Polscy emigranci i zesłańcy na Kaukazie w XIX w. – na przykładzie Mateusza Gralewskiego, Ludwika Młokosiewicza, Józefa Chodźki, Franciszka Ksawerego Pietraszkiewicza – część 1.
Artykuł jest częścią większej całości, publikuję go w odcinkach, co tydzień w piątki, począwszy od 16.02.2018.
Polak, Gruzin – dwa bratanki. Mawia się tak nie bez powodu. Znali się i żyli w komitywie już od średniowiecza, ale dopiero w XIX w. ich wspólne losy splotły się silniej niż kiedykolwiek w dziejach. Przyczyniła się do tego carska Rosja, odpowiedzialna za przymusowe zsyłki Polaków na Kaukaz. Smutny początek polsko-kaukaskich relacji dał jednak początek przyjaźni ponad narodami i zaowocował niebywałymi osiągnięciami na polu dyplomacji, handlu, nauki, kultury, literatury, a nawet przyrody.
Od starożytności Kaukaz był obiektem ekspansji wielu najeźdźców: Turków, Tatarów, Persów, Arabów, Mongołów. W tych warunkach mieszkańcy regionu chętnie nawiązywali stosunki dyplomatyczne z innymi nacjami, szukając potencjalnych koalicjantów. Jednym z nich była Polska, którą z Kaukazem już w XV w. połączył cel militarny: sojusz w walce z siłami turecko-tatarskimi. Jednak największy wróg i Polaków, i narodów Kaukazu miał dopiero nadejść, by na zawsze zmienić historię obu społeczności.
Imperialistyczna Rosja i zsyłki Polaków na Kaukaz
W drugiej poł. XVIII w. Rosja pod władzą cara Piotra I rozpoczęła intensywną ekspansję po obu stronach Wysokiego Kaukazu. Celem mocarstwa było włączenie tych terenów w swoje granice, a ich mieszkańców – do rosyjskich wojsk, by w zwiększonej sile mogły one podbić Indie. Od 1721 do 1828 r. Rosja zdążyła zająć Derbent, Baku, Taman, ziemie przy rzece Kubań, Wielką Kabatrę, Dagestan, Gruzję i Armenię. Wojna kaukaska, trwająca od 1817 r., nie ustawała. Opór podbijanych narodów, walczących pod hasłem miurydyzmu (świętej wojny gazawat), powodował przedłużanie się krwawych starć. W 1864 r. do cesarstwa rosyjskiego wcielono ostatnią niepodległą prowincję – Czerkiesję [Inglot 1957, s. 539].
Równolegle Rosja prowadziła podbój ziem polskich. Już po I rozbiorze kraju Polaków działających w tajnych organizacjach niepodległościowych – głównie aktywistów politycznych nieprzychylnych stronie rosyjskiej, artystów, rzemieślników, uczniów, studentów i absolwentów szkół wyższych – karano więzieniem, a następnie przymusowo wcielano do rosyjskiego Samodzielnego Korpusu Kaukaskiego. Dla tysięcy z nich, zesłanych na Kaukaz w czasie od 1772 r. do powstania styczniowego w 1863 r. oraz wykorzystywanych przez Rosjan jako tania siła zbrojna i aparat władzy, zarówno sam fakt ekspatriacji, jak również konieczność walki pod obcą banderą, nie w swojej sprawie, a ponadto przeciwko wieloletnim poplecznikom narodu: sprzymierzonym szeregom ludów kaukaskich, były ekstremalnie trudne do zaakceptowania [Inglot 1957, s. 539–540]. „Kazano nam wyrzec się przeszłości i narodowości, a walczyć w imię cara z ludem równie jak my dobijającym się niepodległości. Posłano nas na zhańbienie i na śmierć”, skomentował tę sytuację zesłaniec Mateusz Gralewski [Gralewski 1877, s. 7].
