Telawi (ang. Telavi, gruz. თელავი)
stolica rolniczego rejonu Kachetii, nazywane jest często miastem taksówek. Prawie 21-tysięczne miasteczko faktycznie może pochwalić się ogromną liczbą kierowców, którzy świadczą usługi przewozowe. Poza przemysłem winiarskim, zależnym od pór roku, trudno tu o stałą pracę. Każdy robi, co może, by przeżyć.
Telawi jest położone na zboczu wzgórza Ciw-Gombori. Grzbiet Gomborski to pasmo górskie, które oddziela Kachetię od innych regionów Gruzji. Jadąc od strony Tbilisi, można wybrać dwie drogi. Jedna – krótsza, o długości 96 kilometrów, – prowadzi przez góry, wije się malowniczymi serpentynami, a na trasie można odwiedzić fascynujące ruiny twierdzy Udżarma oraz dwa zespoły klasztorne – Dzawli i Achali Szuamta. O obu atrakcjach napiszę w kolejnych wpisach o zwiedzaniu Gruzji.
Na YouTube można obejrzeć przyspieszony filmik z przejazdu przez przełęcz Gomborską. Mnie za każdym razem kręci się tam w głowie.
Druga droga do Telawi prowadzi okrężną trasą, jedzie się równiną ok. 156 kilometrów. Na szlaku można odwiedzić handlowe miasteczko Gurdżaani słynące z wulkanów błotnych o zdrowotnych właściwościach. Tutaj znajduje się pomnik „Ojciec żołnierza” związany z gruzińskim filmem wojennym z 1964 roku. Wrócimy do niego przy innej okazji.
W końcu jesteśmy w Telawi. Główna arteria miasta, nocą podświetlona, została wyremontowana ze środków pochodzących z Banku Światowego. Za czasów prosperity Miszy Saakaszwilego, prezydenta w latach 2003–2012, Kachetia miała stać się drugą Toskanią. Niezmiennie wielu turystom kojarzy się ona z Bałkanami. I swego rodzaju gruzińskim kiczem, wydmuszką, przypudrowaniem noska. Elewacje lśnią nowością, ale wystarczy przyjrzeć się z bliska, by dostrzec pęknięcia. Jeśli wejdziemy w dowolną uliczkę, zobaczymy, że odnowiono tylko fronty.
Oczywiście to nie zarzut. Zrobiono tyle, ile się dało.
(zdjęcie ze strony http://www.panoramio.com/)
W mieście nie ma zbyt wiele do roboty. Wieczorami warto zwrócić uwagę, że młodzi mieszkańcy z nudów jeżdżą samochodami wte i wewte po głównej ulicy. Tak wyglądają tutejsze imprezki. Mało jest kawiarenek czy pubów.
Zwiedzanie zajmuje maksymalnie 1,5 godziny. Zaczynamy od tętniącego życiem bazaru, na którym można kupić mydło i powidło. Nie wszystkim ten widok przypadnie do gustu. Obok stoisk z przyprawami i warzywami leżą martwe prosiaki i kury. Kawałek dalej można zaopatrzyć się w słoiki i chemię, obok kobiety głośno zachwalają krowie i owcze sery. Swoje biuro ma tu także firma, która werbuje pracowników do pracy w Polsce. To swojski świat wschodniej prowincji, który nie wie jeszcze, co to kontrola z sanepidu i rozumiane po europejsku standardy BHP. Mi to pasuje.
Ruszamy główną ulicą, by po kilku minutach dojść do murów Batoniscyche – fortecy i pałacu Herakliusza II, ostatniego króla Kachetii. Warto podkreślić, że Telawi dwukrotnie w swojej historii było głównym ośrodkiem politycznym regionu. Najpierw w czasach Złotego Wieku Gruzji, a następnie w XVII wieku, po zjednoczeniu dwóch prowincji – Kartlii i Kachetii.
Znakomite rządy Herakliusza II niestety zakończyły się totalną katastrofą. Pod koniec życia zabiegał on o pomoc carycy Katarzyny II w walce z Persją. Po podpisaniu Traktatu Georgiewskiego z 1773 roku księstwo Kartlii i Kachetii znalazło się pod zwierzchnictwem rosyjskim. Po śmierci króla Rosjanie nie dopuścili do władzy prawowitego gruzińskiego następcy. W 1801 roku car Paweł I na mocy zawartej ugody zaanektował to królestwo do Rosji. Kilka lat później siłą włączono inny region kraju – Imeretię. Przedstawiciele gruzińskiej szlachty, którzy przeciwstawiali się nowej władzy, zostali aresztowani. Nie udało się utrzymać niezawisłości Cerkwi. Ustalenia poczynione z gruzińskimi władcami zostały zmienione, a na miejsce katolikosa został przysłany patriarcha rosyjski. Tak właśnie Gruzja została wchłonięta przez Rosję. Zainteresowanych historią odsyłam do serii artykułów „Historia Gruzji”.
(zdjęcie by Andrzej Wójtowicz – Wikimedia Creative Commons License)
Za murami mieści się muzeum, od kilku lat zamknięte, strzeżone przez ochronę, ale permanentnie w remoncie. Zatrzymujemy się przed pomnikiem Herakliusza II.
Podczas jednej z wizyt spotkałem tutaj p. Anię Janicką-Galant i Artura Bińkowskiego, którzy prowadzą niezwykle ciekawy serwis Oblicza Gruzji.
Atrakcją, która wieńczy zwiedzanie Telawi, jest 900-letni platan.
Zachęcam turystów, by spróbowali go objąć. Średnica ma ponad 12 metrów. Robimy pamiątkowe zdjęcia i ruszamy w dalszą podróż, której celem w naszym programie są kolejno Alawerdi, Gremi, Nekresi i Kwareli.
Jest tu pięknie nie tylko latem. Przekonajcie się, jak wygląda Telawi zimą:
Piękne zdjęcia. Szczególnie te z górami w tle. Telawi pomimo małej ilości rozrywek warte jest do zwiedzenia ze względu na kulturę i zabytki. Ciekawy blog.
Ten platan to prawdziwy świadek historii… Wspaniały 🙂