Azerbejdżan wymyka się definicjom. Tutejsza kaukaska awangarda to zabytkowe baszty obronne, zamki i tradycyjne domostwa zmiksowane z architekturą rodem z powieści Lema albo filmów sci-fi. A wszystko to przyprawione nutą prehistorii, oszałamiającymi krajobrazami i świetnym jedzeniem, które przygotowują przyjaźni ludzie.
Przez lata Azerbejdżan znajdował się na końcu kaukaskiej „wishlisty” polskich turystów z uwagi na trudność w uzyskaniu wizy oraz wysokie ceny pobytu w przepięknej, majestatycznej stolicy kraju, utrzymanej w konsekwentnie secesyjnym stylu i kolorze piaskowca. Dziś wizę zamawia się przez Internet, a cały proces trwa mniej niż dobę. Również bakijskie ceny są bardziej znośne, chociaż nadal wyższe niż w innych zakątkach kraju. Wrażenia z Baku – największej metropolii Azerbejdżanu i zarazem najniżej położonej stolicy świata (28 m p.p.m.) – są za to bezcenne.
Artykuł jest relacją z wyjazdu w sierpniu 2017. Do Azerbejdżanu wracamy co roku, na przykład z wycieczką Azerbejdżan 8 dni.
Spis treści
Dzień 1.: Baku – podróż do przyszłości
Z Tbilisi do Baku jest tylko godzina lotu. Wykorzystuję ją dobrze i oglądam 40 min filmu „Kong: Wyspa Czaszki”. Lada moment wysiadam w całkiem innym wymiarze. Lotnisko w Baku to architektoniczna pieśń przyszłości, którą Azerbejdżanie wyśpiewali na całe gardło już teraz. Kosmiczne wrażenie nie opuści mnie tu jeszcze długo, ale nie uprzedzając faktów, zbieram manatki i ruszam do centrum stolicy.
Baku to wysmakowana mozaika minionego świata i futurystycznej rzeczywistości. Nad zabytkową częścią miasta strzelają w górę Ogniste Wieże – oszałamiający nowoczesnością symbol najstarszego portu na Morzu Kaspijskim. Na razie to głównie one są materialnym dowodem tutejszego wizjonerstwa w dziedzinie architektury, ale wkrótce mogą się ziścić nie mniej ambitne projekty, w tym pawilon narodowy na Expo 2025, zlokalizowany na terenie w kształcie ośmioramiennej gwiazdy – narodowego symbolu Azerbejdżanu – oraz równie przyszłościowy wizualnie kompleks mieszkalno-hotelowo-biznesowy hi-tech, który na własne potrzeby będzie filtrował wodę morską i wytwarzał prąd z energii wiatru. Skoro głównym celem Azerbejdżanu jest dziś budowanie lepszej przyszłości, można przypuszczać, że oba obiekty ujrzą kiedyś światło dzienne. Jednak już teraz największa stolica na Kaukazie ma czym się pochwalić.
Aby zobaczyć to wszystko na własne oczy, najlepiej i najtaniej wskoczyć w ubera, metro lub autobus. Mój pierwszy wieczór tutaj to zaledwie nieśmiała eksploracja centrum zagadkowego dwumilionowego miasta. Z metra wpadam coś przekąsić, a z bakijskiego Hard Rock Cafe wychodzę z nową koszulką. Czego chcieć więcej 😉?
Dzień 2.: powiew dawnego Baku
Nowoczesność przyciąga, ale najpierw ruszam śladami historii. Chociaż pierwsza wzmianka o Baku – którego nazwa wywodzi się od perskiego słowa Badkube, oznaczającego „uderzenie wiatru” i związanego z częstymi silnymi wiatrami nawiedzającymi ten teren – pochodzi dopiero z XII w., badania archeologiczne nie pozostawiają wątpliwości, że najstarsza część stolicy powstawała już od IX stulecia.
Na zwiedzanie słynnego Wewnętrznego Miasta, İçəri Şəhər, można poświęcić cały dzień i właśnie to zamierzam dziś zrobić. Na bakijskiej starówce nietrudno się zgubić, bo… taki był zamysł XII-wiecznych budowniczych. Miasto, narażone na ataki ze wszystkich stron, broniło się, budując prawdziwy labirynt wąskich przejść i ślepych uliczek – żadne wojsko nie mogło się tędy przecisnąć, a idący gęsiego żołnierze stawali się łatwym celem.
