kuchni przygotowują wyborne gruzińskie przysmaki. Wśród turystów zmierzających do Dawit Garedży szybko rozeszła się wiadomość, że można tu wypić zimną lemoniadę i piwo oraz gorącą, pyszną kawę, a także zjeść małe co nieco. Klub zyskiwał coraz większą rzeszę klientów i dobrą opinię, a nasi bohaterowie postanowili do oferty małej knajpki dorzucić jeszcze noclegi.
– Początkowo rzeczywiście była to tylko restauracja, w której serwowane były posiłki polskie i gruzińskie, właściwie jakieś takie mixy polsko-gruzińskie, bo do Oasis Club najczęściej przyjeżdżają Polacy – jest to też największa grupa turystyczna w Gruzji. Współpracujemy z biurem Tamada Tour z którym właściwie znamy się od naszych „narodzin”. Dzisiaj odwiedzają nas Niemcy, Rosjanie, ale nie tylko właściwie turyści z całego świata, nawet z bardzo odległych zakątków. Powoli jednak koncepcja Oasis Club ewoluowała w stronę własnych miejsc noclegowych. Pierwsze były domki – 5 domków – później otworzyliśmy jeszcze hostel – wspomina Kinga. – Obecnie i personel mamy międzynarodowy. Wszystkie nasze panie kucharki są Gruzinkami i świetnie sobie radzą z innymi, niż własne przepisy. Zatrudniamy także dwóch pracowników z Argentyny, ale w poprzednich latach mieliśmy z Japonii oraz ze Stanów.
Oasis Club Udabno – wymagające sąsiedztwo
I w tym projekcie pomogli miejscowi, głównie Swani, ale musiało upłynąć sporo czasu zanim, jak sąsiad z sąsiadem, poznali swoje zwyczaje, kulturę, oczekiwania i zaprzyjaźnili się. Jedno jest pewne – od początku okazywali sobie głęboki szacunek. Nie obyło się jednak bez drobnych incydentów i dzisiaj o jednym z nich krąży już znana anegdota. – Pewnego dnia polska turystka „na spacer” daleko w step – opowiada Kinga. – Nie było jej dość długo. Myślała, że na tym pustkowiu nie będzie przez nikogo zauważona i postanowiła opalać się topless. Niestety, po dwóch czy trzech dniach zjawiła się u nas delegacja kobiet ze wsi, które pokątnymi ścieżkami dowiedziały się, że ich mężowie, pasterze, obserwowali tę kobietę przez lornetki. Wywiązała się wielka dyskusja o moralności, o demoralizacji mężczyzn i nie dopuszczania do takich sytuacji w przyszłości oraz poszanowaniu tutejszych praw i obyczajów.
Dzisiaj z sąsiadami utrzymywane są bardzo dobre relacje. Swanki pracują w kuchni i ich specjalnością jest kubdari, czyli swańska wersja chaczapuri z mięsem. Mężczyźni przychodzą wieczorami na szklaneczkę wina, pogaduchy i pograć w nardi (pochodząca z Iranu gra planszowa znana w Europie pod nazwami tryktrak lub backgammon).
Właściciele Oasis Club w tym roku wykreowali również specjalny projekt i otworzyli scenę muzyczną Udabno Art Stage Gallery, której głównym punktem programu są występy miejscowego chóru. To bardzo ciekawy wkład w dobrosąsiedzkie stosunki.
Gdzie spać w Udabno?
Udabno to już nie tylko restauracja pośrodku gruzińskiego pustkowia, ale kombinat turystyczny dający wytchnienie zmęczonym turystom i dach nad głową.
W Oasis Club Udabno dysponują dwoma rodzajami noclegów: można wynająć mały domek lub tańsza opcja – miejsce w jednym z dwóch pokoi 10-osobowych w hotelu.
- Khutebi Hotel – cztery drewniane domki ze szklaną ścianą i widokiem na step. Każdy wyposażony w łazienkę (toaleta/prysznic) oraz minitaras. W domku może spać do czterech osób. Ręczniki dostępne na życzenie. Śniadanie jest wliczone w cenę.
- Udabno Hostel to hostel ze wspólną kuchnią, łazienką i tarasem z widokiem na step. Do dyspozycji gości są dwa pokoje 10-osobowe. Śniadanie wliczone jest w cenę.
Noclegi znajdziecie także u sąsiadów:
- Guesthouse Gareji – przytulny guesthouse w odnowionym domu w pobliżu Oasis Club.
- Savane Hostel – rodzinny hostel ze smacznym wyżywieniem.
- My Home Udabno – przemili gospodarze, wspaniała atmosfera.
