Od urodzenia cierpię na bezsenność. W dzieciństwie Mama potrafiła mnie nosić na rękach po 10 godzin i więcej, żebym tylko zasnął, a odłożony do łóżeczka, od razu zaczynałem się drzeć i nie było na mnie metody. Nie sypiałem jako niemowlę, małe dziecko w końcu nastolatek. Gdy w 2007 roku przyjechałem do Gruzji, Ojciec wymyślił, że ze względu na moją przypadłość podzieli się ze mną swoimi silnymi lekami nasennymi.
Mieszkaliśmy na przedmieściach Tbilisi, kilka przystanków marszrutki od stacji metra Avchala. Gdy wziąłem te proszki po raz pierwszy, szybko poczułem, że kwiatki na tapecie zaczynają fantazyjnie falować, a ja zagłębiam się w łóżko jak w miękkie i ciepłe bagienko. Zanurzałem się na bezpieczną głębokość. Wokół od razu stawało się cicho i odpływałem. Zacząłem codziennie prosić o więcej leków, chciałem brać nawet po trzy naraz, aż Ojciec zorientował się, w czym rzecz, i mnie odciął.
Którejś nocy obudziły mnie krzyki. Zerwałem się z łóżka, a w kuchni zobaczyłem Ojca. Stał przy oknie, w oddali słychać było szczekanie psów.
– Zbliżają się – mamrotał. – Zbliżają się partyzanci, będzie wojna.
Wyglądał przerażająco. Rozwichrzone włosy, nieobecne oczy. Zdałem sobie sprawę, że on wcale się nie obudził, tylko lunatykuje i mamrocze pod nosem te niepokojące teksty. Próbowałem go ocucić – dopiero po dłuższej chwili odzyskał świadomość. Możecie nie wierzyć, ale to było jak w filmach. Oczy stopniowo nabierały życia. Opisałem to w wierszu, w drugiej książce.
W lipcu 2014, kilka dni temu, zachorowałem na anginę. To kolejna przypadłość, która ciągnie się za mną od dzieciństwa. Dwa dni przespałem, miałem bardzo wysoką gorączkę, około 40°C, drgawki i omamy – standard w moim wykonaniu.
Gdy angina zdarzyła mi się poprzednio w Gruzji, to przyjechała do mnie karetka. Cała ulica wybiegła zobaczyć, co się dzieje. Ostatnio karetkę widzieli 15 lat wcześniej, po trzęsieniu ziemi.
Dopiero trzeciego dnia udało mi się ogarnąć na tyle, że poszedłem do apteki. Sprawdziłem w Internecie łacińskie nazwy leków oraz choroby i zrobiłem listę sensownych antybiotyków. W Gruzji nie ma recept – można brać, co potrzeba – a są wszystkie leki. Miałem do wyboru penicylinę w zastrzykach lub Zinnat, antybiotyk oparty o cefalosporyny, którymi leczy się anginę. Później ktoś mi zasugerował, że trzeba było brać Augmentin, bo Zinnat jest lekiem na zapalenie płuc i oskrzeli, ale wystarczył i zadziałał zgodnie z założeniem.
Kolejne noce minęły pod znakiem bezsenności, a gdy tylko zamykałem oczy, pod powiekami widziałem najwymyślniejsze dziwactwa: walczących ze sobą Obcych i Predatorów, jakiś sadystyczny Ogród Rozkoszy Ziemskich, zdeformowane postacie, które sunęły w moim kierunku, wesołe twarze marynarzy, którzy jedli okrągłe, amerykańskie pączki. Spadałem tunelem, który zmieniał swój bieg zgodnie z moją świadomością. Otwierałem oczy i dalej było to samo – obrazy, błyski światła, gonitwy myśli o takim tempie, że czułem, że mój mózg zaraz się zawiesi.
Przyczyna tych zwidów? Gorączka, efekty uboczne antybiotyków?
Zaczynam się zastanawiać, czy nie zwariowałem.