W 2000 r. İçəri Şəhər wpisano na listę UNESCO. Ja z opisem historycznej części miasta zetknąłem się pierwszy raz w książce Wojciecha Góreckiego „Toast za przodków”, którą serdecznie polecam. To m.in. ta lektura pozwoliła mi poznać sekrety dawnego Baku i zawiodła mnie w brukowane uliczki, na których panuje teraz niesamowity klimat. Zaskakujące wrażenie wywołuje zwłaszcza zderzenie dwóch światów – kamiennego meczetu Muhammada (według legendy zbudowanego na miejscu dawnej świątyni ognia) i zdobionego misterną ornamentyką meczetu piątkowego z 1899 r. ze stojącymi tuż obok najnowszymi samochodami i majaczącymi w tle Ognistymi Wieżami ze szkła i stali.
Idąc szerokim deptakiem, wzdłuż którego ciągną się piaskowe budynki, docieram do jednego z najbardziej niesamowitych obiektów Wewnętrznego Miasta: Baszty Dziewiczej (Qız qalası) z XII w. Zarówno dokładny czas powstania, jak i przeznaczenie budowli pozostają kanwą wielu legend i wciąż niepotwierdzonych domysłów. Według niektórych naukowców dolną część twierdzy zbudowano w VIII–VII w. p.n.e., górna zaś, otoczona prążkowanym kamieniem, jest późniejsza – co ma potwierdzać zwłaszcza odnaleziona w najwyższej części baszty inskrypcja w piśmie kufickim z XII w., podająca nazwisko niejakiego Kubeja Masuda ibn Da’uda, architekta przebudowy warowni. Wedle pewnych opinii baszta była już w IV–VI w. elementem świątyni zoroastriańskiej. Zdaniem innych badaczy służyła jako obserwatorium astronomiczne. Wspomniana inskrypcja wyjaśnia, że – przynajmniej od XII w. – niedostępna dla najeźdźców cytadela pełniła funkcje obronne (znajdowały się tu spiżarnia, studnia i schron dla 200 osób). W XIX w. basztę wykorzystywano jako latarnię morską, a od 1968 r. znajduje się tutaj muzeum dziejów i etnografii miasta. Podobno od baszty wiedzie też podziemny tunel, łączący tę fortyfikację z Pałacem Szachów Szyrwanu (XV w.), do którego niestety nie miałem okazji wejść.
Przy okazji lawirowania po zabytkowej części Baku trafiam, poza siedzibą polskiej ambasady, na jeszcze inny polonik. W salonie fryzjerskim przy firmowym sklepie Rolls-Royce’a (piękne auta, nie ma co!) jeden z barberów używa do pracy kosmetyków polskiej firmy BOND 😊. Ta marka, kiedyś wyśmiewana, dzisiaj również w Polsce wraca do łask i gości np. w barber shopach w Krakowie.
Wiedząc, że następnego dnia wyruszam na eskapadę na łono natury – bo w końcu nie samymi stolicami człowiek żyje! – daję się skusić na baklavę (tutaj nazywaną pahlavą), shekerburę, czyli słodką bułeczkę z orzechami, migdałami i miodem, oraz na lula kebab. Gdy zmierzcha, wychodzę jeszcze na promenadę nad Morzem Kaspijskim, by zobaczyć rozświetlone, nowoczesne oblicze miasta.
Dzień 3.: potęga natury w parku Gobustan
Z samego rana jadę odwiedzić słynny Park Narodowy Gobustan (Qobustan Milli Parkı ). Ze stolicy jest tu ok. 60 km, przejazd autostradą zajmuje przeciętnie godzinę. Po drodze mijam nowoczesne hotele i osiedla willowe nad brzegiem Morza Kaspijskiego, najstarsze rejony wydobycia ropy, gdzie nafciarska gorączka rozpoczęła się już w 1880 r., a także ślady osadnictwa z czasów od paleolitu do średniowiecza. Wkrótce nagie góry i wysuszone od słońca stepy sygnalizują, że jestem na miejscu.
