Dostaję wiele pytań o to, dlaczego Gruzini kochają Polaków. Chciałbym spojrzeć na tę sprawę szerzej – nie tylko przez pryzmat popularyzacji Gruzji jako turystycznej destynacji w ostatnich latach i historii wojny z 2008 r., w której Gruzję wsparł Lech Kaczyński. Porozmawiamy o dawnych losach, ale opowiem też o kilku ciekawostkach kulturowych, które szalenie nas, Polaków i Gruzinów, do siebie zbliżają.
Wspólny wróg jednoczy
Mówiąc o stosunkach polsko-gruzińskich, mówimy tak naprawdę o ponad 200 latach niezwykle silnej przyjaźni, która narodziła się w obliczu pamiętnych dla obu krajów wydarzeń historycznych.
W wielkim skrócie było tak:
- od 1792 r. Rzeczpospolitą okupowały wojska rosyjskie, a II rozbiór kraju miał doprowadzić do całkowitej likwidacji Polski z mapy Europy. Nie trzeba było długo czekać aż zawiąże się spisek przeciwko zaborcy. Insurekcja kościuszkowska zakończyła się jednak klęską i zesłaniem 20 tys. polskich powstańców w głąb Imperium Rosyjskiego, które stale zwiększało swoją terytorialną ekspansję, m.in. na Kaukazie – właśnie tak Polacy w XVIII, a potem XIX w. trafili do Gruzji (gdzie wielu z nich osiedliło się i zaczęło nowe życie);
- mniej więcej w tym samym czasie Gruzja nawiązała stosunki dyplomatyczne z potężnym sąsiadem i została jej protektorem w zamian za ochronę przed zakusami Turcji i Iranu. Rozczarowanie Gruzinów musiało być przepotężne, kiedy zamiast bronić gruzińskich ziem, Rosja je bezceremonialnie zagarnęła. Również i w tym przypadku doszło do powstania, które miało identyczne konsekwencje jak to kościuszkowskie.
Polacy i Gruzini, siłą wcieleni do carskiego wojska, zesłani na ciężkie roboty na obce ziemie i razem tkwiący pod rosyjskim butem, mieli wprost idealne warunki do nawiązania przyjaźni. I tak się stało, ale wydarzyło się też znacznie więcej.
Jako że powstańcy wywodzili się głównie z inteligencji, skwapliwie wykorzystywali swoją wiedzę i talenty, by jakoś przetrwać piekło wojny i zesłania. W ten sposób Polacy trwale zapisali się w gruzińskiej historii jako świetni architekci, kartografowie, budowniczowie dróg i kolei, lekarze, botanicy i literaci. O losach i osiągnięciach Mateusza Gralewskiego, Ludwika Młokosiewicza, Józefa Chodźki, i Franciszka Ksawerego Pietraszkiewicza szczegółowo pisałem w eseistycznym cyklu Polscy emigranci i zesłańcy na kaukazie w XIX w. (5 części). Wartymi większej uwagi postaciami są Chodźko i Młokosiewicz. Ten drugi założył w Gruzji szkołę, rezerwat przyrody w Lagodechi (dziś jest to park narodowy), uprawy cytrusów, tytoniu i chmielu, a także wynalazł sposób zwalczania malarii, za co miejscowi darzyli go głęboką wdzięcznością.
Co ciekawe, również Gruzini byli zsyłani za karę do Polski i również oni aktywnie w niej działali. Ich obecność zaznaczyła się zwłaszcza w Bydgoszczy, Aleksandrowie Kujawskim i Ciechocinku, w którego starszej części można odkryć pogruzińskie pamiątki architektoniczne.
Lech Kaczyński gruzińskim bohaterem narodowym
W tych okolicznościach gruzińska sympatia wobec Polaków była wręcz oczywista. Trwała przez kolejne lata z nie mniejszą siłą, a na polu politycznym dała znów o sobie znać w 2008 r., kiedy wybuchła wojna w Osetii Południowej między Gruzją a separatystami z Południowej Osetii i Abchazji, wspieranymi przez – a jakże – Rosję.
12 sierpnia 2008 r. w Tbilisi odbyły się demonstracje pokojowe i wiec zorganizowany z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego, który powiedział, że obowiązkiem międzynarodowej społeczności jest przeciwstawienie się ponownym dążeniom Rosji do imperializmu. Skutek? Zachwyceni Gruzini wiwatowali i skandowali: „Polska, Polska” „Przyjaźń, Przyjaźń”, „Gruzja, Gruzja”. A do nazw gruzińskich ulic upamiętniających Mickiewicza, dołożyli aleje im. Marii i Lecha Kaczyńskich (m.in. w Batumi). Uwielbienie dla byłego polskiego prezydenta jest tu zresztą powszechne – gdzieniegdzie można natknąć się na jego portrety, dumnie ustawione w widocznym miejscu, często z przewieszonym krzyżykiem.
Od lat nic się nie zmieniło. Nasze losy są bardzo do siebie podobne. Zarówno Gruzini, jak i Polacy walczą o to, żeby być wolnymi. Wiele lat musieli borykać się z najeźdźcami, problemami, z wojną i biedą. I w jednym, i w drugim przypadku udało im się wznieść z kolan.