– Do Gruzji warto przyjechać szczególnie do nas do Udabno, do Oasis Club – mówi Kinga – po pierwsze dlatego, że staramy się być taką swego rodzaju ambasadą Polski i polską enklawą na tym pustkowiu. Mamy świetną kuchnię, polską muzykę i polską gościnność. Zapewniamy naszym gościom swobodę i luz. Po drugie to wyjątkowe miejsce, ponieważ jest ono najbardziej odizolowane w całej Gruzji. W środku gruzińskiego stepu, a właściwie nawet półpustyni, więc wokół nie ma nic. Mieszka tutaj trzysta osób włącznie z nami. W tym miejscu można naprawdę poczuć prawdziwą Gruzję i zanurzyć się w jej klimat, przemyśleć swoje życie, odpocząć od codziennych trosk, otworzyć się na nowe możliwości.
– Zdecydowanie tak, to magiczne miejsce – dodaje Karolina, która tu pracuje. – Można tu doświadczyć wielu rzeczy i wiele się nauczyć. Poznać siebie i docenić, bo to ważne. A do Oasis Club przyjechałam w 2015 roku na początku czerwca. W planie miałam zostać tylko miesiąc, a potem dalej jeszcze ruszyć w Gruzję i wrócić do domu, do Polski. Teraz mamy kolejny rok, a ja nadal tu jestem. Tak mi się spodobało, tak pokochałam to miejsce, że nazywam je domem. Nie, nie tylko nazywam, to w tym momencie jest mój dom! To co najbardziej mi się podoba w Udabno to wolność i swoboda, o których mówiła Kinga. Przestrzeń, bezkres, ludzie którzy nas otaczają. Również nasza ekipa, wolontariusze, przyjaciele, którzy mieszkają w Gruzji, ludzie z wioski, masa turystów, którzy nas odwiedzają. I nikt nie wyjeżdża stąd niezadowolony. To naprawdę wspaniałe uczucie.
Jak dojechać do Udabno?
Do Udabno z Tbilisi można dojechać busikami linii Gareji Line, ewentualnie marszrutką do miejscowości Sagarejo i stamtąd taksówką. Można także wynająć samochód lub wybrać się na zorganizowaną wycieczkę jednodniową np. z moją firmą Tamada Tour. Jadąc samemu z Tbilisi należy wyjechać z miasta tzw. szosą kachetyńską, która prowadzi do granicznej miejscowości między dwoma rejonami Gruzji – Kartlią i Kachetią, czyli do wspomnianego Sagarejo (Sagaredżo). Warto tam pojechać nie tylko dla przepięknych widoków, ale przede wszystkim do odwiedzenia wyjątkowego Oasis Club Udabno.
Co można zobaczyć w okolicy Udabno?
To na niegościnnej półpustyni Udabno znajdującej się na styku Gruzji i Azerbejdżanu, zachował się unikatowy kompleks klasztorny Dawit Garedża z VI wieku (ang. Davit Garedji, gruz. დავითგარეჯის სამონასტრო კომპლექს). To przepiękne i zdumiewające miejsce kultu religijnego zachwyca swą surowością i związane jest z legendarnym św. Dawidem, jednym z Trzynastu Ojców Syryjskich, mnichów, którzy krzewili chrześcijaństwo na terenie dzisiejszej Gruzji. Dawid jako pierwszy na miejsce swojego osiedlenia wybrał naturalną jaskinię, usytuowaną na zboczu góry. Dawno już minęły czasy kiedy mnichów zamieszkujących to skalne miasto i kompleks klasztorny było kilkuset. Dzisiaj można ich policzyć na palcach jednej ręki. Warto jednak zwrócić uwagę, że świątynia i dziedziniec bardzo dobrze się zachowały, a w wielu jaskiniach można dojrzeć podniszczone freski (reprodukcje fresków z Dawit Garedża można obejrzeć w Muzeum w Sighnaghi).
Warto także wybrać się na wycieczkę poza mury monastyru, ale należy liczyć się z utrudnieniami, ponieważ w okresie wakacyjnym temperatury sięgają 40 st. C. Bywało, że zakamarki położone dalej i znacznie wyżej od głównego obiektu zwiedzało ze mną mniej niż 10% z 16-osobowej grupy turystów. O rejon trwa konflikt graniczny między Gruzją, a Azerbejdżanem. Regularnie jest utrudniony dostęp do jaskiń z freskami, które rzekomo leżą już po „azerbejdżańskiej” stronie.
O Dawit Garedża wspominałem już na swoim blogu w artykule Pierwszy miesiąc w kraju przodków – cz. 2, gdzie opisywałem poradziecki krajobraz porzuconych sowchozów i radzieckich przesiedleń z czasów stalinizmu.
Zdjęcia: Mikołaj Grajnert i Kuba Domański.