Zaczynam od muzeum Rock Art, które po wpisaniu parku na listę UNESCO w 2007 r. przeniosło swoją siedzibą na pobliską równinę. Kupuję bilet w cenie 9 AZN, by obejrzeć nowoczesną, multimedialną ekspozycję, a następnie ruszyć w teren.
Surowy, skalny krajobraz Parku Narodowego Gobustan od razu ciśnie na usta porównanie z miastem skalnym Uplisciche w Gruzji. O ile jednak to drugie jest dziełem ludzkich rąk, o tyle Gobustan to przede wszystkim naturalne formacje skalne, ukształtowane przez człowieka tylko w ograniczonym lub wręcz zerowym zakresie. Pomiędzy nimi bulgocze aż 300 błotnych wulkanów (spośród 700 istniejących na świecie), które rozlewają się szarą mazią na wysuszoną, spękaną od upału ziemię. Obserwuję to dzikie piękno również z góry Boyukdash.
Moją uwagę przyciągają przede wszystkim rozsiane po całym terenie parku prehistoryczne petroglify, których jest, bagatela, ok. 6 tys.! Zdaniem badaczy wyryte w skałach symbole – liczące od 5 do 40 tys. lat! – przedstawiają dawne wyobrażenia na temat świata. Jeden z petroglifów mówi ponoć o tym, że nocami słońce pływa łodzią, by każdego kolejnego ranka pojawić się na wschodzie. Nasi azerbejdżańscy praprzodkowie mieli naprawdę niezłą wyobraźnię!
Park Narodowy Gobustan to także jedyne miejsce na świecie, gdzie znajduje się muzyczna skała – Gaval Dash. Można na niej grać jak na prawdziwym instrumencie, uderzając kamieniami w wyżłobioną od wieloletniego koncertowania powierzchnię skały. W zależności od wielkości kamieni uzyskuje się różne dźwięki, przypominające odgłosy tamburynu.
Niekoniecznie przyjemną ciekawostką jest natomiast fakt, że niedaleko parku znajduje się budynek więzienia, gdzie swoje dożywotnie wyroki odbywa ok. 500 skazańców. Smutne miejsce na jałowej ziemi, która kryje prawdziwe skarby historii i natury…
Dzień 4.: spotkanie z dumą kraju – Centrum Kultury Azerskiej
Wracam do Baku. Kolejne miejsce będące absolutnym „must see” w Azerbejdżanie to Centrum Hejdara Alijewa, czyli Centrum Kultury Azerskiej. Nie bez powodu nosi ono imię cenionego azerbejdżańskiego polityka i prezydenta (w latach 1993–2003), który jest tutaj traktowany z podobną miłością i czcią jak Atatürk w Turcji.
Wszyscy bakijczycy, z którymi rozmawiałem, zgodnie twierdzą, że Hejdar Alijew był jednym z najważniejszych ludzi w historii Azerbejdżanu oraz że należy mu się hołd za nadanie krajowi obecnego kursu i oblicza największego państwa na Kaukazie Południowym. Co istotne, za obrazę prezydenta (swoją drogą: byłego członka KGB) i jego rodziny grożą w Azerbejdżanie kary finansowe, a nawet więzienie! O człowieku, który tak wiele zrobił dla kraju, mówi się tu wyłącznie dobrze albo wcale.
Centrum to niejedyne miejsce, gdzie można spotkać byłego prezydenta. Spogląda on z billboardów, plakatów i posągów, jego imię noszą szkoły, biblioteki, urzędy oraz jedyna w swoim rodzaju Fundacja Hejdara Alijewa, która wspiera rozwój wszystkich regionów państwa. Mieszkańcy Baku z dumą podkreślają, że to właśnie dzięki Alijewowi ich miasto określa się dziś mianem „małego Dubaju”. Być może to właśnie na fali tego zadowolenia kolejnym prezydentem kraju został Ilham, syn Hejdara (niecieszący się już takim uwielbieniem jak ojciec, a nawet oskarżany o dławienie demokracji), wiceprezydentem zaś – jego żona Mehriban, która stoi także na czele wspomnianej fundacji.