Inni, a jednak tacy sami
Jesteśmy tak samo wojowniczym narodem jak Gruzini, tak samo lubimy też dobre wino, piękne kobiety, śpiew, mamy piękne tradycje literackie. Każdy Polak poczuje się w Gruzji jak w domu, dlatego Gruzini żartują, że fajnie byłoby ze sobą graniczyć.
Polacy, którzy przyjadą do Gruzji, pokochają tutejszą kuchnię i krajobrazy. A z Gruzinami można wznieść wiele toastów. Gaumardżos! Za waleczność, za postawę, za historię, za gruzińską anarchię i za to, że i Polacy, i i Gruzini nigdy przed nikim, przed żadnym najeźdźcą nie zgięli karku. Kto by nas nie atakował, damy sobie radę.
Spór o plagiat z biurem podróży Weco-Travel
26.05.2021 powyższy fragment oraz kilka innych z mojego artykułu znalazłem na fanpage’ach firmy Weco-Travel na portalach LinkedIn i Facebook przy okazji ich wpisu o Dniu Niepodległości Gruzji. Pracownicy firmy Weco-Travel wykorzystali moje teksty do własnej promocji bez mojej wiedzy i zgody. Na moje publiczne wezwanie do polubownego załatwienia sprawy firma zdecydowała się na atak na mnie, próbę wywołania efektu mrożącego (czytaj „możliwego zastraszenia”) i wykpienie się od finansowej i wizerunkowej odpowiedzialności. Dodam, że zgłosiłem się do nich po tym jak już miałem w ręku notarialny protokół otwarcia strony internetowej ze skopiowanymi ode mnie słowo w słowo treściami. Trafiła kosa na kamień!
Sprawa została już skierowana do odpowiedniego Sądu Okręgowego, Wydziału Własności Intelektualnej. Opłata sądowa od pozwu i pełnomocnictwa dla moich Mecenasów opłacone. Czekam na rozprawę. Nie wiem jak Weco-Travel traktuje swoich klientów i pracowników. Mam za to sporo doświadczenie w stosunku Weco-Travel do mnie samego, czyli do innego organizatora turystyki, autora reportaży, właściciela praw autorskich do moich tekstów, jednego z najpopularniejszych w Polsce autorów piszących o Gruzji (na co pracuję od 15 lat w Gruzji i od ponad 7 online na www.polakogruzin.pl). Korzystając z przysługujących mi praw, a w szczególności konstytucyjnej wolności słowa mogę tylko powiedzieć, że nie spodziewałem się, że firma, która kreuje się na wiodące biuro podróży korporacyjnych może reprezentować tak niską kulturę biznesową. Wystarczyło przecież przeprosić, zadośćuczynić i zamknąć temat, a nie rozdmuchać go! Moim pierwszym krokiem jest sprawa o plagiat. Drugim krokiem będzie podjęcie działań prawnych wobec prezesa Weco-Travel JJ Singha w związku z opublikowanym przez niego pismem na FB i LinkedIn, w którym moje nazwisko pojawiło się obok określenia „przestępstwo” i „czyn nieuczciwej konkurencji”. Osobom w tej firmie i jej prezesowi, który chciał mnie uczyć cierpliwości, polecam serdecznie organizację jakiegoś kursu kultury biznesowej lub przynajmniej naukę Dziesięciu Przykazań.
I jeszcze taka ciekawostka, jak chodzi o wyjazdy do Gruzji: polskie produkty są tu bardzo cenione, jeśli ktoś mówi, że ma coś „made in Poland”, to oznacza jest to wysokiej jakości. To plus przyjazne warunki prowadzenia firmy w Gruzji sprawiają, że wielu Polaków pakuje walizki i rusza do kaukaskiego raju spełniać marzenie o własnym biznesie. Na miejscu okazuje się, że to był strzał w dziesiątkę, bo pogoda znakomita, widoki oszałamiające, jedzenie – niebo w gębie, a Gruzini pod względem gościnności biją na głowę wszystkie inne nacje świata.
Co jeszcze jest piękne? Byłem tutaj kiedyś na meczu Polska–Gruzja. Gruzini kibicowali nie tylko swojej drużynie, ale także naszej. A na niedawnych meczach Euro, gdzie grała Polska, powiewały też gruzińskie flagi. To jest prawdziwa miłość, to jest prawdziwe braterstwo i prawdziwa przyjaźń między narodami, ponad podziałami, wychodząca zza Kaukazu i lecąca prosto w nasze serca, i w polskie żołądki, i w polską szyję. Najlepsze wino, najlepsze trunki, najlepsze jedzenie, najpiękniejsza Gruzja – tak samo piękna jak Polska.
Ale żeby nie było aż tak cukierkowo, to dodam ku przestrodze, że Gruzini nie przepadają za polskimi facetami. Dlaczego? Bo… Gruzinki szaleją za blondowłosymi, niebieskookimi Polakami, których uważają za niesamowicie atrakcyjnych i przystojnych. Zresztą Gruzini w ten sam sposób podchodzą do Polek. I tak wielowiekowa przyjaźń, a wręcz miłość zatacza coraz szersze kręgi 😉.