31 października pojechałem z Tbilisi w interior, na północno-wschodnie kresy Gruzji, 5 kilometrów od granicy Azerbejdżanu, do Lagodekhi, gdzie mieszka mój Ojciec. Tata poprosił mnie, bym 1 listopada zrobił kilka zdjęć przy okazji odwiedzania polskich grobów na lokalnym cmentarzu. Są tutaj pochowani potomkowie polskich zesłańców oraz słynny botanik i badacz flory i fauny Kaukazu, Ludwik Młokosiewicz (1831–1909), dzięki któremu założono pierwszy w Gruzji Park Narodowy zwany Lagodeskim Zapowiednikiem.
Wykorzystując panującą w Carskiej Rosji modę na ogrody botaniczne, Młokosiewicz zwoził do Lagodekhi różne gatunki roślin i drzew i badał możliwości zasadzania ich w klimacie gruzińskim. Posadził ponad 1250 drzew, m.in. cedr libański, ginkgo-biloba etc. Podróżował po Gruzji, Dagestanie, Persji, Pakistanie. Spisał i odkrył wiele endemicznych gatunków, kilka z nich nosi nawet jego imię, np. cietrzew kaukaski (Tetrao mlokosiewiczi) oraz piwonia Młokosiewicza (Paeonia mlokosewitschii). Poza tym uczył lokalną ludność pszczelarstwa, sadownictwa i uprawy chmielu. Dla Rosjan Młokosiewicz pozostawał szpiegiem i mącicielem z uwagi na częste podróże, ale mimo to pozwolili mu pozostać w Lagodekhi. Jego mogiła została odnowiona dzięki staraniom organizacji Dom Polski im. Ludwika Młokosiewicza.
Obok pochowani są także wnuczka i wnuk – Zoja i Wiktor Młokosiewicz.
W Gruzji, w obrządku prawosławnym, nie ma tradycji święta zmarłych w formie takiej jak w Europie. Tutaj zmarłych wspomina się tuż po świętach wielkanocnych. 1 listopada 2014 roku na rosyjskim cmentarzu spotkali się polonusi – członkowie organizacji Dom Polski im. Ludwika Młokosiewicza – by złożyć kwiaty i zapalić znicze na polskich grobach.
Od lewej – Zofia Ciemnołońska, Natasza Biełanowa, Irena Cybulska, Irena Kwok, mój Ojciec Jerzy Ciemnołoński, Diana Kuksina.
W starej części cmentarza są pochowani również inni Polacy.
Rodzina Kwoków (Kwok)
Rodzina Klimowiczów
Rodzina Dobranieckich
Nieopodal starego rosyjskiego cmentarza mieści się nowy cmentarz gruziński. Grobami opiekuje się pan Davit. Marzy mu się budowa cerkwi na cmentarzu, wybrał nawet miejsce, przy którym chętnie pozuje. Chwali się, że za sprzątanie niektórych mogił otrzymuje nawet 20 lari miesięcznie.
Jest chłodno, mgliście i mży, typowa listopadowa pogoda, w głowie lekko szumi jeszcze halloweenowa czacza. W tle widać wciąż zielone pasma Kaukazu, za nimi jest Dagestan. Niesamowity i ponury klimat. Robię zdjęcia komórką, choć wiem, że będą miały średnią jakość. Za mało światła.
W tradycji gruzińskiej zmarłych odwzorowuje się takimi, jakimi byli za życia. Nikogo nie dziwi nagrobek przedstawiający mężczyznę z papierosem, z piłką lub przy samochodzie.
Gruzin po śmierci wciąż tkwi w swojej codzienności.
Jednym z zadań Davita jest wyganianie z terenu cmentarza wszędobylskich krów. Krowa, która sra obok grobów – czy to mnie bulwersuje? Nie, raczej śmieszy. To część kaukaskiego porządku.
Mimo niekorzystnych warunków zdjecia są świetne. Krowa zawsze idzie do dobrej trawy. Cmentarz czy łaka. Zuje i jest ponad to. Po tych kilku ujęciach mam głód zobaczenia tego co jest za cmentarzem. Góry….