Hejdar Alijew pchnął Azerbejdżan na nowe tory. Nic więc dziwnego, że noszące jego imię centrum kulturalne to genialny przykład nowoczesnej architektury, która jakby zapowiadała inne, lepsze jutro. Nieco jednak szokuje fakt, że powstanie centrum wywołało falę protestów z powodu łamania praw człowieka, przymusowych eksmisji i nielegalnych rozbiórek, jakich ponoć się dopuszczano, by przygotować teren pod budowę. Mroczne sekrety zamieciono pod dywan, a centrum – mające stanowić wyrazisty symbol zerwania kraju z sowiecką przeszłością – stanęło w niemal samym sercu miasta. Futurystyczny, opływowy w kształtach obiekt, zaprojektowany przez niezwykle cenioną Irakijkę Zahę Hadid, wygląda jak falująca bita śmietana. Wdzięczny kolos o powierzchni 100 tys. m2 niesamowite wrażenie robi z zewnątrz oraz w środku, gdzie znajdują się wystawy i gdzie organizowane są rozmaite koncerty i konferencje.
Przechodzę przez ekspozycję sztuki współczesnej (sezonowe wystawy twórców z całego świata, obecnie wystawa rzeźbiarza z Meksyku). Następnie zaglądam do galerii dywanów, tradycyjnych strojów oraz instrumentów – wystarczy stanąć przed wybranym, by z głośników usłyszeć jego brzmienie. Na dłuższą chwilę zatrzymuję się przy wystawie rządowych limuzyn. Największe wrażenie robi na mnie ZIŁ 41047, przy którym stojące obok mercedesy wyglądają co najwyżej przeciętnie. Idę też do auli koncertowej i położonych na trzech piętrach sal pamięci – życiorysu prezydenta, jego dokonań, strojów i mundurów oraz prezentów, które otrzymał.
Centrum Kultury Azerskiej jest bardzo nowoczesne i multimedialne. W jednej z sal po kliknięciu globusa wyświetlają się na ścianie zdjęcia spotkań Hejdara Alijewa z różnymi prezydentami, w tym z Aleksandrem Kwaśniewskim. Tuż obok można dotknąć interaktywnej księgi, której cyfrowe strony przerzucają się po lekkim muśnięciu. Wszystko – od świateł, przez muzykę, po efektowne prezentacje i nagrania wideo – jest urządzone w tak przemyślany sposób, że wywołuje niesamowite emocje. To najciekawsze muzeum, jakie kiedykolwiek odwiedziłem. Na niezapomniane wrażenia wpływa także bryła budynku – jednego z symboli miasta i częstego tła dla sesji ślubnych, których w godzinę naliczyłem aż kilkanaście!
Dzień 5.: śladem ognia (Atşgah, Yanar Dag i Shahidlar)
Następny dzień mogę podsumować krótko: gorąco, gorąco na całym Kaukazie! Upał, zamiast powalić na kolana, prowadzi mnie wprost na spotkanie z niezwykłymi dziejami azerbejdżańskich wierzeń. Obecnie kraj jest zdominowany przez islam, niegdyś był zamieszkiwany przez pierwszych chrześcijan (Albania Kaukaska), a jeszcze wcześniej – przez zaratusztrian (zoroastrystów), wyznawców najstarszej monoteistycznej religii świata, czczących boga Ahurę Mazdę. Symbolem tej religii jest wieczny ogień, do którego nawiązuje perska nazwa Azerbejdżanu, czyli Âzarâbâdagân, tłumaczona jako „Kraina Wiecznego Ognia”. Religijnym konotacjom można wierzyć lub nie, na pewno jednak Azerbejdżan pełen jest zadziwiających skarbów natury: płonących od tysiącleci złóż gazu, których działanie nie zawsze da się wyjaśnić.
Aby odkryć religijne tajemnice kraju, wyruszam do Atşgah. To położona na Półwyspie Apszerońskim, niedaleko Baku, świątynia zaratusztrian, dawniej używana również przez hinduistów. Zapiski kronikarzy dowodzą, że już VII–VIII w. n.e. czczono tutaj ogień. Obecne zabudowania pochodzą z XVIII w. i zostały wzniesione przez osiedlających się na Kaukazie Hindusów. W okalających wieczny ogień salach, które służyły kiedyś jako karawanseraj (dom zajezdny dla karawan), oglądam sceny z życia świątyni, a także inskrypcje poświęcone bogom hinduizmu. Plotka głosi, że zapasy gazu w świątyni wyczerpały się dawno temu, a ogień wciąż płonie jedynie dzięki gazociągowi. Oczywiście obecnie nie odbywają się tutaj żadne wydarzenia religijne – świątynia jest wyłącznie obiektem muzealnym, który moim zdaniem po prostu należy zobaczyć.