Deportacje polskich zesłańców na Kaukaz były długie i uciążliwe, odbywały się pieszo albo powózkami, zawsze pod czujnym nadzorem sił politycznych lub policji [Chodubski 2012, s. 175]. „Był to rok 1844 i lato, kiedy nas kilku młodych ludzi swobodnie postępowało po kijowskiej drodze ku Kaukazowi. […] Szliśmy tedy etapami, według wyrażenia urzędowego swobodnie. Znaczyło to, że nas już nie smagano jak w Warszawie, że nas nie więziono na noclegach, ani przykuwano do żelaznego pręta na całe tygodnie; nadto nie roztrząsano nam już rzeczy w rekruckich tornistrach, ani nie narażano nas na szamotanie żołnierstwa”, wspomina dalej Gralewski [Gralewski 1877, s. 5].
Gdy zmęczeni Polacy docierali na miejsce, wywoływało w nich ono przygnębiające wrażenie. Niektórzy uważali je za piekło na ziemi, swoje położenie zaś za absolutnie dramatyczne. Stosunek zesłańców do Kaukazu był jednak różny i w dużym stopniu zależał od garnizonu rosyjskiego wojska, do którego ich przydzielono oraz roli, jaką im powierzono – zdecydowanie najtrudniej mieli ci, których wysłano prosto na pole walki. O statusie zesłańca decydowały także jego zdolności, umiejętności i osobowość. Ta ostatnia była na Kaukazie stale wystawiana na próbę. Pozbawieni wolności Polacy czuli ogromne rozterki, będąc zmuszonymi do walki po stronie okupanta – przeciwko tym, którym Rosja tę wolność również odbierała, a z którymi Polacy się solidaryzowali. Świadczyło to o ich wysokim poczuciu moralności, głębokim patriotyzmie i dużych pokładach empatii [Chodubski 2012, s. 175]. Niektórzy byli zwyczajnie zdziwieni i wściekli, że zepchnięto ich z wysokich stopni drabiny społecznej i siłą powołano do wojska. Nie takie życie chcieli prowadzić, nie do takiego przywykli i emocjonalnie nie radzili sobie w nowej sytuacji. Prof. Maria Filina przywołuje „słowa jednego z »kaukazczyków«, Ksawerego Pietraszkiewicza”, które „przypominają krzyk: »Ja na wojnie! – ja literat w Wilnie wypieszczony!«” [Filina 1999], co tylko dowodzi wielkiego rozczarowania zesłańców żywotem, na jaki ich skazano. Odnalezienia się w trudnych warunkach nie ułatwiali sami Rosjanie: uważali Polaków za niegodnych zaufania i nieprzewidywalnych, regularnie rewidowali ich korespondencję, prowadzili śledztwa przy podejrzeniach o organizowanie tajnych porozumień oraz nieustannie przenosili ich z garnizonu do garnizonu, aby ci nigdzie nie nawiązali zbyt zażyłych kontaktów. Nic dziwnego, że kaukazczycy z trudem zawierali nowe znajomości, a nie wiedząc komu z innych rodaków mogą bez ryzyka zawierzyć, zamykali się w sobie. „Zesłańców charakteryzowały postawy powściągliwości i nieufności w relacjach międzyludzkich. Jeden z oficerów Edmund Różycki pisał o tym: »żyłem głównie sam w sobie, z ciągłą myślą o ojczyźnie, a ponieważ pod tym względem spółkę trudno było znaleźć, wyrobiła się we mnie pewnego rodzaju skrytość i obojętność na wszystko«” [Chodubski 2012, s. 176].
Wielu Polaków przeżyło wówczas załamanie psychiczne. Było ono tym dotkliwsze, że wśród zesłańców szybko szerzyła się bieda i patologia, m.in. prostytucja. Jak zanotował Mateusz Gralewski: „Nędza okropna była zwykle pierwszem parciem do niemoralności tych kobiet. Niepoczuwanie się żołnierzy do godności i chęci posiadania wygód życia była drugim powodem do obojętnego zapatrywania się na bezwstyd żon swoich. […] Kłótnie i bójki bywały liczne […] Co rocznie wydarzały się zbrodnie okropne: zabijano się, zarzynano i truto […] Bez intryg miłosnych, prawie ani jeden dom nie ocalał, dla tego każda osada wojenna była gniazdem zdrożności, brudu i bezwstydu. Każdy człowiek moralny ze smutkiem na to patrzał, ubolewał nad społeczeństwem” [Gralewski 1877, s. 163–164].
Kolejna część za tydzień.