Nieco inaczej sprawa ma się z Yanar Dag, miejscem, które przyprawiało mnie o największe emocje… zanim do niego dotarłem. Z Baku jedzie się tu ok. 45 min. W Yanar Dag również czczono ogień, ale – co najlepsze – płonie on tutaj przynajmniej od 4 tys. lat, i to bez żadnych wspomagaczy!!! Niestety bywa tak, że zabytki lepiej prezentują się w wyobraźni niż w rzeczywistości. Dotyczy to też Yanar Dag, małego kawałka płonącego złoża, otoczonego niewielkimi wioskami i starymi fabrykami. Cieszę się, że tu przyjechałem, ale miejsce mnie rozczarowało – lub po prostu miałem zbyt wysokie oczekiwania.
Z ognistej trasy wracam do Baku. Szukając najlepszego miejsca na zdjęcia, udaję się na otoczony zielenią Shahidlar – cmentarz i pomnik poświęcone wydarzeniom Czarnego Stycznia z 1990 r. Niełatwo przejść obojętnie obok miejsca, które nawet dzisiaj wywołuje ogromne kontrowersje. Jest ono związane z ofiarami konfliktu azersko-rosyjsko-ormiańskiego, do którego doprowadziły bardzo napięte relacje w regionie Górskiego Karabachu. Formalnie leży on na terytorium Azerbejdżanu, w praktyce jest zajmowany przez Ormian. Każda ze stron konfliktu uważa, że winni są ci drudzy. Azerbejdżan oskarża Armenię, Armenia oskarża Azerbejdżan – błędne koło. Shahidlar, gdzie znajduje się też pomnik Wiecznego Ognia, budzi trudne do nazwania emocje, łagodzone jednak przez najpiękniejszą panoramę miasta. Również stąd roztacza się zapierający dech w piersi widok na Ogniste Wieże – kompleks trzech nowoczesnych, najwyższych w Azerbejdżanie budynków: hotelu, apartamentowca i biurowca.
Patrzę na miasto i już wiem, że 5 dni to za mało, by zwiedzić Azerbejdżan – o wiele za mało, tak samo jak 12 lat to dla mnie wciąż za mało, żeby dobrze poznać i zrozumieć Gruzję. Dlatego za rok zamierzam znów obrać kurs na Morze Kaspijskie. Bogactwo wrażeń, tysiące lat historii, życzliwi ludzie (niektórzy straszyli, że mieszkańcy Azerbejdżanu nie są tacy sympatyczni i ciepli jak Gruzini, ale ja mam zupełnie inne zdanie), przepyszne jedzenie i niesamowite widoki są tym, czego szukam na Kaukazie, co odnajduję w różnych jego zakątkach i do czego zawsze chcę wracać.
Informacje praktyczne
Ceny jedzenia w Baku
Koszt obiadu dla 2–3 osób w obrębie centrum miasta może się zatrważająco różnić, przedział cenowy to od 24 do nawet 100 AZN!
Ceny pamiątek w Baku
Magnesy na lodówkę od 1 AZN, ciekawe torby na ramię, czyli kartoflówki 😀 – od 8 AZN. Warto też przywieźć herbatę, wina i sosy z granatu, bajka <3
Bezpieczeństwo w Baku
Baku jest bezpieczne i spokojne, a jedyne zaczepki, na jakie trafiliśmy, to „szybkie podrywy” w wykonaniu turystów z… Dubaju, takie Boratowe „jaksiemash”. Bakijczycy niespecjalnie za nimi przepadają, daje się to odczuć w mieście.
Taksówki w Baku
Uber wygrywa pod każdym względem, najdroższe są „angielskie taksówki”, które pojawiły się w Baku za czasów Eurowizji 2012.
Koty
Kotów są tutaj tysiące, a wszystkie tak piękne, że chce się każdego zabrać ze sobą <3
Telefony i Internet
Powszechne w hotelach i restauracjach, ale jak zawsze opłaca się kupić kartę lokalnego operatora i z niej korzystać.
Lotnisko w Baku
Jedno z najpiękniejszych, jakie widziałem, szybki i sprawny dojazd autostradą, szybka i sprawna odprawa. Uber z centrum kosztuje od 10 AZN.
Meldunek Azerbejdżanie
Jeżeli przyjeżdżacie na więcej niż 10 dni, trzeba się zameldować. W hotelach Was o tym poinformują i wszystko ogarną, ale w hostelach i guesthouse’ach niekoniecznie. Kara za brak meldunku jest dotkliwa i wynosi 200 USD!!! Znam takich, co tę karę dostali :/
Wiza do Azerbejdżanu
w mniej niż 24 godz. (https://evisa.gov.az/en/), trzeba tylko uważać przy skanowaniu paszportu: należy dołączyć jedynie stronę ze zdjęciem.
Drażliwe tematy w Azerbejdżanie
Religia i prezydent Hejdar Alijew. Lepiej zachować ostrożność, bo można łatwo się narazić.
Na co uważać w Azerbejdżanie
Policja karze za przechodzenie przez jezdnię w niewłaściwych miejscach, a turyści płacą od razu. Dlatego nie bójcie się przejść podziemnych, szczególnie że w centrum Baku są one przepiękne i również stanowią atrakcję turystyczną!
Pogoda w Azerbejdżanie
W sierpniu w Azerbejdżanie jest jeszcze goręcej niż w Gruzji, temperatury przekraczają 40°C. W komentarzach sugerowaliście też, że miasto tonie w smogu, ale ja go nie czułem, choć wcale nie pochodzę z Krakowa 😉
Filmy i zdjęcia
Staraliśmy się nie filmować ludzi, bo niektórzy dawali znać, że sobie tego nie życzą. Uwaga! W Azerbejdżanie jest zakaz używania dronów. Jeśli zabierzecie ze sobą drona to azerbejdżańscy celnicy mogą go zarekwirować na granicy.
Gdzie spać w Baku. Rekomendowane noclegi
- Travel Inn Hostel – klasyczny hostel z wieloosobowymi pokojami, atrakcyjna cena, serdecznie polecam!
- Baku Palace Hotel – ciekawie zaaranżowane pokoje, blisko nad morze i do centrum.
- Seven Boutique Hotel Baku – butikowy hotel w centrum, śniadanie w cenie.
- Old City Inn Hotel – hotel na bakijskiej starówce, w sercu Wewnętrznego Miasta.
Przybij podróżniczą piątkę!
Korzystając z podanych w artykule linków w celu rezerwacji hoteli na portalu Booking, zyskujesz dostęp do sprawdzonych przeze mnie miejsc. Ja dzięki Twojej aktywności zyskuję kilka groszy od Booking.com, co pozwala mi na utrzymanie i rozwijanie bloga PolakoGruzin.pl. Dziękuję i życzę Ci niezapomnianych podróżniczych wrażeń!
Lada chwila jedziemy do Armenii. W związku z napiętą sytuacją między Armenią a Azerbejdżanem trochę się jednak martwię, że możemy napotkać problemy na granicy (już raz w tym roku zmieniałem paszport – miałem pieczątki z Armenii i bałem się o wjazd do Azerbejdżanu). Trzymajcie więc kciuki za gładki przejazd!
Do Azerbejdżanu możecie wybrać się z moją firmą Tamada Tour 🙂 Robimy tam objazdówki, jeep tours, trekking w górach i wine tours 🙂
Ciekawa relacja 🙂 Wybieram się do Baku pod koniec września – czy jest już znośna temperatura ? Średnie oscylują 22-27 stopni. I jak z tymi wiatrami ? Informacje są sprzeczne ( szukałam też na stronach rosyjskojęzycznych). Nie chciałabym trafić na 7 dni ciągłego wietrzyska 🙂 ale tego chyba nie da się przewidzieć….Za każdą wskazówkę dziękuję.
Dzień dobry! Jak się udał Pani wyjazd? 🙂 Pogoda we wrześniu jest OK, zdecydowanie warto jechać!